Lekarz pediatra, który mówił o sobie: …na dnie zawsze byłem i jestem tylko poetą; nieśmiały i skromny – kochanek najpiękniejszych kobiet epoki; kuzyn Kazimierza Przerwy-Tetmajera. Nie będzie to życiorys – ten na pewno dobrze znacie. Tym razem chciałam opowiedzieć o kobietach, które odegrały największą rolę w życiu Tadeusza Żeleńskiego – lekarza, pisarza, poety, tłumacza, eseisty, skandalisty o pseudonimie Boy.

Dlaczego wybrał studia medyczne? W felietonie Kariery pisał: Medycyna – powszechny rezerwuar niespokojnych duchów. I wielka niewiadoma. Można było sobie pomarzyć. O wytwornych pacjentkach, albo będąc chirurgiem, o ocaleniu życia młodej milionerce, która połknęła brylantowy guzik i o zaślubieniu jej. [Inne wydziały to] książki i skrypta, tutaj kościotrup w pokoju, ku przerażeniu kuzynek, krajanie trupów, wdzieranie się skalpelem w sam rdzeń istnienia. Mimo takiego romantycznego poglądu na zawód lekarza nie to było jego powołaniem. Do legendy przeszły jego częste wpadki. Pewnego razu doktor Żeleński został wezwany do chorego niemowlęcia. Osłuchał malucha, opukał i postawił diagnozę: dziecko zatruło się nieświeżą rybą. Skąd to niewinne stworzenie wodne przyszło mu do głowy – nie wiadomo. W każdym razie mama niemowlaka zaprotestowała – przecież nie podawała takiemu maleństwu ryby. Doktor pomyślał, podrapał się w głowę i stwierdził: Ma pani rację. Trzeba wezwać lekarza. Innym razem znajoma prosiła go o zrobienie zastrzyku. Pierwszą igłę zgiął, drugą zgiął, trzecią złamał, ale zdołał wyciągnąć. Cóż, widać nie było jego przeznaczeniem uratowanie życia milionerce i zaślubienie jej.

Pod koniec wieku XIX, gdy Żeleński spokojnie, lub raczej niespokojnie (bo bawić się lubił, jak to studenci) uczył się na medyka, do Krakowa przybył, opromieniony sławą młodopolską, Stanisław Przybyszewski. I przywiózł ze sobą Dagny.

edvard-munch-dagny-juel-przybyszewskaGdy słyszę „muza”, myślę „Dagny”. Była nią w pełnym tego słowa znaczeniu, najpierw w rodzinnym kraju, później w Niemczech i w Polsce. Wyglądała trochę jak zwiewne, tajemniczo uśmiechnięte kobiety z obrazów Axentowicza. Gdziekolwiek by się nie pojawiła, natychmiast powstawały dzieła literackie, których bezpośrednio lub pośrednio była bohaterką. Pisarka i poetka – stworzyła jednak niewiele utworów, była też pianistką i tłumaczką. W młodości guwernantka dzieci przyszłego premiera Norwegii, narzeczona znanego krytyka i pisarza, przyjaciółka Edwarda Muncha. Prowadziła fascynujące życie wyemancypowanej artystki, pisała dla niej i tworzyła bohema skandynawska początku lat 90-ych XIX-ego wieku. Podobnie było w Berlinie, dokąd wyjechała na studia muzyczne. Zawsze spowita w czerń, chodząca alegoria tajemniczości o płomiennorudych włosach wspaniale wpisywała się w klimat epoki. Szalenie inteligentna, wyrafinowana i ambitna działała na wyobraźnię każdego, kto miał szczęście ją spotkać i zamienić z nią kilka słów. Imponowała mężczyznom ciętym językiem, dzikością, nocnym włóczeniem się po knajpach, odwagą, swobodą w kontaktach z płcią przeciwną. Miewała wiele romansów, jednak nigdy nie trwały one długo. Wielka miłość dopadła ją dopiero pod postacią osławionego modernistycznego pisarza polskiego. Pobrali się po niespełna półrocznej znajomości. Dagny weszła w życie Przybyszewskiego jak burza, przed ślubem nie zdążył nawet zakończyć swojego związku z Martą Foerder. Zresztą jak tu spokojnie zerwać, gdy kobieta, z którą już miał syna, ponownie była z nim w ciąży? Przebojowa Norweżka zagięła parol na Polaka, znając jego sytuację, nie przeszkadzało jej to jednak. Możliwe nawet, że było to dla niej, przyzwyczajonej do hołdów i adorowania, swoistym wyzwaniem. Zawsze zastanawiało mnie to, na ile Dagny rzeczywiście była demoniczną, chodzącą kobiecością, dopełnieniem epoki, szatanem intelektu, a na ile taki jej obraz został wykreowany na potrzeby legendy przez jej kochanków, którzy długo nie mogli otrząsnąć się spod wpływu rudowłosej czarodziejki… Munch pisał do Przybyszewskiego: Słuchaj, z początku, kiedy się jeszcze opierała, leżałem jak pies przed jej drzwiami w zimie, w najstraszniejszym mrozie spałem, cała noc przed drzwiami jej pokoju i pozyskałem ją. Ale też cierpiałem!

wyspiaski - dagny

Przybyszewscy sporo podróżowali, mimo to mąż Dagny cały czas utrzymywał związek z Martą. W pewnym momencie były z nim w ciąży obie panie – i żona, i kochanka. Marta Foerder oczekiwała czwartego potomka, gdy popełniła samobójstwo, a Przybyszewski został na dwa tygodnie osadzony w berlińskim więzieniu pod zarzutem przyczynienia się do jej śmierci. Zapadł wyrok uniewinniający, jednak nad młodym małżeństwem zawisła niesława. Dagny urodziła drugie dziecko, po czym wyjechała z mężem do Hiszpanii, a następnie do Paryża. W 1898 roku wylądowali w Krakowie, gdzie Przybyszewska poznała Żeleńskiego. Była w Polsce samotna, tęskniła za ojczyzną, za dziećmi. Kochała męża, który niewiele czasu jej poświęcał. On był w swoim żywiole – powrócił do domu, przyjmowany z uwielbieniem, ona – bez grosza, bez przyjaciół, Boyskazana na wieczne oczekiwanie. Każda życzliwa dusza była na wagę złota – okazał się nią młody student medycyny.

Grywali razem w bilard, czytali utwory Wyspiańskiego. Dagny zaczarowała Tadeusza – zadłużał się, by spłacać jej rachunki, których pijący na umór mąż nie był w stanie regulować, kupował jej prezenty, robił zakupy. Nie wiemy, czy zostali kochankami, jednak wiadomo, że Tadeusz był w żonie Przybyszewskiego nieprzytomnie zakochany. Bardzo cierpiał, gdy wyjechała w chwili, gdy on leżał w łóżku zmożony ciężkim zapaleniem płuc.

Niepotwierdzone do dziś pogłoski łączą Dagny z samobójstwem Stanisława Korab-Brzozowskiego, bardzo młodego i jednocześnie nieprzeciętnie zdolnego poety dekadenckiego. Żeleński był przekonany, że Brzozowski zabił się, nie mogąc znieść ignorującej go rudowłosej kusicielki. Kolejną śmiercią w biografii Dagny była jej własna, równie tragiczna. Wyjechała do Gruzji na zaproszenie swojego wielbiciela Władysława Emeryka – Stanisław miał dołączyć do nich później, choć skądinąd wiadomo, że wcale nie zamierzał tego robić. 5 czerwca 1901 roku, w pokoju hotelowym, Emeryk zastrzelił Dagny, po czym popełnił samobójstwo.

Niebawem, nocą, patrol policji doprowadził na krakowski komisariat Tadeusza Żeleńskiego, który w centrum miasta krzyczał w okropny sposób, nie wymawiając żadnych wyrazów. Jarosław Iwaszkiewicz pisał w 1979 roku:

Jaki miły ten Kraków. Sami nieboszczycy:
Tu Boy chodząc po rynku wielkim głosem krzyczy
Z żalu, zupełnie trzeźwy, o samej północy.

Dwa lata później 29-letni Żeleński zaręczył się z 17-letnią Zofią Pareńską, córką znanego krakowskiego lekarza, Zosią z Wesela Wyspiańskiego…

CDN.

Kolejne części cyklu: Kobiety Boya [2] – Zofia Pareńska, Kobiety Boya [3] Jadwiga Mrozowska.

Więcej o Dagny Przybyszewskiej przeczytasz TUTAJ, a o Boyu TUTAJ. Zapraszamy!

Autorka prowadzi bloga poświęconego literaturze: http://zielonowglowie.blogspot.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *