Czy da się wampiry opisać w specyficznej atmosferze subkultury oddającej im swoisty hołd w literaturze, muzyce i stroju? Autorka, na swój sposób, o to zadbała…
Sięgałam po Gothique Kyle Marffin z pewną obawą. Kupiłam tę książkę jakiś czas temu, zanim nastał ów ‘bum’ na romanse paranormalne, zafascynowana na nowo twórczością Rice i jej wampirami. Czy oczekiwałam czegoś konkretnego? Chyba nie. Przyznam otwarcie, że urzekła mnie okładka. Utrzymana w nastrojowych kolorach sepii, z wampirzycą wgryzającą się w kark mężczyzny, z cieniami nietoperzy, przypominała mi nieco klimaty Draculi Coppoli. Białe nazwisko autorki, żółty napis. Poniżej Opowieść o wampirach. I smużka krwi ściekająca po nagich plecach, lśniąca…. Nie ma co, jest COŚ w okładce, co sprawia, że nie mogłam przejść koło niej obojętnie.
Zerkam na tył okładki… i czytam:
Witajcie w Gothique!
Umrzecie z zachwytu…
Brew podjechała mi w górę. Nie ma co; wczytałam się głębiej, i jako (przyznaję się bez bicia, zakłamana fanka RPG, gotyku w całej objętości i szerokości) nieomal umarłam z zachwytu przy pierwszym czytaniu.
Co czeka nas na kartach tej liczącej z grubsza 455 stron ksiązki, wydanej na żółciejącym papierze niskiej jakości i w miękkiej okładce? Wiele. A może nie za wiele, zależnie od gustów czytelniczych. Mówię to uczciwie, bowiem zanim usiadłam do pisania tej recenzji, zapytałam o zdanie kilka osób, które z ksiązką miały styczność. Sama zresztą też po dwóch latach odświeżyłam tą lekturę, z pewną obawą o to, co zastanę.
Zastałam to, co mówili krytycy lektury: wiele nylonu, czerni, androgenicznych istot (autorka zresztą nader lubuje się w tym słowie), czerni, nylonu, czerni, czerni, plastikowych fetyszy, nylonu i szyfonu, czerni, czerni i… wspominałam o czerni. A i czerni. No i czerni. Z pewnym bólem serca musiałam przyznać sama przed sobą, że postacie przedstawione tu, jako fani RPG i gotyku są zbyt bezpłciowi, zbyt miłujący czerń, wychudzeni i jednakowi. To, co za pierwszym razem mnie zafascynowało, z kolejnym czytaniem sprawiało, ze robiłam się zniesmaczona i jakby… zniechęcona? Owszem, sama lubuje się w czerni, jednak w przypadku autorki COŚ poszło w nie tę stronę, w jaką powinno, a usiłując przedstawić znudzone środowisko zblazowanych amerykańskich gotów, zafiksowanych na punkcie wampirów, RPG i gotyckich horrorów (Byron, Shelley, etc.), merlota i imprezowania do białego rana, nieco przesadziła. Odrobinę mniej skupiania się na wyglądzie, czerni i czerni, a nieco więcej na charakterach postaci. I byłabym w raju. Dosłownie.
Fabuła koncentruje się wokół tytułowego Gothique. To klub dla fanów mroku w Chicago. Świeżo powstały, tajemniczy, promujący mrok i czerń. Wszystko zaczyna się od morderstwa pewnej pani redaktor w dosyć poczytnym piśmie mody. Potem naczelny grafik w owym piśmie zaczyna kręcić nosem na androgeniczne dzieciaki, wystylizowane niczym żywe trupy (nie dziwię mu się, sama nie przepadam za szkieletami w tiulach)…. a siostra zmarłej naczelnej dostaje w tym piśmie pracę. Wygląda na mało interesujący plan? Fabuła mogła dawać setki możliwości, działań i rozwiązań. Miast tego mamy: Jeffa, redaktora naczelnego Charde Magazine, który zatrzymał się w latach, kiedy modne były kowbojki i nie rozumie mody na czerń, jego córkę, Jacks, która wraz z przyjaciółką wplątuje się w mało sympatyczne podziemia tego „mrocznego klubu”, Terri, sympatyczną, malutką panią detektyw, która pomaga Jeffowi w śledztwie oraz Coolen, siostrę zamordowanej, która wraz z Cass’em, przyjacielem (gejem). zostajewplątana podziemne interesy Gothique. Staruszek Frank, wraz ze swym wiernym psem walczy z wampirami. I… właśnie owe tytułowe wampiry.
Czym się różnią od reszty krwiopijców bez skrzydełek o rozmiarach typowych dla homo sapiens? Cóż…. Analizując ich zachowanie – niczym. Z łatwością, wręcz dziecinną, wtapiają się w tło gotyckiej otoczki. Z lubością tworzą kolejne wampiry, piją krew w sposób tak wyuzdany, że aż erotyczny, i snują się po wszystkich kartach książki jak upiory. Dwa z nich, na które warto (trzeba?) zwrócić uwagę to Marek i Ariadnie. Ich wzajemne relacje, dotyczące innych wampirów i samego klubu są przedstawione zaskakująco, realistycznie i wręcz z perfekcją, której brak w przypadku innych bohaterów. Chyba w zasadzie dla tych dwóch postaci przebrnęłam przez całość książki, niemal płacząc nad przedstawieniem subkultury w sposób wyolbrzymiony, przerysowany i zdecydowanie przypominający mi Emo w czerni i bieli, niż prawdziwych gotów.
Zło przybiera na kartach książki aż nazbyt realną postać i często trudno jest odróżnić dobrych od złych. Koszmar, jaki się rozpętał, chwilami jest straszny, a chwilami jednak tak przekoloryzowany i nierzeczywisty, że aż śmieszny. Wszystko to okraszone scenerią nocy, półmroku, polane merlotem i zroszone krwią napalonych seksualnie nastolatków. Wspomnę też, w książce homo- i heteroseksualność są oddzielone linią tak płynną, ze wręcz zamazującą się.
Uczucia mam mieszane. Polecam do czytania… na jeden raz – dla fanów wampirów innych niż obecnie są modne – bez brokatu i miłości do śmiertelnych nastolatek. Książkę potraktować trzeba z przymrużeniem oka. Choć zachwalane jest to jako horror i opowieść o przeklętej miłości, dla mnie było to…. Cóż. Trudne do określenia czytadło. Ni pies, ni wydra, ni romans, ni horror. Dla osób, które znają subkulturę gotyku, będzie to nieco naciągane przedstawienie światka zafascynowanego wampirami. Autorka na samym końcu pisze, że zwyczajnie subkultura ta była dla niej tylko punktem wyjścia dla opowieści (co tłumaczy wiele niedociągnięć lub też nadinterpretacji). Niestety, sama się przyznaje do cynizmu swego wieku, patrząc na subkultury…. Na czym cierpli też ksiązka, w zamierzeniu mająca przedstawiać pewną subkulturę, a na prawdę będąca jej parodią i próbą umieszczenia w ramach, w które się nie mieści.
Autorka: Kyle Marffin
Tytuł: Gothique. Opowieść o wampirach
Tytuł oryginalny: Gothique. A Vampire Novel
Data wydania: 2000 (USA), 2007 (PL)
Wymiary: 150×240 mm
Liczba stron: 454
Oprawa: miękka
Wydawca: Zysk i S – ka
ISBN: 987-83-7506-061-4
Gatunek: horror