Nick Quinn, główny bohater książki 13 godzina, ma więcej szczęścia niż ja; jednak jego sytuacja jest nie do pozazdroszczenia. Trudno nazwać szczęściarzem kogoś, kogo poznajemy na posterunku policji, gdzie jest przesłuchiwany w charakterze podejrzanego o morderstwo swojej żony. Dowody są niezbite: antyczna broń, z której zastrzelono Julię Quinn, ma na sobie odciski jego palców.
Nick jest załamany. Wie, że jest niewinny, ale nie ma na to żadnego dowodu. Bo jak można udowodnić przed sądem lata miłości, szacunku, przywiązania i szczęścia? Nie da się. Ratunkiem dla Nick okazuje się prawnik, który zjawia się znikąd, zostawiając bohatera ze złotym zegarkiem i listem. Jednocześnie nakazuje mu jak najszybciej wydostać się z komisariatu i zrobić wszystko, by uratować Julię.
Nickowi nie trzeba tego dwa razy powtarzać. Pogrążony w smutku i rozpaczy, jest gotowy ocalić ukochaną kobietę za wszelką cenę. Z listu dowiaduje się, że będzie się cofał w czasie, dwanaście razy, co da mu szansę na uratowanie Julii. Jedynym warunkiem jest, by Nick nie pozwolił sobie odebrać zegarka – inaczej wszystko stracone. Szalone? Oczywiście! Ale bohater po śmierci żony nie ma już nic do stracenia, a zyskać może wszystko. Dlatego praktycznie bez namysłu rzuca się w wir wydarzeń, wracając do przeszłości. Początkowo uratowanie Julii zdaje się banalnie łatwe: przecież wystarczy, żeby jej nie zastrzelono! Niestety, to nieprawda: sprawa okazuje się bardzo skomplikowana, a każde kolejne cofnięcie w czasie pociąga za sobą dodatkowe komplikacje.
Zarówno akcja, jak i fabuła są zbudowane po mistrzowsku. Z każdym czynem głównego bohatera odkrywamy coraz więcej intrygujących faktów, których on sam nie zawsze jest świadom. Przy okazji budowa rozdziałów i podrozdziałów sprawia, że chce się czasem krzyczeć do postaci, by zrobiły to, lub nie robiły czegoś innego.
Rzeczą, która budziła mój niepokój przed lekturą, jest kwestia podróży w czasie i związanych z tym zależności, choćby słynnego paradoksu dziadka. Wiele godzin przegadałam o tym ze znajomymi, więc poglądy mam dość ustalone, trzymające się logiki. Nieco obawiałam się, jak z tematem tak niejasnym poradzi sobie Richard Doetsch. Z radością przyznaję, że mnie nie zawiódł! Książka pod tym względem – jak i każdym innym – jest dopracowana w najmniejszych szczegółach; autor nie gubi się w detalach ani ustalonej koncepcji zasady działania podróży w czasie, nie zapomina o najmniejszych nawet detalach.
Przy całym wątku fantastycznym nie można zapomnieć, że książka to naprawdę świetne połączenie kryminału i thrillera. Nick Quinn jest w zasadzie pozostawionym samemu sobie człowiekiem, którzy szuka mordercy żony, by go powstrzymać. Może polegać tylko na sobie, a potrzebną pomoc uzyskiwać podstępem. Jednocześnie mamy tu też wątek spektakularnego, bo praktycznie pozbawionego jakichkolwiek śladów sprawcy, włamania do domu jednego z najbogatszych ludzi w Byram Hills, a w tle ogromną katastrofę lotniczą, w której ginie dwieście osób. Doetsch świetnie radzi sobie z łączeniem poszczególnych wątków, nie wyjawiając czytelnikowi swoich zamiarów; dzięki temu finał książki naprawdę zaskakuje. Mnie samą przy tym bardzo wzruszył: przez ostatnie strony ryczałam jak głupia.
Autor świetnie uchwycił ludzkie zachowania i emocje w obliczu różnych przeciwności losu. Jego postacie, nawet te trzecioplanowe, są żywe: nie czuje się sztuczności w ich zachowaniu ani w języku. Niemal niedostrzegalnie jesteśmy wciągani w przeżycia bohaterów tak bardzo, że zaczynamy się zastanawiać: „jak ja bym zareagowała?”.
Książka jest świetnie napisana i bardzo ciekawie zbudowana: zamiast rozdziału pierwszego mamy dwunasty – to nie błąd w druku, tylko świadomy zabieg autora. Język jest żywy i przystępny, niezwykle barwny, dopasowany do charakteru poszczególnych postaci; nie sądzę, żeby mógł kogoś znudzić. Ogromną ulgę sprawił mi fakt, że w książce, która tak bardzo mi się podoba, nie ma błędów. Najmniej emocji wzbudza okładka, która jest dość charakterystyczna dla wydawnictwa, choć jednocześnie nabiera dodatkowego wymiaru w kontekście fabuły.
Podoba mi się… nie jestem pewna, czy to właściwe określenie na 13 godzinę. Jak do tej pory, a mamy już grudzień, to najlepsza książka jaką przeczytałam w tym roku. Jestem nią szczerze zachwycona i będę pilne wypatrywać kolejnych tytułów Doetscha. Polecam ją z czystym sercem absolutnie każdemu, w szczególności fanom opowieści o podróżach w czasie. Naprawdę świetna pozycja na rynku wydawniczym.
Autor: Richard Doetsch
Tytuł: Trzynasta godzina
Tytuł oryginalny: The 13th Hour
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Andrzej Szulc
ISBN: 978-83-7659-514-6
Wydawca: Wydawnictwo Albatros Andrzej Kuryłowicz
Oprawa: miękka
Format: A5
Liczba stron: 416
Data wydania: 7 października 2011
Gatunek: kryminał, thriller, fantastyka