Już wkrótce ukaże się interesująca książka, która na postać jednego z największych wodzów w historii Rzeczypospolitej rzuci nowe światło…
Iwona Kienzler, autorka specjalizująca się w intrygujących biografiach ważnych historycznych postaci, których losy i sylwetki opisuje przez pryzmat ich życia osobistego, tym razem zainteresowała się Józefem Piłsudskim, który, będąc wielkim mężem stanu, miał jednocześnie bogate i burzliwe życie osobiste.
Premiera książki planowana jest na 27 września.
Kraków, 1959 rok.
Już na 21 września Wydawnictwo Bukowy Las zaplanowało premierę powieści historycznej Kochanka Słońca, opowiadającej historię romansu króla Francji Ludwika XIV oraz Ludwiki de la Vallière, pięknej młodej amazonki, która zdobyła serce charyzmatycznego monarchy, zwanego Królem Słońce. Autorką książki jest Sandra Gullard, która zasłynęła trylogią poświęconą Józefinie, żonie Napoleona.
Mimo mojej niewątpliwej sympatii do Pamiętnika z powstania warszawskiego nie należę do fanek Mirona Białoszewskiego. Za mało poznałam jego twórczość, choć zawsze pociągała mnie ta jego oryginalność, zainteresowanie słowem, rzeczami banalnymi czerpanymi z codzienności. Kiedy więc ukazał się Tajny dziennik, określany mianem najważniejszego wydarzenia literackiego 2012 roku, postanowiłam się „poprawić” i najpierw poznać pisarza, a dopiero później jego dzieła. Nie ukrywam, iż ta „domowa epopeja”, jak się określa najnowszą publikację Białoszewskiego, zaskoczyła mnie. I nie chodzi o liczbę stron, ale o fakt, iż napisać prawie 1000 stron o szarej rzeczywistości PRL-u, życiu codziennym, zwyczajnym, pozbawionym spektakularnych wydarzeń jest nie lada wyczynem.
Joannie I Kastylijskiej, córce arcykatolickiej pary królewskiej – Izabeli Kastylijskiej i Ferdynanda Aragońskiego, Historia ukuła przydomek Szalona. I to nie tylko dlatego, że – jak twierdzi wielu uczonych – dotknęła ją dziedziczna choroba rodu Trastamara, depresja maniakalna, którą pogłębił 46 – letni pobyt w dożywotnim więzieniu w twierdzy Tordesillas (swoją drogą, któż pozostałby przy zdrowych zmysłach w podobnych okolicznościach?), lecz zważywszy na bezprzykładną odwagę, zaciekłą determinację, zadziwiającą bezkompromisowość i niezwykłą pomysłowość, jakimi kierowała się, walcząc o należne jej dziedzictwo z męską pychą, próżnością, ambicją, żądzą władzy oraz skrajną mizoginią. Jej burzliwe losy, wyrządzone jej krzywdy i długoletnia gehenna, z której wyzwoleniem okazała się dopiero śmierć, stały się tematem powieści Christophera Gortnera Ostatnia królowa.
Elif Shafak należy do grona moich ulubionych pisarek. Za każdym razem, kiedy biorę do ręki jej książkę, czuję się tak, jakbym umawiała się na spotkanie z najlepszą przyjaciółką. Jej najnowsza powieść Czterdzieści zasad miłości. Powieść o Rumim urzekła mnie przepiękną okładką, na którą nie mogłam się napatrzeć. Łączy ona w sobie egzotykę, subtelność, dwa odmienne światy oraz piękno i wrażliwość, których nie sposób odmówić także językowi autorki… Wrażenie zrobiła na mnie oczywiście również sama treść jej najnowszej książki.
Do Zoo City podchodziłam z dużymi oczekiwaniami. Zdecydowała o tym w zasadzie jedna rzecz – rekomendacja jednego z moich ulubionych pisarzy –
Jack Kerouac. Skojarzenia? W drodze. Beat generation. Ameryka. Używki. Zabawa. Oto obraz proroka bitników, jaki utrwalił się w masowej wyobraźni. Tych, którzy do tej pory zetknęli się jedynie z jego najgłośniejszą powieścią, W drodze, zdziwi zapewne treść książki niewydawanej do tej pory w Polsce. Maggie Cassidy wprowadza czytelnika w świat nastoletniego Kerouaca, którego największym zmartwieniem było pobicie rekordu w zawodach lekkoatletycznych i zyskanie sympatii wybranki młodzieńczego serca. Kim był, nim stał się jedną z czołowych postaci literackiego półświatka XX wieku? Odpowiedź kryje się w opowieści o Jacku Duluozie, alter ego Kerouaca.
Przykuć do siebie wspaniałego człowieka, urzec go tak, że może go zostawiać samego na rok i dłużej bez obawy przelotnej nawet rywalki; igrać z nim bez miary, panować nad nim na wszelkie sposoby, zachować dlań przez lat trzydzieści urok fizyczny i duchowy, dzielić wszystkie jego myśli, plany i zamiary, podsadzić go na tron i usiąść mu tam na kolanach, i to wszystko będąc prawie bez ustanku w ciąży, rodząc kilkanaścioro dzieci żywych i umarłych – czy to nie jest swego rodzaju wielkość?
Z prozą Tomasza Bochińskiego zetknęłam się ładnych parę lat temu i muszę przyznać, że spotkanie to nie zaowocowało moim większym zainteresowaniem twórczością tego autora. Mimo to do jego najnowszej książki z gatunku urban fantasy podeszłam ze sporym entuzjazmem. Coś w środku mówiło mi, że to może być strzał w dziesiątkę. Ale czy moje przeczucia okazały się słuszne?