Niedaleka przyszłość, jest rok 2016. Temperatura na Ziemi wzrosła o 10 stopni Celsjusza. Nasza planeta nękana przez palące jak ogień upały obróciła się w jałową pustynię. Ci ludzie, którym szczęśliwie udało się przeżyć, toczą nieustającą walkę o przetrwanie, chronią się przed zabójczym blaskiem pod kapturami i za maskami.
Pustkowie przemierza samochód osobowy w którym siedzi troje pasażerów: Marie, jej siostra Leonie i partner Marie – Filip. Kierują się oni w stronę gór, wierząc, że znajdą tam deszcz i upragniony ratunek. Po drodze dołącza do nich Tom. W trakcie podróży cała czwórka wpada w zasadzkę. Od tego momentu zmuszeni są stawić czoła czemuś więcej niż tylko upał.
Hell jest filmem, który doskonale wpisuje się w kanon kina postapokaliptycznego, które ostatnimi czasy, wspomagane katastroficznymi wizjami ekologów, święci niebywałe triumfy. Konwencja tego rodzaju filmów narzuca pewne stałe elementy, których obecność wymusza określony sposób prowadzenia narracji oraz konstrukcji bohaterów. Twórcy takich produkcji najchętniej umieszczają akcję na pustkowiach, które bezlitośnie obnażają wszystkie ludzkie słabości lub w miastach, gdzie króluje chaos. Skoro bohaterowie będą prowadzić nas przez swój trudny świat, muszą być jednostkami na swój sposób wybitnymi, a w każdym razie musi je cechować twardość charakteru. Tim Fehlbaum spełnił wszystkie te warunki. Co jest takiego w Hell, że warto na niego się wybrać?
Już od pierwszych chwil projekcji uwagę zwraca tonacja, w której utrzymane są ujęcia. Nieco prześwietlona sepia będzie nam towarzyszyć przez cały film. Stosowanie tego rodzaju filtrów bardzo podniosło realizm całej produkcji. Jest to prosty chwyt, ale jakże skuteczny. Dostaliśmy film, który jest na tyle sugestywny, że gdy prezentowane jest palące słońce, to ma się ochotę założyć okulary słoneczne. Rozedrgana kamera podkreśla wszechobecny chaos i niepokój. I trzeba przyznać, że poczucie niepewności i zagrożenia utrzymane jest konsekwentnie aż do samego końca. Nastrój tworzony jest bez udziału specjalnie okrutnych scen czy nagłych zwrotów akcji. Wydaje się, że reżyser postawił na psychologię, podkreślając nieustający stan zagrożenia oraz atmosferę „nie ufaj nikomu i niczemu”.
Hell podobnie jak inni przedstawiciele gatunku skupia się na zgrabnym opowiedzeniu historii o totalnej zagładzie. Żadna postać nie wyróżnia się niczym specjalnym, nie będziemy ich wspominać po wyjściu z kina. Aktorzy w filmie byli jednak przekonujący i spełnili swoją rolę, nie wybijając się ponad poprawny poziom. Zaserwowali nam grupę przeciętnych osób, których naczelnym celem jest przeżycie. Żaden z nich nie jest skonstruowany w sposób, który mógłby sugerować, że jest predestynowany do dźwignięcia na swoich barkach losów świata, co paradoksalnie stanowi o sile wyrazu całości.
Amerykańskie kino postapokaliptyczne od niepamiętnych czasów serwowało nam jednostki, które ni z tego ni z owego odkrywały w sobie niezwykłe zdolności przywódcze, tudzież nagle odczuwały powołanie do ratowania ludzkości. Owszem, bohaterów Hell cechuje pewna inwencja twórcza, ale jest ona jak najbardziej wiarygodna, co więcej bardzo często coś im się nie udaje. Ponadto postacie ciężko jest poddać jednoznacznej ocenie. Reżyser pozostawia widzom do krótkiej refleksji rozważania o tchórzostwie, brawurze, miłości i heroizmie w obliczu totalnej zagłady.
Część widzów może poczuć się nieusatysfakcjonowana, gdyż w tym filmie nie znajdziemy wyszukanych efektów specjalnych, animacji, scen walki. Zarówno scenografia jak i kostiumy czy charakteryzacja są bardzo oszczędne. Jednak jest to zaleta, ponieważ ubogość tych elementów wpływa na podkreślenie realizmu i klimatu filmu.
Hollywood przy tego rodzaju produkcjach lubi przemycać patetyczne, bogoojczyźniane treści z łopocącą flagą amerykańską w tle. Tim Fehlbaum opowiada swoją historię bez wielkich słów. Nikt nie próbuje wmawiać widzowi tego, jak ważne jest zachowanie człowieczeństwa w obliczu zagłady świata, nie ma roztrząsania problemów moralnych. Przeżyć to znaczy zrobić wszystko aby chronić swoje życie i tyle.
Słabość kina postapokaliptycznego wbrew pozorom wcale nie tkwi w powtarzających się motywach których naprawdę trudno jest uniknąć. Nawet najstaranniej skonstruowany film może obrócić w pył nieumiejętne zamknięcie wątków i zakończenie, które w wielu wypadkach jesteśmy w stanie przewidzieć mniej więcej od połowy seansu. Fehlbaum co prawda uniknął owej pułapki, pozostawiając zakończenie względnie otwarte. Jednak ciężko oprzeć się wrażeniu, że poszedł po najmniejszej linii oporu. Fehlbaum nie ma w swoim dorobku jakiejś oszałamiającej liczby filmów. Jednakże to skromne, niskobudżetowe dzieło sprawia, że odnośnie rozwoju kariery reżysera można pokusić się o słoneczne i obiecujące prognozy.
Hell nie jest filmem wybitnym. Niemniej na tle gatunku prezentuje się bardzo korzystnie. Twórcy, mimo iż producentem jest Roland Emmerich, znany z takich dzieł pełnych rozmachu jak Gwiezdne wrota czy Dzień Niepodległości, postawili na prostotę i, jak dla mnie, była to słuszna decyzja.
Ocena: 7/10
{youtube}WSo582hQaAU{/youtube}
Tytuł: Hell
Reżyseria: Tim Fehlbaum
Scenariusz: Tim Fehlbaum, Oliver Kahl, Thomas Woebke
Czas trwania: 1 godz. 29 min.
Gatunek: thriller, s-f
Rok produkcji: 2011
Premiera: 18 maja 2012 (Polska) 28 czerwca 2011 (świat)
Produkcja: Niemcy, Szwajcaria