Jest to w istocie zbiór krótkich opowiadań połączonych postacią głównego bohatera – tytułowego Marcovaldo. Calvino konstruuje go wyjątkowo przewrotnie. Mamy oto przedstawiciela klasy robotniczej, wielodzietnego i ubogiego, którego życiowym osiągnięciem jest przeprowadzka z ciasnej sutereny na poddasze z nieszczelnym dachem. Jego dzieci są wątłe i niedożywione, a jego ubóstwo – wręcz groteskowe. Marcovaldo, którego imię nawiązuje do średniowiecznych eposów rycerskich, wydaje się zwyczajny, żyje zwyczajnym życiem w zwyczajnym mieście (sugestywnie i w nieco odrealniony sposób sportretowany Turyn), a jednak już w pierwszym opowiadaniu wyczuwamy instynktownie jego niezwykłość. Trudna do sprecyzowania i uchwycenia, zawiera się w bardzo specyficznej szczerości, naiwności, wrażliwości i spostrzegawczości, która każe naszemu bohaterowi spostrzegać rzeczy, których inni nie dostrzegają i widzieć je również w całkiem odmienny sposób. Zauważamy to już na pierwszych stronach, kiedy to Marcovaldo jest pierwszym, który dostrzega grzyby rosnące w pobliżu uczęszczanego punktu miasta… Nasz bohater zresztą w ogóle wydaje się specyficznie wrażliwy na rozmaite przejawy przyrody, które odkrywa w najbardziej zaskakujących przestrzeniach swojej metropolii, jednak również i w tym bywa zaskakujący i oryginalny. Wydaje się, że kiedy spogląda on na płatki śniegu, gwiazdy czy kota, widzi to wszystko inaczej, niż wszyscy inni ludzie świata.
Marcovaldo, mimo pozornej zwyczajności, nie jest człowiekiem, którego można w pełni scharakteryzować w kilku zdaniach, trudno też tę postać powiązać z jakimś konkretnym typem literackiego bohatera. To jednak, co można dostrzec w jego postaci, to pewien karykaturalny rys, oko puszczone przez twórcę do czytelnika. Calvino, konstruując swego bohatera, jego rodzinę i otaczający go świat, stroi sobie żarty, ale żarty bardzo subtelne, budzące raczej refleksję, niż śmiech do rozpuku. A refleksję nad czym? Niedługie historyjki z Marcovaldo w głównej roli utkane są wokół zwyczajnego, codziennego życia, ukazanego w niezwyczajny sposób. Calvino pisze tak, że zwykły spacer ulicami miasta wydaje się być czymś nieomal magicznym, podobnie jak noc spędzona na parkowej ławce czy przejażdżka po mieście w towarzystwie… palmy; w każdym razie łatwo wyczuć tu nieco odrealniony nastrój. Czasem wystarczy, że nasz bohater zatrzyma się tam, gdzie inni szybko przebiegną i rozejrzy wokół siebie, a czasem – że skręci w uliczkę, którą dotychczas jeszcze nie szedł. Przygody przeżywane przez bohatera i jego bliskich (szczególnie dzieci) są w efekcie jednocześnie zwyczajne i fantastyczne, a dla czytelnika nierzadko zaskakujące, frapujące, wybijające z myślowych schematów.
To wybijanie ze schematów mogło być zresztą jednym z celów autora – wniosek ten nasuwa się nie tylko po lekturze książki, ale też zważywszy okoliczności jej powstania. Historie o Marcovaldo rodziły się stopniowo i wcale nie od razu z myślą o zwartej publikacji – pisane były w latach 50’ XX wieku i najpierw publikowane na łamach komunistycznego dziennika L’Unità (nasz wybitny pisarz miał bowiem całkowicie socjalistyczne sympatie), a później także innych czasopism. Opowieści o Marcovaldo mają lekko parodystyczny, karykaturalny rys – jak zauważa sama tłumaczka dzieła – bohater jest groteskowo wręcz ubogi, wyjątkowo źle się odżywia, a jego dzieci przypominają kondycją fizyczną sierotki z najsmutniejszych pozytywistycznych nowelek, choć są przy tym sympatyczne, przewrotne i cwane. Jak więc zauważa w swoim wartym uwagi posłowiu Alina Kreisberg (której tłumaczenie, nawiasem mówiąc, wydaje się wyjątkowo udane): Książka Calvina jest nie tylko kpiną z mitu prostaczka: to kpina z neorealizmu, z sentymentalnego podejścia do „ludu” i „problemu klasowego”. I dalej: Marcovaldo to miejski proletariusz, ale proletariusz szczególny, patrzący w niebo: w przerwach między rozbłyskami monstrualnej reklamy świetlnej (…) usiłuje nauczyć dzieci nazw gwiazdozbiorów.
Twórczość Calvina cechuje, poza niezwykłą elegancją języka, także precyzja konstrukcji – nie inaczej jest w tym wypadku. W nasze ręce trafia zbiór dwudziestu opowiadań podzielonych wedle następujących po sobie pór roku. Pod względem stylistycznym książka jest jednak prostsza i bardziej przystępna od innych dzieł pisarza (szczególnie widać to na tle np. Niewidzialnych miast), a za sprawą świetnego przekładu czyta się ją szybko i z dużą przyjemnością. Marcovaldo jest wreszcie dowodem na to, że Calvino, pisząc nawet całkiem popularny, służący rozrywce tekst, ani na chwilę nie obniża lotów i wciąż daje czytelnikom literaturę z najwyższej półki.
Dzięki Wydawnictwu WAB Marcovaldo po raz pierwszy ukazał się w Polsce – i to od razu w eleganckiej, godnej tak dobrej prozy oprawie. Calvino nie jest w Polsce pisarzem tak znanym, jak by na to zasługiwał; przygodę z jego twórczością można swobodnie zacząć od Marcovaldo i zdecydowanie warto to zrobić. Trzeba przy tym pamiętać, że choć niektóre motywy i style w jego twórczości się powtarzają, to jednak każdy z jego utworów stanowi odrębną literacką koncepcję – to dlatego Marcovaldo jest niepowtarzalny i dlatego każda kolejna książka Calvina jest dla czytelnika odkryciem.
Italo Calvino (1923–1985) – jeden z najważniejszych pisarzy i eseistów włoskich XX wieku. Od 1945 pisał dla dziennika L’Unità, później również m.in. dla La Repubblica, od 1959 do 1967 redagował własne pismo Il Menabò di letteratura. Przez prawie czterdzieści lat pracował w wydawnictwie Einaudi. Należał do grupy literackiej OuLiPo, której członkami byli też tacy twórcy jak Raymond Queneau czy Georges Perec.
Więcej o autorze i jego twórczości przeczytasz TUTAJ.
Tytuł: Marcovaldo
Autor: Italo Calvino
Tłumaczenie: Alina Kreisberg
Wydawnictwo W.A.B.
Data premiery: 2013
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda z obwolutą
Kategoria: proza zagraniczna, literatura piękna