Mówca umarłych„Prosiaczki nie gustują w lekkich komediach”


Języki nordyckie — powszechne w świecie Endera — rozróżniają cztery stopnie obcości. Pierwszy to zwyczajny cudzoziemiec, drugi to też człowiek, ale z innego świata. Trzeci stopień to ramen — ale, szczęśliwie dla niego, uznawany przez ludzi za człowieka, choć to inny gatunek, z odległego świata. Czwarty stopień — varlese, zwierzęta albo uznane za takowe, to potwory, których człowiek nie potrafi zrozumieć ani odgadnąć ich zamiarów. W tym ostatnim przypadku zasada ogólnej projekcji, w której ludzie przypisują swoje wady obcym rasom, może skończyć się ksenocydem (wyniszczeniem całej obcej rasy), tak jak to miało miejsce w pierwszej odsłonie przygód Andrew Wiggina — Grze Endera.

W Mówcy umarłych poznajemy genezę potencjalnego ksenocydu tzw. prosiaczków. Tego, czy do masowego „obcobójstwa” dojdzie, dowiemy się w kolejnej odsłonie cyklu, Ksenocydzie — ale o tej historii przy innej okazji.


Lusitania, na której dzieje się akcja Mówcy umarłych (nazwa planety brzmi wymownie dla tych, którzy pamiętają, co stało się z amerykańskim statkiem pasażerskim o tej samej nazwie w 1915 roku), podzielona została na dwie strefy. Ta, którą zamieszkują ludzie, kojarzy się z  niewielkim miasteczkiem. Posiada własną, choć raczej nieskomplikowaną strukturę władzy, świecką i duchowną. W drugiej mieści się rezerwat, który stanowi leśne królestwo prosiaczków. Te osobliwe stwory przypominają ludzi — trochę w pozie, może nieco w zachowaniu, które intryguje badających je naukowców — ale częściej wzbudzają niepokój, a na pewno przerażenie u wszystkich mieszkańców Lusitani, kiedy dokonują bestialskiego mordu na jednym z badaczy.

I właśnie w tym samym czasie na Lusitanię z odległej planety zostaje wezwany Ender jako mówca umarłych. A podróży, niestety, nie mierzy się w kilometrach, tylko latach, więc Andrew Wiggin, jakiego znamy z Gry Endera to nie ten sam człowiek, a raczej zabójca robali po przejściach (patrz: Ender na Wygnaniu wydany niedawno w Polsce). Zadaniem Endera jako mówcy jest głoszenie prawdy o zmarłym, ale przede wszystkim — i to jest jego ukryty  cel — bohater chce zrozumieć prosiaczki, by uchronić je przed ludźmi, którzy zamierzają je unicestwić.

Mówcy pracują na wielu planetach: służą tym, którzy nie uznają żadnego boga, ale wierzą w wartość, jaką daje życie. Mówcy mogą przybyć na wezwanie, by opowiedzieć prawdę o zmarłym, bo prawda, jak wiadomo, wyzwala i jest lepsza od nachalnej spowiedzi wymuszonej przez kanony wiary. To, czy mówca na Lusitani bardziej przysłuży się sobie, mieszkańcom planety, czy prosiaczkom, niech czytelnik sam oceni.

Card skupia się na postawie człowieka wobec obcej cywilizacji, ukazuje tę jego butę, która wynika z wiary ludzi we własną supremację kulturową — nie jest on w stanie nawet sobie wyobrazić, że mógłby czegokolwiek nauczyć się od prosiaczków. „Wszystkie istoty niższe umierają z zazdrości, bo nie miały szczęścia urodzić homo sapiens”— to tylko brzmi jak dobry żart.

Książka — przy okazji opisu badania zabójstwa człowieka przez prosiaczki, a także poprzez odwołanie do dokonań Endera z pierwszej części — zadaje pytanie, czy morderstwo można w ogóle uzasadnić. Nie pokuszę się o odpowiedź, chyba, że założę własną sektę. Nie wiem nawet, czy czytelnik znajdzie satysfakcjonujące go odpowiedzi u Carda, ale czasami wystarczą same pytania. Czasami jednak od responsów ważniejsze są same pytania.

Wzmiankowani na kartach powieści kalwiniści uważali, że można odrzucić wpływ motywów człowieka na osąd jego czynu, czyli, że uczynki po prostu są same w sobie złe lub dobre. Ale tu rodzi się pytanie: do której z tych prostych kategorii zaliczyć unicestwienie obcej cywilizacji, do której ludzie odnieśli się z przesadną obawą, bo jej nie dobrze nie poznali? I jeszcze inaczej: czy morderstwo jest morderstwem bez względu na to, czy niszczy się ramen, czy varlese?

O uzasadnienie mordu, nawet masowego, u ludzi raczej nietrudno. Może powstać cały aparat propagandowy, który rozjaśni blaskiem chwały każde bestialstwo, powstanie nawet filozofia zbrodni. Jeżeli więc w przyszłości człowiek spotka ramen albo varlese, nie będzie to wróżenie z kart, gdy przepowiem obcym kosmiczny holocaust. Oczywiście, tylko w przypadku, gdy homo sapiens okaże się szybszy, bo wiadomo przecież, że to właśnie on może zostać przypisany do kategorii varlese. I — wybaczcie żarcik — tego nam życzę, bo przecież co to za życie z takimi wyrzutami, jakie po unicestwieniu robali miał Andrew Wiggin.

W twórczości Carda pojawia się oczywiście wątek religijny. Nie wiem, co autor chciał przekazać, wiem jednak, co ja na ten temat sądzę, chociażby po przeczytaniu lektury jego dzieła. Chrześcijaństwo to sekta, która przetrwała wieki, a jej największą zbrodnią jest to, że chciałaby mieć monopol na religię, co widać na Lusitani. Chrześcijaństwo to sekta, która musi przystosować się do nowych warunków i znaleźć w dekalogu odpowiedź na pytanie, co z ramen, co z varlese. Chrześcijaństwo to sekta, która skazana jest na niepowodzenie. Będzie miała swoich kunktatorskich wyznawców, ale gdy przyjdzie czas, ci, którzy szanują życie, wezwą mówcę umarłych. Zresztą „cóż to za religia w porównaniu z taką, gdzie widzisz swoich bogów, możesz ich dotknąć”, bo tego doświadczają prosiaczki.


Mówca umarłychNa koniec ulubiony cytat…
„Zmieniam się między jedną a druga ksiązką, ponieważ każdy kolejny świat zmienia mnie trochę, nawet wtedy gdy piszę jego historię”, mówi siostra Endera.

…i dowcip, a tych w książce niemało:
„— Czas jest rzeczą ulotną i niematerialną. Jak powiedział Shakespeare: Azaliż po to czas zabijałem, by teraz czas mnie zabijał.
— Co to znaczy „azaliż”?
— Tyle co „czy”.
— To czemu cytujesz faceta, który nawet nie zna starku?”

Gdybym miał pokusić się o punktację, czego nigdy nie robię, dałbym 10/10, bo to książka, która mnie zafascynowała 10 lat temu… i fascynuje nadal. Dużo tu socjologii, ale także tych „przyziemnych” zachowań i emocji ludzkich, takich jak chociażby zazdrość, miłość. Ludzie tutaj są ciekawi zarówno siebie, jak i otaczającego ich świata.
Warto samemu sprawdzić.

Wszystkie cytaty pochodzą z „Mówcy umarłych”.

Autor: Orson Scott Card
Tytuł oryginału: Speaker for the Dead
Wydawnictwo: Prószyński Media, Prószyński i S-ka , Marzec 2010
ISBN: 978-83-7648-344-3
Liczba stron: 376
Wymiary: 140 x 200 mm
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa

Autorem recenzji jest Michał Krzywicki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *