Autor powieści i opowiadań, rocznik 1957. Urodził się w Radomiu, a studiował na Uniwersytecie Wrocławskim. Jest absolwentem filologii polskiej i romańskiej. Przez wiele lat mieszkał w Szwecji, niedawno wrócił do kraju, do Kotliny Kłodzkiej. Najnowsza powieść Zbigniewa Kruszyńskiego, bo o nim mowa, pt. Kurator, to bez wątpienia nie literatura emigracyjna i nie chwytliwe czytadło. Literat nie jest bowiem prozaikiem dla mas. Najprawdopodobniej większa część nastawionego na komercję społeczeństwa nie sięgnie po jego teksty, w których na próżno szukać banałów czy radosnego la dolce vita. Bohater Kuratora to człowiek, który nawet we własnym kraju, ba we własnej skórze (!) czuje się emigrantem. Męki, jakich doświadcza, zapadną cierpliwemu i wrażliwemu czytelnikowi w pamięci na długo…

Rozwodnik w średnim wieku, głęboko naznaczony samotnością. Człowiek, który notorycznie nie ma co ze sobą zrobić, dokąd pójść, z kim porozmawiać. Jako substytut wybiera więc sen i sponsoring, ale szczególnie to pierwsze wychodzi mu świetnie. Kiedy nie pada w objęcia Orfeusza, przegląda oferty kobiet gotowych spędzić z nim kilka chwil, pod warunkiem, że im za to zapłaci. Za każdym razem zdaje sobie sprawę ze swego położenia. Nie jest naiwny i nie wierzy, że z tych opłacanych spotkań stworzy stały związek. Jest realistą o pesymistycznym usposobieniu. Przy okazji również doskonałym obserwatorem – prawie wszystko widzi, a co mu umknie – sam sobie dopowiada. Dzieli ludzi ze względu na zawarte w anonsach informacje i zdjęcia, a każdą napotkaną kobietę (choćby ekspedientkę czy kelnerkę) postrzega jako osobę, z którą mógłby dokądś pójść, coś jej kupić, ofiarować jej cząstkę siebie. Na pozór szalone, lecz w obliczu tego, jak żyje, staje się zrozumiałe: je poza domem, by nie popaść w bulimię i alkoholizm oraz by nie dołować się jeszcze bardziej smutnym życiem singla.

Z kobietami nie wychodziło mu od zawsze. W szkole kochał się w nauczycielce, którą odprowadzał do domu, brał czule za rękę; później związał się z mężatką, a następnie z dziewczyną z biblioteki; ostatecznie został rozwodnikiem. Wszystkie te relacje bardzo szybko się kończyły, najczęściej to on zostawał porzucony (może to wina „cholerycznych rodziców”?). Wszystko to sprawia, że momentami jest surowy w stosunku do siebie i innych. Cechuje go cięty dowcip i sarkazm. Bez ogródek wspomina o własnych problemach zdrowotnych – o powszechnych, dla wielu wstydliwych, dolegliwościach u mężczyzn po pięćdziesiątce. Niczego nie upiększa, mówiąc o prostacie (przez moment w obecności kobiety jest nawet „facetem sikającym do worka przez rurkę”) i egzemie oraz o fakcie bycia narkoleptykiem. Jego fizjonomia, której elementy składowe to: nadwaga, łysina, łupież, również nie poraża. Dlatego też samotność aż z niego kipi w jego czterech pustych ścianach: Nikt nie czekał, kot nie miauknął, pies się nie rzucił na mnie z radością, drapiąc pazurami o kafle, żona nie spojrzała z wyrzutem za nieobecność nocą.

Pewnego dnia, nie bez oporów, umawia się z Martą, urokliwą nastolatką. W jego głowie natychmiast pojawia się mętlik, ale i skrywana nadzieja i nieśmiałe plany: A zatem miałem zostać kuratorem, wychowawcą licealistki, może powinienem dbać o jej lektury i przejrzeć bibliotekę. Ku jego zaskoczeniu to dziewczyna chce się z nim spotykać częściej, jeździć na weekendy w góry, żyć jak stare, dobre małżeństwo. On daje jej nawet klucze do swego domu, Marta pożycza jego ubrania i nasyca je swoim zapachem, a on cieszy się jak dziecko, bo w końcu może kogoś obdarować nie tylko upominkiem, ale przede wszystkim sercem: Pierwszy raz od lat – od ilu, od ilu? – będę musiał wymyślić prezent pod choinkę, a potem może jeszcze ustawić nad nim drzewko. Co można kupić maturzystce, wszechstronnie uzdolnionej, chyba kompendium wszystkiego… Czy tym razem mu się uda? Czy związek samotnego mężczyzny z dużym bagażem doświadczeń z naiwną, a może i odrobinę wyrachowaną nastolatką ma jakieś szanse?

Lektura Kuratora sprawia czytelnikowi ból. Ta bardzo oszczędna w opisy proza, z ewidentnie męską narracją, pozbawioną ozdobników, która pokazuje dobitnie, dokąd współczesny świat doprowadza człowieka. Nasza rzeczywistość zabija nie tylko uczucia, ale i emocje, wycisza prawdziwe potrzeby, kierując myśli w stronę pozornych i chwilowych jedynie uciech. Życie z dnia na dzień, bez celu, sensu i przyczyny – oto spuścizna naszych czasów. Egzystencja, w której brakuje ciepła, rodziny, przyjaciół oraz spełnienia to przykry, choć prawdziwy obraz, jaki maluje przed nami Zbigniew Kruszyński w swojej najnowszej powieści. Bez patosu, nadęcia, w niemej ciszy, autor wiedzie swego czytelnika tam, gdzie rozpadły się więzi międzyludzkie, gdzie klęskę poniosła komunikacja i właśnie tam każe mu sobie samemu spojrzeć w twarz… Czy zechcemy poświęcić chwilkę tej krótkiej książce i zadumać się nad smutną refleksją snutą nieśpiesznie przez jej bohatera, emocjonalnego bankruta XXI-wieku – oto jest pytanie. Dla Was. Ja już dokonałam wyboru.

Cytaty za: Kurator, Zbigniew Kruszyński, W.A.B., Warszawa 2014.

Tytuł: Kurator
Autor: Zbigniew Kruszyński
Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 2014
Liczba stron: 208
Oprawa: twarda
Format: 123mm x 123mm
ISBN:   978-83-280-0878-6
Kategoria: proza polska, obyczajowe

Autorka recenzji prowadzi blog o tematyce literackiej pod adresem: http://mojaksiegarnia.blogspot.com/