Mamy więc tutaj komedię kryminalną, której główną bohaterką jest Stephenie Plum (Katherine Heigl) – śliczna, pewna siebie i dumna dziewczyna z Jersey, singielka doświadczająca właśnie, by tak rzec, poważnego kryzysu finansowego – sześć miesięcy temu straciła pracę sprzedawczyni bielizny, na horyzoncie brak jakichkolwiek poważnych ofert, a do tego właśnie zarekwirowano jej samochód, słowem – jest nieciekawie.
Stephanie się jednak nie poddaje i zdeterminowana, mimo pewnych osobistych oporów, prosi o pomoc (choć „prosi” to może nienajlepsze określenie) swojego kuzyna, niejakiego Vinny’ego, właściciela firmy zajmującej się ściganiem zbiegłych przestępców, którzy wyłudzili kaucję.
Kuzyn, początkowo nastawiony bardzo sceptycznie względem wizji Stephanie uganiającej się za mordercami, ostatecznie zostaje pokonany przez siłę jej argumentacji i daje jej poważne zlecenie – jeśli doprowadzi na policję niejakiego Joe Morelliego (Jason O’Mara), zarobi aż 50 „kawałków”. Taka kwota sprawia, że nasza bohaterka, choć nie ma zielonego pojęcia o pasjonującej profesji łowczyni nagród, jest niezwykle silnie zmotywowana, by schwytać wzmiankowanego zbira i nie zniechęca jej nawet fakt, że jest on policjantem podejrzanym o morderstwo. Z kolei to, że niegdyś coś między nimi zaszło, a on nigdy później nie zadzwonił, zdaje się być dla niej dodatkową motywacją. Powtarza jednak sobie i wszystkim wokoło: po pierwsze dla pieniędzy!
Naturalnie fabuła się gmatwa i nie mamy tutaj zwykłego pościgu, ale intrygę kryminalną, nad której rozwikłaniem pracuje główna bohaterka z pomocą doświadczonego łowcy nagród, Ricardo C. Manoso (Daniel Sunjata), który zostaje jej mentorem. Niespodziewanym sojusznikiem staje się także obiekt jej pogoni…
Pomysł wyjściowy jest całkiem obiecujący; do tego rzecz cała oparta jest na literackim bestsellerze, wydawałoby się więc, że sukces jest niemal pewny. Niestety, mamy tu do czynienia nie tyle może z zawaleniem tematu, co z wykorzystaniem go jedynie na pół gwizdka. Film ogląda się nawet sympatycznie, choć przez pierwszy kwadrans byłam zdziwiona, że sceny, które potencjalnie mogły być bardzo śmieszne, są śmieszne tylko troszeczkę lub wcale. Później było nieco lepiej, szczególnie, kiedy akcja zaczęła się rozwijać – a może to ja się przyzwyczaiłam? W każdym razie – salw śmiechu nie było. Szczerze mówiąc, po zapoznaniu się ze zwiastunem i materiałami promocyjnymi, spodziewałam się, że jednak będzie śmieszniej.
Problem tkwi dokładnie w tym, że wszystko w tym filmie jest „za mało”. Zwroty akcji są za mało zaskakujące, postacie, które mają być charakterystyczne, są za mało charakterystyczne, komizm sytuacyjny jest za mało komiczny, a dialogi – za mało dowcipne i/lub nie dość zabawnie wygłoszone. Wyjątki to sceny z udziałem Debbie Reynolds w roli babci Mazur oraz Sherri Shepherd grającej prostytutkę Lulę; obie aktorki dostały do zagrania udane komiczne role drugoplanowe i z zadania wywiązały się bardzo dobrze, ale znów – mam wrażenie, że nie w pełni wykorzystano ich potencjał. Z drugiej strony – gdyby ich zabrakło, cały film potężnie by stracił.
Co tymczasem z głównymi bohaterami? Katherine Heigl gra swoją bohaterkę poprawnie, w stylu, który znamy z jej wcześniejszych filmów (27 sukienek, Brzydka prawda). Miejscami jest urocza i ma wiele wdzięku, ale generalnie sposób jej gry wydaje się raczej rzemieślniczy. Nie inaczej jest z Jasonem O’Marą, który może i zawadiacko błyska okiem oraz budzi sympatię, jednak nie potrafi przekonać, że jego postać czuje cokolwiek poza pobłażliwością (a niekiedy irytacją) na widok Stephanie Plum. W efekcie starań obojga odtwórców głównych ról otrzymujemy komedię romantyczną, w której między bohaterką i bohaterem prawie wcale nie iskrzy. Nawet sceny, w których się oni przekomarzają (lub urządzają sobie awantury) nie przekonują.
Mimo to, nie wyszłam z kina bardzo rozczarowana, co składam na karb zasług mojego wyrozumiałego charakteru. Po pierwszym kwadransie pogodziłam się bowiem z konwencją filmu, obniżyłam oczekiwania i obejrzałam go do końca w pozytywnym nastroju, który narastał szczególnie w chwilach, gdy na ekranie pojawiały się dwie urocze (na swój sposób) prostytutki. Film można więc obejrzeć, oczywiście – o ile lubi się konwencję komedii romantycznych – ale nie należy się po nim spodziewać zbyt wiele – ot, sympatyczna i lekka historyjka sensacyjno – romansowa czy też romansowo – sensacyjna z całkiem udanymi momentami – do obejrzenia i zapomnienia natychmiast. Film nie jest zły, po prostu mógłby być „bardziej”.
Moja ocena: 6/ 10
{youtube}4uCgumEe4Cs{/youtube}
Tytuł polski: Jak upolować faceta
Tytuł oryginału: One for the Money
Reżyseria: Julie Anne Robinson
Scenariusz: Stacy Sherman
Rok produkcji: 2012
Premiera kinowa: 9 marca 2012
Gatunek: akcji, komedia, kryminał
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 106 min
Przedział wiekowy: od 12 lat
Na podstawie: Janet Evanovich Po pierwsze dla pieniędzy (powieść)