Recenzja ma na celu wystawić ocenę podpartą racjonalnymi argumentami. Z reguły omawiany przedmiot nie przysparza w tej kwestii żadnych problemów, zdarzają się jednak publikacje spędzające sen z powiek. Muszę przyznać, że Fionavarski gobelin należy do tej właśnie kategorii.

Zwykłam nie określać książki mianem złej tylko i włącznie dlatego, że nie trafiła ona w mój gust. Bywa, że pierwsze zetknięcie nie odkrywa przede mną pewnych istotnych cech znacznie wpływających na ogólny odbiór, dlatego zdarza mi się konfrontować własną opinię z innymi recenzentami, by uzyskać nowe spojrzenie na problematyczny obiekt. W przypadku trylogii pióra Guy’a Gavriela Kay’a nie zdołałam, niestety, dostrzec tego, co pozostałych czytelników wprowadziło w zachwyt. Aby nie być gołosłowną, spieszę z wyjaśnieniami.

Guy Gavriel Kay, pisarz mogący poszczycić się zredagowaniem dzieł mistrza fantastyki, J. R. R. Tolkiena, w swojej autorskiej trylogii zabiera czytelników w podróż do prastarego świata zwanego Fionavarem. Bohaterowie – Paul, Kimberly, Dave, Kevin i Jennifer – trafiają tam za sprawą doktora Lorenzo Marcusa, znanego też jako Loren Srebrny Płaszcz. Okazuje się, że mężczyzna jest czarodziejem i nie bez powodu stanął na drodze piątki studentów, których życie zostanie odwrócone o 180 stopni. Czeka ich bowiem misja, której zwieńczeniem będzie starcie z Rakothem Maugrimem Spruwaczem, postacią równie mroczną, co potężną.

Wraz z bohaterami wkraczamy w realia na pozór zupełnie odmienne od tych, które znamy. Jednak im bardziej zagłębiamy się w lekturę, tym bardziej kraina, w której się znaleźli, zaczyna budzić pewne skojarzenia… Fionavarski gobelin zbudowany jest na bazie motywów doskonale znanych z mitologii i literatury, w szczególności sygnowanej nazwiskiem wspomnianego wcześniej twórcy Śródziemia. Istnieje cienka granica pomiędzy inspiracją, a nużącą powtarzalnością. Odnajdywanie w trylogii Kay’a kolejnych nawiązań może bawić, jednak tylko do pewnego momentu. Łączna długość wszystkich trzech powieści nie sprzyja obranej przez autora metodzie korzystania pełnymi garściami z zasobów kulturowych. Być może ów „nadmiar szczęścia” nie traci słodkiego posmaku dla osób w mniejszym stopniu zaznajomionych ze źródłami, z których korzystał Kay. Przyznam, że liczyłam na powiew świeżości na wyeksploatowanym polu, jakim jest literatura fantastyczna, jednak wciąż obecne poczucie, że skądś to już znam, uparcie odbierało mi chęć do dalszej lektury. Mimo wszystko, autorowi należą się wyrazy szacunku ze względu na wiedzę, z której świadomie korzystał, tworząc Fionavarski gobelin. Respekt wzbudzany przez tak szerokie obeznanie sprawia, że krytyka trylogii staje się dla mnie jeszcze trudniejsza.

Aspektem, który niewątpliwie zasługuje na pochwałę, jest konstrukcja postaci odgrywających główne role. Autor nie traktuje Jennifer, Paula, Kevina, Kim i Dave’a jako bohatera zbiorczego. Każde z nich obdarzone jest odrębną osobowością, przez co ich drogi w pewnym momencie rozwidlają się. Guy Gavriel Kay znaczną część trylogii poświęcił na wewnętrzne przeżycia swoich bohaterów i muszę przyznać, że właśnie te elementy są, w mojej opinii, największą zaletą Fionavarskiego gobelinu. Choć jest to literatura z gatunku fantasy, to autor sprawdził się przede wszystkim jako twórca wątków obyczajowych, budzących silne emocje u odbiorcy. Z kolei właściwa akcja prowadzona jest w sposób chaotyczny i, mam wrażenie, niedopracowany. Szczególnie rażący jest początek pierwszej z powieści, kiedy to autor nie pozwala czytelnikowi wsiąknąć w opisywane realia i zaznajomić się z bohaterami, a zamiast tego czym prędzej przenosi wydarzenia do Fionavaru. Jednak nawet tam poszczególne wątki sprawiają wrażenie wyrwanych z kontekstu i nieukończonych. Biorąc pod uwagę liczbę miłośników dorobku Kay’a, w tej metodzie musi tkwić pewien urok, którego ja nie byłam w stanie dostrzec.

Na Fionavarski gobelin składają się następujące części:

Księga I – Letnie drzewo
Księga II – Wędrujący ogień
Księga III – Najmroczniejsza droga

Trylogia była do tej pory dostępna w Polsce w formie trzech odrębnych książek. Wydawnictwo Zysk i Spółka zdecydowało się na wznowienie powieści Guy’a Gavriela Kay’a. Nowe wydanie liczy łącznie 1308 stron, co w połączeniu z twardą okładką owocuje potężnymi gabarytami. Opasłe tomisko dumnie prezentuje się na półce, może jednak sprawiać niemałe problemy natury funkcjonalnej. O pojemności kobiecej torebki krąży niejeden dowcip, lecz mimo to, Fionavarski gobelin jest kłopotliwą lekturą nawet dla posiadaczki worka bez dna. Za to zwolennicy zagłębiania się w literaturę w domowym zaciszu nie powinni mieć powodu do narzekania, szczególnie jeśli cenią sobie wizualne aspekty. Za jakością idzie, niestety, odpowiednia cena. Sądzę jednak, że w przypadku pełnej trylogii wydanej w tak dopracowany sposób, 59 zł jest przyzwoitą kwotą.

Zakończenie recenzji wymaga pewnego podsumowania. Nie potrafię jednak wystawić sprawiedliwej oceny, ponieważ odnoszę wrażenie, że Fionavarski gobelin jest lekturą dla wybranych. Niewątpliwie można się nią zachwycić, czego dowodem są liczne pozytywne opinie. Trylogia Kay’a nie chwyciła mnie za serce. Nie sprawiła też, że z wypiekami na twarzy oczekiwałam dalszego ciągu opowieści. Z drugiej strony, pewne wątki wzbudzały moje zaciekawienie, a dobrze skonstruowani bohaterowie zyskali sympatię. Z czystym sumieniem mogę ją polecić tym, których nudzi proza Tolkiena. Kay’owi zarzucić można wiele, ale z całą pewnością nie zamiłowanie do przeciągających się niekiedy opisów. W książkach kanadyjskiego pisarza czytelnik odnajdzie wartką akcję bez przystanków na kontemplację okoliczności przyrody. Nałożone tempo nie pozbawia ich jednak magicznego klimatu cechującego dobrze napisane powieści fantasy.
      
Tytuł: Fionavarski Gobelin
Tytuł oryginalny: The Fionavar Tapestry: The Summer Tree, The Wandering Fire, The Darkest Road
Autor: Guy Gavriel Kay
Wydawca:  Zysk i S-ka
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski, Dorota Żywno
Data premiery: 19 maja 2012
Liczba stron: 1308
Oprawa: twarda
Format: 140×205
Gatunek: fantastyka, fantasy