Trio Simon Pegg – Nick Frost – Edgar Wright szturmem wdarło się na filmową scenę i umościło sobie na niej wygodne gniazdko. W przeciwieństwie jednak do wielu twórców produktów kinematografii średniej klasy w pełni na to zasłużyli: ich Wysyp żywych trupów okazał się znakomitym połączeniem angielskiego humoru, romantycznej komedii i kina zombie, niepozbawionego zresztą satyrycznego żądła. Kolejny obraz – Hot Fuzz – potwierdził talent autorów, serwujących widowni absurdalną, pełną czarnego humoru komedię, która bezlitośnie wyśmiewała hollywoodzkie standardy kina akcji oraz brytyjskie seriale kryminalne. Jednak następny film, sięgający po gatunek sci-fi – Paul, powstał juz bez udziału Wrighta, który wolał zająć się Scottem Pilgrimem. Czy jego nieobecność przełożyła się na poziom filmu? Niewątpliwie tak. Czy jednak w efekcie Paul okazał się obrazem nieudanym? W żadnym wypadku!
Brak Wrighta najbardziej odczuwalny jest w sposobie montażu oraz humorze. W przypadku tego pierwszego zabrakło tak lubianych przeze mnie szybkich cięć, powtórzeń (jak to było w Wysypie…) i nagłych najazdów kamery, które budowały napięcie i komizm. Zdecydowanie większą różnicę widać jednak w kwestii gagów. Mam wrażenie, iż w przypadku wspomnianych dwóch filmów tria, dowcip był budowany przede wszystkim poprzez przeciwstawienie sobie absurdalnych wydarzeń i całkowitej powagi; reakcje i działania bohaterów nie licowały ze zdarzeniami na ekranie, a z tego dysonansu wypływał efekt komiczny, wzbogacony dodatkowo odwołaniami do popkultury. Paul jest pod tym względem zdecydowanie inny: historia dwóch angielskich nerdów, którzy przybywają do Ameryki na Comic-Con, a następnie pakują się w kosmiczną intrygę z pyskatym, zielonym ludzikiem bazuje raczej na efekcie obcości. Z jednej strony mamy kontrast między dwoma odrobinę dziecinnymi Brytolami i światem Ameryki, który pod względem ilości dziwaków przebija niejeden film SF, z drugiej zaś – spotkanie owych nerdów z istotą pozaziemską, tytułowym Paulem. W efekcie humor oscyluje gdzieś pomiędzy „amerykańską” dosłownością, skupioną w dużej mierze na seksualności i kwestiach religijnych (posądzenie chłopaków o bycie gejami, wyrywanie Ruth z objęć zaściankowego chrześcijaństwa i wiary w kreacjonizm), a „brytyjskim” absurdem (początkowe sceny na Comic-Conie). Ten pierwszy rodzaj zdaje się momentami przeważać (trochę szkoda, bo niektóre kawałki, jak np. modlitwę Ruth po ujrzeniu kosmity można było sobie odpuścić), ale tę bezpośredniość w pewien sposób równoważy relacja dwójki głównych bohaterów z Paulem – spokojnych, nieco infantylnych fanów fantastyki z pyskatym, wulgarnym i cwanym kosmitą.
Nie bez znaczenia jest też nasycenie filmu masą odwołań do znanych produkcji kinowych, komiksu i popkulturowych stereotypów; twórcy dobrze wykorzystali możliwości, jakie dawała wspólna podróż miłośników SF z istotą, która po części ów gatunek stworzyła (scena z rozmową telefoniczną ze Spielbergiem – coś wspaniałego). Paul to bez wątpienia obraz stworzony dla ludzi pokroju postaci, jakie kreują Frost i Pegg; zakręconych, uwielbiających złe kino i gumowe potwory oraz zbierających tony komiksów i figurek ze Star Wars. Oni właśnie najmocniej docenią nie tylko zapożyczenia na poziomie konwencji (film drogi zmiksowany z romansem i SF spod znaku E.T.) oraz kreacji postaci (groteskowi agenci federalni, postać grana przez Sigourney Weaver), ale i te malutkie, dotyczące chociażby „potwornej” walki w wąwozie, tańca z Rocky Horror Picture Show czy też gagu z donutami (dosadny, przyznać trzeba, ale lubię ten moment).
Ale czym byłoby to wszystko, gdyby nie znakomite kreacje aktorskie? Frost i Pegg po raz kolejny pokazali klasę, tworząc wizerunki ni to bohaterów, ni to dziwaków czy frajerów. Ktoś mógłby zarzucić, że wpadli w schemat i wciąż grają tę samą rolę (nieco mądrzejszy i sprytniejszy Pegg, infantylny i przygłupi Frost), jednak czyż tego samego nie dałoby się powiedzieć o Flipie i Flapie czy Chaplinie? Oni też wyzyskiwali pewne schematy, opierali się na określonych konwencjach i czynili to znakomicie. Tandem Frost – Pegg świetnie oddał lekkie zagubienie (czy też zakręcenie) Brytoli w dziwnym i nieco dzikim kraju, jakim jest USA (nie wspominając o fakcie, że nie każdy spotyka na pustyni prawdziwego kosmitę). Jednak – jakkolwiek ich gra była bez zarzutu – zupełnie przyćmił ich Seth Rogen w roli Paula. Posługując się tylko swoim głosem (i wygenerowanym komputerowo ufokiem) zupełnie skradł przedstawienie: wyszczekany, ordynarny lekkoduch i wymądrzający się cwaniak, a jednocześnie gotowy do poświęceń przyjaciel i znakomity, choć nieco kłopotliwy kompan – Paul od razu budzi sympatię widza, który z przejęciem obserwuje jego przygody i niekiedy pokręcone pomysły.Dobrze spisał się także drugi plan: Jason Bateman jako twardy jak granit i nieustępliwy agent Zoil, Kristen Wiig w roli nawróconej Ruth (choć moim zdaniem ta postać była nieco zbyt przerysowana) oraz Joe Lo Truglio i Bill Hader jak dwóch przygłupich federalnych.
Jedną z niewielu wad Paula, obok nieco zbyt dosadnego humoru i „amerykańskich” gagów, jest jego wąsko określony target: dla mnie jest to komedia stricte dla nerdów – to oni wyciągną z tego filmu najwięcej radości, odkrywając nawiązania intertekstualne, gry z kanonem, wreszcie gagi odwołujące się do konkretnych schematów czy stereotypów (nie wspominając o radości, jaką daje oglądanie filmu o ludziach podobnych do siebie – zwłaszcza że reżyser, Greg Mottola, przedstawia to środowisko nie bez złośliwości, ale i ze sporą sympatią). Osoby, które nie siedzą w gatunku, na starcie stracą sporo żartów i okazji do śmiechu, a tym samym zapewne zrażą się do filmu. Ale cóż, to już nie mój problem – ja bawiłem się na Paulu znakomicie. Ale donuty będą mi się teraz kojarzyć jednoznacznie…
Reżyseria: Greg Mottola
Scenariusz: Nick Frost,Simon Pegg
Czas trwania: 1 godz. 44 min.
Gatunek: Komedia, Przygodowy, Sci-Fi
Premiera: 14 lutego 2011 (Świat)
Premiera na DVD: 13 października 2011 (Polska)
Występują: Mia Stallard, Seth Rogen,Simon Pegg,Nick Frost,Jeremy Owen,Jeffrey Tambor,Nelson Ascencio,Sigourney Weaver
Muzyka: David Arnold
Zdjęcia: Lawrence Sher
Produkcja: Francja, Hiszpania, USA, Wielka Brytania