Każdy plan, nawet ten tworzony z ogromną dbałością o szczegóły i niezwykłą pieczołowitością, może zdać się na nic i obrócić w niwecz, gdy zacznie przy nim majstrować pewien zawzięty i wredny jegomość zwany Pechem, którego wszędzie pełno i który za nic nie przepuści okazji by namieszać w życiu pewnej dziewczyny. Ida Brzezińska, dziedziczka wielopokoleniowego rodu osób magicznie uzdolnionych za nic nie chciała kontynuować tej chwalebnej tradycji, była wyrodną córką i czarną owcą w rodzinie. Jedyne, czego pragnęła, to święty spokój oraz normalne życie bez magii i wszystkiego, co z nią związane.
Jednak wszędobylski i nieodłączny towarzysz Idy miał co do niej własne, określone od dłuższego czasu zamiary. Swe iście makiaweliczne pomysły systematycznie wprowadzał w jej (już i tak ciekawe) życie, starannie i bezlitośnie, z uśmiechem na twarzy krzyżując wszelkie jej plany. Najpierw zaczęła widzieć zmarłych, których starała się ignorować, choć sami zainteresowani nie dawali o sobie tak łatwo zapomnieć.
Następnie oddano ją w ręce władczej i „przemiłej” ciotki Tekli. Jak się okazuje dziewczyna odziedziczyła po swych przodkach dar, jest medium i to nie takim zwyczajnym, ale czymś więcej: jest szamanką od umarlaków. Ida musi zaakceptować siebie taką jest, wziąć na się w garść, uwierzyć w swoje możliwości i przejść szkolenie by stać się osobą, którą zawsze miała być.
Główna bohaterka już na starcie wplątuje się w nielichą kabałę, od której na kilometr śmierdzi czarną magią. Zwykłe zlecenie zamienia się w walkę, w której stawką jest dusza dziewczyny i los całego świata. Pech tym razem jest wyjątkowo wredny i stawia na drodze dziewczyny czarownika, który ma na swe usługi demony, wkurzające duchy, które duchami nie są i przerażających mieszkańców świata po drugiej stronie lustra; do tego ściąga na kark Idy grupę funkcjonariuszy Wydziału Opętań i Nawiedzeń. Nie ma to jak trafić z deszczu pod rynnę.
Szamanka od umarlaków, powieściowy debiut Martyny Raduchowskiej, to niezwykle barwna, totalnie przewrotna i szalenie fascynująca opowieść, łącząca w sobie elementy urban fantasy, kryminału i horroru. Książka jest sprawnie napisana, z inteligentną fabułą, w której od samego początku mamy wartkie tempo. Z czasem nabiera ono rumieńców, pojawia się kilka niespodziewanych zwrotów akcji, a wszystko okraszone specyficznym czarnym niczym noc humorem. Prostymi i dobrze skonstruowanymi dialogami, które momentami ociekają ironią i sarkazmem, pisarka prowadzi nas poprzez rozgrywające się wydarzenia. Autorka z wprawą tka efektowną i pomysłową intrygę, w którą bezceremonialnie wplątuje Idę. Do końca nie jesteśmy pewni, jaki los zgotowała swojej bohaterce.
Raduchowska stara się jak najlepiej przedstawić swoją wizję, tak by zaciekawić Czytelnika, wciągnąć go w opowiadaną historię, ale jednocześnie nie zanudzić. Autorka szczegółowo opisuje kim (lub czym) jest medium oraz szamanka od umarlaków i co należy do jej obowiązków; dowiadujemy się nieco o obrzędach, stosowaniu czarów, klątw, a nawet jak zrobić lampę Aladyna. W książce nie ma zbędnych opisów, a te, które się pojawiają są sugestywne i wiarygodne, styl jest oszczędny i przejrzysty.
Postacie pojawiające się na kartach powieści to jednostki, bez wyjątku oryginalne i nieszablonowe. Bawią i pozytywnie wpływają na wrażenia wyciągane z lektury, od samego początku zyskując naszą sympatię i ujmując swoją powierzchownością. Główna bohaterka jest pełna sprzeczności, stara się żyć normalnie, ale z takim bagażem doświadczeń i umiejętności oraz wiecznie towarzyszącym pechem, nie zawsze jest to możliwe. Idzie brakuje pewności oraz wiary w siebie, nieraz traci głowę w obliczu nieprawdopodobnego, w końcu rzadko zdarza się medium bez powołania i z awersją do duchów! Jednak gdy tylko się zmobilizuje, jest nie do powstrzymania i pokazuje, na co ją naprawdę stać. Jednocześnie posiada umiejętność ciągłego wplątywania się we wszelkiej maści kłopoty, co niejednokrotnie prowadzi do komicznych sytuacji. Innym bohaterem, o którym należy wspomnieć, jest personifikacja pecha, duże urozmaicenie dla toczących się wydarzeń; wstawki z jego udziałem są po prostu prześmieszne i rozładowują niejednokrotnie napięcie, autorce należą się duże brawa za wprowadzenie tej postaci do książki.
Martyna Raduchowska debiutuje w bardzo dobrym stylu, pozycja jest wyjątkowo udana i nade wszystko warta polecenia. Śmiało mogę powiedzieć, że póki co jest to najlepszy fabryczny debiut tego roku. Szamanka… to jedna z tych książek, które raz wzięte do ręki wciągają Czytelnika bez reszty, trzymają mocno i nie puszczają póki lektura nie będzie skończona. Ciekawe i zaskakujące rozstrzygnięcie pozwala mieć nadzieję, że nie jest to ostatnie spotkanie z Idą.
Data wydania: 2011
ISBN-13: 978-83-7574-477-4
Wymiary: 125 x 195
Oprawa: miękka
Seria: Asy Polskiej Fantastyki
Liczba stron: 402