Hotel Zaświat to dziwna książka. Dziwna pozytywnie, jednak dziwna dziwnością niezaprzeczalną w żaden sposób. Promowana jest jako thriller, choć z thrillerem łączy ją tylko poćwiartowany truposz, którego szczątki co rusz znajduje główny bohater, w dodatku w miejscach dość osobliwych. Poza tym Hotel Zaświat to interesująca gra z konwencją, z technikami narracyjnymi, z samą materią powieści. Przede wszystkim jednak jest powieść Borkowskiego niewątpliwie grą z czytelnikami i ich oczekiwaniami. Lubimy przecież schematy, lubimy reguły, lubimy wszystko, co znamy, w czym poruszamy się dość pewnie. Przemysław Borkowski ma to gdzieś…
Kategoria: Proza polska
„Zapomnij patrząc na słońce” Katarzyna Mlek – recenzja
Wszyscy miewamy złe sny. Niektórych nie pamiętamy, z innych budzimy się z krzykiem. Nie zastanawiamy się jednak, co zrobić, by więcej nie śnić koszmarów. Wstajemy rano, patrzymy na słońce i zapominamy. Jednak czy można zapomnieć o śnie, który towarzysz nam każdej nocy?
„Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich”, Małgorzata Gutowska-Adamczyk
Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Ale na wszelki wypadek napomknę, że jest ona absolwentką Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST i autorką bestsellerowej trzytomowej sagi Cukiernia Pod Amorem. Oczywiście napisała wiele więcej i ma na swoim koncie również sukcesy z innej ‘branży’, ale nie ma tu miejsca, by o nich mówić. To, co mnie przekonuje w książkach, które wyszły spod jej pióra, to świadomość, ile pracy włożyła w przygotowanie danej pozycji, ile godzin musiała spędzić nad zgromadzonym materiałem, przez jak wiele literatury przebrnęła, by uzyskać (rewelacyjny) efekt końcowy. Jej najnowsza książka – Podróż do miasta świateł. Róża z Wolskich jest tego doskonałym przykładem. Łącząc wiedzę i informacje o Paryżu z czasów La Belle Époque z różnych źródeł, stworzyła powieść, której bohaterowie są niezwykle wiarygodni, tematyka ciekawa, realia historyczne wzorcowo nakreślone, a całość wypada bardzo przekonująco, wręcz bez zarzutu.
„Pigułka wolności”, Piotr Czerwiński – recenzja
Kliknięcie wprawia w ruch kulę ziemską, kliknięcie ją zatrzymuje. Ludzie do dzisiaj nie zdają sobie sprawy z tego, jaka odpowiedzialność ciąży na jednym kliknięciu. Trudno dyskutować z tym faktem w dzisiejszym świecie. Większość z nas nie wyobraża sobie życia bez internetu, a znaczna część nie potrafi funkcjonować bez portali społecznościowych (wśród nich na pierwszy plan w naszym kraju wybija się popularny FB). Podobno, jeśli nie ma Cię na Facebooku, nie istniejesz, a przecież każdy chce zaistnieć… Masowo więc tworzymy intrygujące profile, wymyślne fanpejdże, wciągając się coraz bardziej w wirtualny świat, w którym mamy przyjaciół, o których nic nie wiemy i w którym wierzymy we wszystko, co umieszczone w sieci… Piotr Czerwiński w swojej najnowszej książce Pigułka wolności przygląda się „pokoleniu kciuka” w panującej wszechobecnie atmosferze konsumpcjonizmu, cyfrowej niewoli i popkulturze, w której siedzimy po uszy. Do jakich wniosków dochodzi?
„Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji”, Anna Ikeda – recenzja
Życie na prowincji jest mi obce. Jestem typowym mieszczuchem i dobrze mi z tym. To nie oznacza, że nie lubię wsi, wręcz przeciwnie. Świetnie tam odpoczywam, ładuję akumulatory i mam okazję zbliżyć się do natury, której często brakuje mi w zatłoczonym mieście. Kiedy otrzymałam możliwość zwiedzenia egzotycznej prowincji, zrobiłam to bez wahania. Nie była to jednak tradycyjna podróż, ale wyprawa palcem po mapie śladami Anny Ikedy na podstawie jej książki Życie jak w Tochigi. Na japońskiej prowincji. Zapraszam także Was, szlak już przetarty i bardzo ciekawy, więc pakujcie się i w drogę!
„Dzieła zebrane” t. III, Ireneusz Iredyński – recenzja
Tom trzeci Dzieł zebranych różni się od pozostałych, gdyż ogranicza się do jednego utworu. Jest to wydana w 1975 roku mikropowieść Manipulacja, która została ciepło przyjęta przez krytykę. Nie oznacza to, że nie było oponentów, twórczość Iredyńskiego zawsze budziła skrajne emocje. Manipulacja w dużej mierze opiera się na biografii autora. Jest utworem dosyć awangardowym, wykorzystuje elementy surrealizmu i groteski. Tym razem spoglądamy ironicznym okiem autora na rolę artysty i jego sztuki oraz na mechanizm, który powoduje, w jaki sposób widz odczytuje jego intencje.
„Spowiednik rzeczy”, Wojciech Bauer – recenzja
Nie nachodzi Was czasem ochota, by rzucić swe dotychczasowe życie, uciec przed zgiełkiem codzienności i zaszyć się gdzieś na spokojnej, malowniczej prowincji, gdzie czas niespiesznie przesypuje się w klepsydrze? Czyż nie byłoby to idealne miejsce na to, by zatrzymać się w gorączkowym pośpiechu, odetchnąć pełną piersią, wsłuchać w swój wewnętrzny głos, wyartykułować własne potrzeby i pragnienia, nadać życiu wymarzony bieg?
„W plątaninie uczuć”, Gabriela Gargaś – recenzja
Czytanie książek przeznaczonych dla kobiet obarczone jest pewnym niebezpieczeństwem. Po pierwsze, jest ich obecnie na rynku zatrzęsienie (o jakości nie wspominam), po drugie – właściwie zajmują się dość banalną tematyką, więc wiele osób nie porywa, a po trzecie – jeśli ich autor(-ka) nie ma znanego nazwiska, nie wystąpił(-a) w żadnym telewizyjnym show, jego/jej książka może pójść w niepamięć dość szybko, albo prawie w ogóle nie zaistnieć w świadomości czytelnika. Zasiadając do książek pisanych dla kobiet i przez kobiety siadam z rezerwą. Tym razem było podobnie. Na dodatek odstraszająca okładka i kompletnie obce mi nazwisko autorki. W plątaninie uczuć Gabrieli Gargaś, drugiej powieści po debiutanckim Jutra może nie być z 2011 roku, przerażało mnie też objętością. Ku mojemu ogromnemu zdumieniu, powieść tej polskiej autorki (z zawodu ekonomistki) przeczytałam jednym tchem, bo znalazłam w niej dużo skrajnych uczuć, wiarygodnych zawirowań życiowych i przyjemny styl.
„Trans-Atlantyk”, Witold Gombrowicz – recenzja
Gombrowicz wielkim pisarzem był. Twórcę tego kalibru poznać można po podziale odbiorców, którego jest przyczyną. Pierwszy z obozów tworzą jego wyznawcy. Ci z kolei dzielą się na miłośników w pełni rozumiejących przekaz mistrza oraz na tych, którym w zupełności wystarcza widok szanowanego nazwiska wśród własnych, rzadko eksploatowanych zasobów książkowych. W opozycji do grona zwolenników stoją zawzięci krytycy. Arsenał przeciwników jest z reguły niezwykle bogaty, obejmuje on bowiem zarzuty wobec treści zawartych w publikacjach kontrowersyjnego autora, formy przez niego stosowanej, a nierzadko nawet życia prywatnego. Witold Gombrowicz zadowolił obie grupy odbiorców, wprowadzając swój Trans-Atlantyk na szerokie wody rynku wydawniczego. Dzieło zatonęłoby prawdopodobnie pod wpływem fali negatywnych komentarzy, gdyby nie pogotowie ratunkowe w postaci czytelników zachwyconych gombrowiczowską prozą.
„Chodziło o miłość”, Robert Rient – recenzja przedpremierowa
Współczesna literatura coraz chętniej i śmielej bierze na siebie rolę terapeuty i zamiast opowiadać o uczuciach i emocjach przy użyciu całego arsenału poetyckich środków stylistycznych, bez ogródek, rzeczowo i wręcz z lubością dokonuje ich wiwisekcji, niejednokrotnie łamiąc przy tym rozmaite kulturowe tabu, dotykając najintymniejszych sfer psychiki, koncentrując się na najdziwaczniejszych aspektach ludzkiej natury. Bardzo często ten psychologiczny ekshibicjonizm służy jedynie chęci szokowania i wzbudzania taniej sensacji, rzadko owocuje głębszą refleksją.