Historia jest, wbrew pozorom, bardzo prosta. Mamy czwórkę ludzi w wieku, mniej więcej, 80 lat. Ich żywot dobiega końca, czas więc na pewne podsumowania i przemyślenia. Ich myśli, czyny i słowa poznajemy przez opowieść, którą snuje czworo aktorów: Dominika Ostałowska, Dorota Lewandowska, Łukasz Lewandowski i Krzysztof Stroiński.

Danny, który umiera pierwszy, wyznaje swojej żonie Sandrze, że bardzo ją kocha i że nauczył się od niej, że miłość musi być wzajemna – to pozwoliło mu nigdy jej nie zdradzić. Sandra, na swoim łożu śmierci, rok później, wyznaje Albertowi, najlepszemu przyjacielowi męża, że przez ten czas kochała jego. Miłość nie musi być wzajemna, mówi, opiera się na dawaniu. Po powrocie do domu Albert oznajmia swojej żonie Margaret, że zawsze kochał Sandrę i że ich ponad 50 lat małżeństwa to była miłość, ale nie tak prawdziwa, bo ta prawdziwa wymaga wzajemności (którą on miał z Sandą, Margaret natomiast nie miała jej od niego). W odpowiedzi Margaret wyznaje, że przez te lata miała romans z Dannym, miłość więc, tą wzajemną, zaznała.

Wszystko to dopiero pierwsze minuty przedstawienia, a już niejedna sztuka mogłaby się tu zakończyć. Na szczęście, wzorem zasady, że najpierw musi być wielkie bum, a potem napięcie powinno rosnąć, widz odkrywa kolejne elementy życia czworga znajomych. Każda postać przestawia te same sytuacje z życia wspominając ją ze swojego punktu widzenia i dokładając swoje emocje i niuanse – to one niszczą te iluzje.

Sztuka przedstawia kolejne iluzje – puzzle, które chwile potem okazują się zupełnie czymś innym niż nam się wydawało, a potem jeszcze bardziej stają się czymś innym, a potem… A potem umiera ostatni bohater i nagle widzimy całą historię – poznajemy cały obrazek ułożony z puzzli. Największa iluzja.

Urok subtelnej historii snutej przez świetnych aktorów wzmaga zespół muzyczny, który muzyką tworzy krótkie przerwy między poszczególnymi fragmentami opowieści.

Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, sztuka jest komedią. Śmieszną komedią. Nie jest jedną z tych, na których zarykujemy się ze śmiechu, ale zdecydowanie uśmiechamy się i bawimy dobrze – nawet, jeśli historia sama w sobie śmieszna nie jest ani trochę.

Jeśli jesteście fanami Czechowa na pewno odnajdziecie się w twórczości Iwana Wyrypajewa.

O miłości powiedziano już chyba wszystko. Wiele razy. Ale czy ją się w ogóle da zdefiniować bez ulegania pewnym iluzjom?

To kolejna sztuka z repertuaru Teatru na Woli, na której miałam okazję być i po raz kolejny przekonałam się, że jest to miejsce do którego chętnie wracam i będę wracać.

Autor: Iwan Wyrypajew
Reżyseria: Agnieszka Glińska
Czas trwania: około 85 minut
Premiera: 9 września 2011
Miejsce: Teatr Na Woli, Warszawa
Gatunek: komedia
OBSADA:
Pierwsza kobieta: Dominika Ostałowska
Druga kobieta: Dorota Landowska
Pierwszy mężczyzna: Łukasz Lewandowski
Drugi mężczyzna: Krzysztof Stroiński

Iwan Wyrypajew, urodzony w 1974 roku w Irkucku, to jeden z najbardziej znanych rosyjskich dramatopisarzy, zdobywca wielu nagród, autor m.in. „Snów”, „Lipca” i „Tańca Delhi”, reżyser filmów „Euforia”, „Tlen”. W 2009 roku Wyrypajew wyreżyserował w Teatrze Na Woli. „Lipiec” – poetycki monolog mordercy, który wypowiada Karolina Gruszka. W 2010 roku wyreżyserował w Teatrze Narodowym „Taniec Delhi” – rodzaj parodii współczesnego melodramatu rozpisanego na siedem jednoaktówek.

Amazonia (Teatr Na Woli) – recenzja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *