Piąta pora roku to kolejna powieść z komisarz Malin Fors w roli głównej. To właśnie dzięki niej Mons Kallentoft zyskał rzeszę fanów na całym świecie. I na pewno ucieszy ich fakt, że autor nie zapomina o tematach, które znalazły się we wcześniejszych częściach cyklu. W najnowszej powieści powrócimy bowiem do tematu poruszonego w Ofierze w środku zimy.„Piąta pora roku” Mons Kallentoft – recenzja
Piąta pora roku to kolejna powieść z komisarz Malin Fors w roli głównej. To właśnie dzięki niej Mons Kallentoft zyskał rzeszę fanów na całym świecie. I na pewno ucieszy ich fakt, że autor nie zapomina o tematach, które znalazły się we wcześniejszych częściach cyklu. W najnowszej powieści powrócimy bowiem do tematu poruszonego w Ofierze w środku zimy.
Nie potrafię wyjaśnić, czemu ubzdurałem sobie, gdy pierwszy raz zobaczyłem okładkę powieści Czarne Anny Kańtoch, że to z pewnością będzie historia w klimatach noir. Może to przez grafikę zdobiącą tom, która natychmiast przywiodła mi na myśl tajemniczą kobietę fatalną? Albo tytuł kojarzący się – za sprawą kolorystycznego odniesienia – z opowieściami o samotnikach przemierzających betonowe dżungle wielkich miast? Nie wiem i w gruncie rzeczy nie ma to chyba większego znaczenia. Czarne okazało się bowiem powieścią zdecydowanie ciekawszą i bardziej niejednoznaczną, niż mogłem przypuszczać.
Tytuł Bestseller New York Timesa nie dla każdego będzie zachętą do przeczytania książki. Dla mnie na pewno nie. Ani tanie chwyty na przyznawane nagrody, czy ogromny nakład sprzedający się w zawrotnym tempie nie jest w stanie sprawić, że na książkę spojrzę przychylniejszym wzrokiem. Sprawić to może tylko pisarski dryg i ciekawa fabuła. I w przypadku Opactwa – debiutu Chrisa Culvera – udało się to osiągnąć.
Czy można przewidzieć przyszłość? Przewidzieć przyszłe wydarzenia, a właściwie wynik pewnych działań? Zapewne nie. Przynajmniej w zdroworozsądkowym rozumieniu. A czy można zatem wykreować przyszłość? Aby uzyskać zamierzony cel? Do którego dąży się bezwzględnie, nie patrząc na nic i na nikogo? Nie licząc się z nikim. Nie licząc… ofiar?
Tegoroczny sierpień obfitował w publikacje, obok których nie można przejść obojętnie. Jednym z owoców książkowego urodzaju jest powieść Lizy Klaussmann pod tytułem Tygrysy w porze czerwieni. Historia opowiedziana przez pisarkę porównywana jest do dorobku klasyków literatury, Francisa Scotta Fitzgeralda oraz Ernesta Hemingway’a. Przywoływanie twórców cieszących się niepodważalnym autorytetem może wydać się kontrowersyjne, szczególnie w przypadku debiutującej autorki. Czy zachwyt nad Tygrysami jest rzeczywiście słuszny? A może to jedynie zgrabny chwyt marketingowy?
Japonia – o tym kraju pisało się wiele i wiele z pewnością się napisze. Kraj Kwitnącej Wiśni intryguje i zaczarowuje, ciekawi coraz większe rzesze, a co za tym idzie, inspiruje coraz więcej pisarzy, reporterów i zwykłych podróżników do spisywania swoich wrażeń, wspomnień, obserwacji i wysyłania ich do wydawnictwa. A w takiej sytuacji nie trudno o powtórki i grafomaństwo. Na szczęście nie w przypadku Życia jak w Tochigi, z pewnością nie. Tutaj mamy kawałek dobrej literatury i oryginalnego podejścia do tematu.
Jesienna nowość wydawnictwa REA, trzymający w napięciu szwedzki kryminał Thomasa Eriksona Złudzenie, spotkała się z bardzo dużym zainteresowaniem czytelników skandynawskich. Już 15 października będzie dostępna również w polskich księgarniach.
Światowy bestseller w końcu trafił do polskich księgarni. Książka, która wzbudza wiele kontrowersji i skrajnych opinii, na pewno jest dziełem szokującym. Ale to nie tematyka szokuje najbardziej.
Początek opowieści to mocny, wyrazisty akcent – młoda, ciężarna kobieta imieniem Caroline, tocząc wewnętrzną walkę, decyduje się porzucić w lesie niespełna dwuletniego chłopca. Wymyka się po kryjomu, przepełniona rozpaczą i wstydem, przemierza gąszcz drzew w strugach deszczu, by natknąć się na obozowisko Cyganów. Czy odnajdą dziecko i zaopiekują się nim? Tego Caroline nigdy się nie dowie.
Azouz Begag, Assia Djebar, Mohammed Dib, Kateb Yacine czy Yasmina Khadra – to znani pisarze algierscy. Wszyscy pełni pasji, pomysłów i chęci przekazania najważniejszych wartości o człowieku udręczonym historią, sytuacją geopolityczną czy religią ich kraju. Literatura algierska, coraz częściej i chętniej przekładana na język polski, znajduje coraz więcej odbiorców w naszym kraju. I dobrze, bo dzięki niej poznajemy tematy, motywy czy sposoby myślenia rodem z krajów Maghrebu, które nie są nam, Europejczykom, (dobrze) znane, a które bez wątpienia warto poznać. Ja moją przygodę z literaturą algierską rozpoczęłam od książki Co dzień zawdzięcza nocy Mohammada Moulessehoula, ukrywającego się pod pseudonimem Yasmina Khadra ze względu na algierską cenzurę…