Kategoria: Metal
„Passion” Anaal Nathrakh – recenzja
„Adrenaline” Deftones – recenzja
Przyjrzyjmy się pierwszemu albumowi grupy Deftones – Adrenaline.
Pierwsza połowa lat dziewięćdziesiątych była złotą erą dla metalu. Metallica wydała Czarny album, jeden z najlepszych w swoim dorobku. W dziewięćdziesiątym czwartym ruszył Korn, pionier nurtu zwanego nu-metalem. Oprócz Korna pojawił się Rage Against The Machine, Tool oraz wiele innych, nie tak znamienitych kapel. Wśród tych lepszych pojawił się także Deftones.
Pochodzą z Sacramento i nie dają się łatwo zaszufladkować. W przyszłości ich muzyka będzie łączyć elementy trip-hopu, thrash metalu, hip-hopu i wielu innych odmian muzycznych. Jednak pierwszy album, Adrenaline, umownie nazwijmy czysto nu-metalowym albumem z hip-hopowymi akcentami. To co wyprawia z głosem Chino Moreno, wokalista zespołu jest niesamowite. Od cichych szeptów, po wrzaski, przez melodyjny śpiew. Reszta zespołu nie pozostaje dłużna i z mięsistych gitar potrafią przejść do spokojnej, acz niepokojącej muzyki. Płytę otwiera utwór Bored, będący pierwszym singlem zespołu. Widać w nim inspirację grupą Jonathana Davisa. Riffy przeplatają się z wypluwanym krzykiem Chino. Zresztą nie tylko ten utwór jest inspirowany dokonaniami Korna, jak choćby utwór Nosebleed, jeden z najbardziej rozpoznawalnych w dorobku grupy. Dalej wcale nie jest spokojniej. Minus Blindfold, przeplata się gitarami oraz skreczowaniem z „miksera” DJ’a Franka Delgado, który w 2000 roku stanie się jednym z prawowitych członków zespołu. One Weak to jazda bez trzymanki, podobnie jak utwór Root, gdzie Chino co i raz wydziera się do mikrofonu. Fani Hip-hopu, znajdą coś dla siebie w Engine no. 9, gdzie stara lekko rapować, wypluwając kolejne słowa. To samo się tyczy utworu 7 words.