Sofia wie, co robi
Sofia Coppola, córka słynnego Francisa Forda Coppoli, od kilku już lat należy do czołówki amerykańskich reżyserów młodego pokolenia. Największy sukces artystyczny (Oscar za scenariusz) i kasowy odniosła kameralnym filmem „Między słowami” ze Scarlett Johansson i Billem Murrayem. Jej najnowsze dzieło zostało z entuzjazmem przyjęte na MFF w Wenecji – wyróżniono je Złotym Lwem. Chwalono subtelnie melancholijny ton filmu, wyśmienite aktorstwo i szczerość przesłania, nieskażoną sentymentalnymi uproszczeniami. Bliskich współpracowników Coppoli to nie zdziwiło, jest ona bowiem znana ze swego zdecydowania i silnej, autorskiej wizji.
Gwiazdor na zakręcie
Grający Johnny’ego Stephen Dorff twierdził, że ta rola była dla niego niepowtarzalnym przeżyciem. – Wystąpiłem w kilkudziesięciu filmach, ale ten był wyjątkowy. Subtelny, poetycki, pełen słodyczy, choć nie przesłodzony. Rzecz w stylu Sofii. Znaliśmy się od lat, ale nie odzywała się do mnie od dość dawna. Nagle zadzwoniła z pytaniem, czy może przysłać mi scenariusz. Przeczytałem go i natychmiast oddzwoniłem, że chciałbym przylecieć do Paryża i porozmawiać o filmie. Spotkaliśmy się. Ostatniej nocy w Paryżu powiedziała mi, że rola jest moja. Zacząłem się wydzierać z radości, bo była to rola, o jakiej od dawna marzyłem. W dodatku, była to rocznica śmierci mojej mamy. Wiedziałem doskonale, że właśnie w takim filmie i w takiej roli pragnęłaby mnie zobaczyć. Aktor podkreślał, jak doskonale rozumiał swego bohatera. – Sam miałem takie okresy w życiu, że żyłem w wielkim pędzie. Rozumiem Johnny’ego, dobrze znałem ludzi takich jak on – mówił. – Kiedy go poznajemy, Johnny zatraca się w monotonnym rytmie swego dekadenckiego życia. Jest w gruncie rzeczy sympatycznym facetem, ale ostro pije i łyka piguły. Myślę, że nie jest dumny z większości swych filmów, takich jak ten ostatni, „Berlin Agenda”. I nagle w jego życiu pojawia się mała dziewczynka. Początkowo myśli: to nie dla mnie, nie dam rady. A potem zaczyna spędzać z nią wiele czasu, więcej niż kiedykolwiek. Dużo rozmawialiśmy z Sofią o tym, kim był Johnny, zanim stał się tym, kim się stał. Kluczową kwestią jest to, że jego córka właśnie zaczyna dojrzewać i to zmienia wiele między nią a ojcem. Dorff wyznał: – Powiem szczerze, że przed początkiem zdjęć do każdego nowego filmu odczuwam tremę. Ale tym razem było inaczej. Dokładnie widziałem, co robić. Mama zawsze pragnęła, bym zagrał postać w stylu Steve’a McQueena, człowieka upadłego, kobieciarza, ale o wielkim sercu. Taki był właśnie Johnny z tekstu Sofii. Ostatecznym testem dla Dorffa miały być zdjęcia próbne z Elle Fanning (ur. 1998, znaną m. in. z filmów „Babel”, „Droga do przebaczenia”, „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona”), wybraną przez reżyserkę do roli Cleo. Była podczas nich obecna jedynie Sofia, Roman Coppola obsługujący kamerę oraz Brown. Chodziło o to, by sprawdzić, czy Dorff i Fanning będą ze sobą maksymalnie szczerzy i wiarygodni. Test wypadł znakomicie. Brown wspominał: – Chcieliśmy być absolutnie pewni, że Stephen i Elle mogą pracować ze sobą bez napięcia i jakiejkolwiek presji. Fanning oficjalnie zaproponowano rolę jeszcze tego samego dnia, po przejrzeniu nakręconych materiałów. Postanowiono, że – by jeszcze lepiej mogli się poznać – Dorff i Fanning spędzą trochę czasu razem przed rozpoczęciem zdjęć. Elle, siostra słynnej dziecięcej gwiazdy Dakoty Fanning, tak to komentowała: – Okazało się, że mamy ze Stephenem sporo wspólnego. Oboje pochodzimy z Georgii, chodziliśmy nawet do tej samej szkoły. I lubimy podobne jedzenie – bardzo chrupiące! Często rzeczywiście czułam się jak jego córka. Jedenastoletnia Fanning pierwsze aktorskie doświadczenia zdobywała jeszcze zanim zaczęła mówić, ale podobnie jak i jej starszy kolega przyznaje, że odczuwa nerwowość przed rozpoczęciem pracy. Ale nie tym razem. – Nie czułam żadnego nacisku ze strony Sofii, jest jedną z najmilszych osób, jakie znam. Nigdy nas nie popędzała. Słuchała każdego pomysłu mojego czy Stephena, a nieraz chcieliśmy wmontować do filmu nasze prywatne żarty. Często zgadzała się na to. Potrafi osiągnąć to, do czego zmierza, bez podnoszenia głosu. A poza tym, wielkim ułatwieniem było to, że scenariusz jest tak prawdziwy. W filmie było kilka scen o wielkim natężeniu emocji. Elle jednak twierdziła, że nie sprawiły jej wielkiego kłopotu. – Grać to znaczy, moim zdaniem, być jak najbardziej naturalnym. By nakręcić ważną sekwencję na lodowisku z początku filmu, Elle musiała ciężko pracować. Ćwiczyła godzinę dziennie przez sześć tygodni, nauczyła się jeździć tyłem. – To było ekscytujące, w dodatku mogłam się pochwalić przed moimi przyjaciółmi. Lekcji jazdy udzielała jej była mistrzyni jazdy figurowej na lodzie, Renée Rocca. Sofia chciała, by Elle tańcząca na lodzie w rytm piosenki „Cool” wyglądała marzycielsko i elegancko. – By to osiągnąć, musiałyśmy pracować naprawdę ciężko. Wymagało to skomplikowanych obrotów i skoków. Ale Elle okazała się niezwykle pilną, pełną determinacji i wytrwałości uczennicą – mówiła Rocca.