Jak zwykle dałam się ponieść szaleństwu i wybrałam książkę, o której nie wiedziałam praktycznie nic. Jest lepiej – planuję przeczytać i kolejną część, a więc Dwanaścioro z Paryża. Dwie cegiełki bardzo łatwo mogły więc okazać się niezwykłą drogą przez mękę. Coś jednak nade mną czuwa i jak wybieram książki, podpowiada „to ci się właśnie spodoba”… Przyznam jednak, że do Religii szybko miłością nie zapałałam. Mam wrażenie, że to właściwość książek historycznych.
Teraz większość stwierdzi: historyczna? Okropieństwo! Ale w tym wypadku to historia podana bardzo przystępnie, wmieszana w świetną przygodową akcję i wplatana w losy niezwykłych bohaterów. Wraz z nimi przenosimy się do roku 1565, kiedy to u progu Malty pojawiają się tureccy najeźdźcy. Obrony wyspy, właściwie walki beznadziejnej, podejmuje się tamtejszy Zakon Świętego Jana z Jerozolimy, a więc Religia właśnie. I to jedyna „nieciekawa” części powieści Tima Willocksa. W świętą wojnę wplątany zostaje bowiem Mattias Tannhäuser – najemnik, kiedyś wychowywany przez Turków awanturnik. Na wyspę przyciąga go niezwykle piękna Carla, która w wojennym zgiełku pragnie odnaleźć odebranego jej przy porodzie syna. Misja wydaje się kompletnie irracjonalną, zwłaszcza, że nikt nie wie, czy chłopiec w ogóle żyje.
Przeszkodą w realizacji wszelkich planów będzie inkwizytor Ludovico Ludovici, którego z Carlą łączy wspólna, tragiczna przeszłość.
Religia to powieść niemal doskonała. Na pewno nie wolno narzekać w niej na nudę, a Tim Willocks tak konstruuje akcję, że możemy obawiać się nowych komplikacji czy zwrotów akcji. Powieść ta wciąga, ale dopiero po pewnym czasie. I choć na początku można uznać to za wadę, tak wraz z zatopieniem się w Religii, doceniamy tę stopniowość. Czytając, w pewnym momencie łapiemy się na tym, że nie potrafimy się od tej książki oderwać. Wciąga wszystko – wojna, poszukiwania chłopca, konflikt z Ludovicim, miłość pomiędzy bohaterami, ich codzienne przygody.
Tim Willocks oczaruje nas czymś jeszcze – stylem. Religia to obszerna i wielowątkowa powieść. Jednak ani przez moment nie czujemy się nią przytłoczeni. Brak tu niepotrzebnych ozdobników czy opisów. Akcja mknie w zawrotnym tempie, dzieje się bardzo dużo, a autor potrafi to doskonale opowiedzieć. Dał nam, czytelnikom, świetnych bohaterów. Każdy z nich na kartach tej powieści przechodzi sporą metamorfozę. Ich charakter od razu sprawia, że się z nimi w jakiś sposób identyfikujemy. Całość Religii dodatkowo uzupełniona jest o lekkie humorystyczne zabarwienie – z Borsem na czele.
Religia to jedna z tych książek, które na dłużej zapadają w pamięć. Ciekawa jednak jestem, jak wygląda kontynuacja losów Mattiasa i Carli. Dwanaścioro z Paryża na razie nie ustępuje swojej poprzedniczce objętością i mam nadzieję, że Willocks nie postanowi ciągnąć wątku na siłę i sprawdzać się w umiejętności lania wody.
Zapraszam na blog www.postronie.info