Historia pokazuje, że Żydzi, którzy przeżyli Holocaust, w większości zamykali się w sobie. Niechętnie dzielili się wspomnieniami z tamtych czasów z innymi. Trudno się takim reakcjom dziwić, zważywszy, jak wielką traumą musiało być powracanie wspomnieniami do tego koszmaru, a co dopiero mówienie o nim głośno. Zresztą można by również zadać sobie pytanie, czy ktokolwiek, kto nie doświadczył go osobiście, jest w stanie zrozumieć, co przeżywali ci, których on dotknął. Jeśli więc osoby ocalałe decydowały się przełamać milczenie, robiły to po to, by dać świadectwo o tych straszliwych wydarzeniach, by pamięć o nich nie zaginęła, lecz trwała.
 
Millie Werber również długo milczała, ale wreszcie postanowiła podzielić się swoją historią, opowiadając ją w książce. Zapewne po części też kierowała się tymi samymi pobudkami. Jednak główny powód był inny, bardziej osobisty. Bowiem i jej opowieść jest bardzo osobista. To historia miłości, jaka narodziła się w obliczu wojny, ciągłego zagrożenia życia, wszechobecnej śmierci. Historia miłości, po której zostało niewiele. Historia miłości, którą autorka chciała ocalić od zapomnienia.

Milli Werber urodziła się w Radomiu i tu spędziła dzieciństwo. W 1941 roku, gdy miała czternaście lat, znalazła się w getcie. Od 1942 roku pracowała w niemieckiej fabryce amunicji. Właśnie w tym czasie poznała Heńka Grynszpana, żydowskiego policjanta, w którym zakochała się i którego poślubiła w tajemnicy. Jednak ich małżeństwo nie trwało długo, gdyż kilka miesięcy później Heniek zginął. W 1944 roku Millie została wywieziona do Auschwitz. Mimo że wiele razy była blisko śmierci, udało jej się przeżyć, a także ocalić dwie pamiątki, jakie pozostały jej po miłości, która narodziła się samym środku wojennego koszmaru: zdjęcie oraz dwie złote obrączki.

Obecnie Millie Werber mieszka w Stanach Zjednoczonych. Dzięki współpracy z profesorem anglistyki, Eve Keller, która spisała jej wspomnienia, powstała niezwykła książka Dwie obrączki. Opowieść o miłości i wojnie, która za sprawą wydawnictwa Świat Książki trafiła na polski rynek wydawniczy. Trafiła również do moich rąk i teraz, będąc po jej lekturze, mogę powiedzieć, że cieszę się, iż miałam okazję ją przeczytać.

Millie Werber w swoich wspomnieniach skupia się głównie na latach wojny, choć mamy okazję poznać również jej powojenne, niepozbawione zresztą trudności, losy. Cofając się pamięcią do minionych lat, opowiada o utworzeniu w jej rodzinnym mieście getta, w którym poznała, czym jest prawdziwy głód. W swojej opowieści podkreśla nieustanne zagrożenie śmiercią, jakie towarzyszyło w owym czasie Żydom. Przytacza przypadki „znikania” ludzi, którzy wychodząc z domów, nigdy już do nich nie wracali. Mówi o aresztowaniach osób podejrzewanych o przynależność do organizacji, mogących pokierować ruchem oporu. Wspomina okrutne traktowanie Żydów przez Niemców, którzy znęcali się nad nimi i upokarzali ich jedynie dla samej zabawy i rozrywki.

Także praca w fabryce, choć pozornie dawała szansę na przeżycie, w rzeczywistości nie była żadną gwarancją, o czym Millie przekonała się osobiście, gdy z powodu popełnionego błędu znalazła się blisko śmierci. Blisko niej była zresztą niejeden raz. Myśli o śmierci i strach przed nią towarzyszyły jej nieustannie: gdy mieszkała w getcie, gdy pracowała w fabryce, a później w przyfabrycznej kuchni, gdy została aresztowana i trafiła do więzienia w siedzibie SS, podczas długiego i wyniszczającego marszu do Auschwitz, gdy utraciła wiarę i wolę przeżycia, a także już w samym obozie śmierci, gdzie codziennością były selekcje Żydów, krematoria, czarny dym unoszący się z kominów w kierunku nieba. Z tymi obrazami, tworzącymi przerażającą rzeczywistość, mocno kontrastuje obraz miłości, jaka narodziła się w samym jej środku: miłości niespodziewanej, czułej, odwzajemnionej, pełnej nadziei na przyszłość, podnoszącej na duchu, będącej lekiem na samotność, strach, na całe zło świata; miłości pięknej, choć tak krótkiej. Millie Werber opowiada o tym, jak rozpoczęła się ta miłość i jak tragicznie się zakończyła, choć, jak sama zdradza, wciąż tkwi w jej sercu.

Miałam okazję poznać wiele książek na temat II wojny światowej, eksterminacji Żydów, Holocaustu. Czy wobec tego kolejna przeczytana książka opowiadająca o tych wydarzeniach może jeszcze poruszać, budzić przerażenie? Zapewniam, że tak. Tak właśnie było, gdy czytałam wspomnienia Millie Werber. Za ich sprawą przeniosłam się w wyobraźni do opisanych w książce miejsc i czasów, po raz kolejny mocno przeżywając to, o czym czytałam, po raz kolejny zadając sobie pytanie, dlaczego to wszystko musiało się zdarzyć, dlaczego w ogóle było to możliwe. Przywołane przez autorkę wspomnienia niejeden raz wyzwoliły we mnie wiele emocji i wycisnęły łzy z oczu.

Dlatego właśnie chociaż historia pierwszej miłości Millie zajmuje siłą rzeczy niewiele miejsca w książce, stanowi jej sedno, jawi się bowiem niczym piękny i delikatny kwiat, który zakwitł wśród zła i ciemności. I właśnie dlatego napisałam wcześniej, iż jest to niezwykła książka. Skłania ona także do pewnych refleksji na temat człowieczeństwa. Autorka dotyka bowiem w swoich wspomnieniach pewnych dylematów moralnych. Mówi o tych, którzy dla ratowania swojego życia skazywali, bezpośrednio lub pośrednio, na śmierć innych. Zastanawia się, czy można ich za to winić, osądzać ich za to jedynie, że po prostu chcieli żyć, czy może należy ich zrozumieć. Podczas lektury przekonałam się, że nie jest łatwo odpowiedzieć na te pytania. Być może nie ma na nie jednoznacznej odpowiedzi. Trudno jest bowiem oceniać tamte czasy poprzez pryzmat współczesnej rzeczywistości.

Jednocześnie jednak autorka wspomina ludzi, którzy w różnych sytuacjach, narażając samych siebie, ocalili jej życie, w momencie, gdy zawisło ono na włosku. I nie liczyła się w tych sytuacjach ich narodowość, bo autorka opowiada tu o Żydach, ale też o Polaku, a także Niemcu. Liczyło się ich serce. Te akcenty podczas lektury wywołują prawdziwe ciepło w sercu i pozwalają, mimo ukazanych tu przykładów zupełnie odmiennych, uwierzyć w człowieka.

Kończąc swoją opowieść, Millie Werber powiedziała: Nie wierzę już za bardzo w Boga, ale wierze w ludzi – wierzę, że nawet w najstraszliwszych okolicznościach wciąż mamy wybór. Niezależnie od sytuacji nadal decydujemy, poprzez codzienne wybory w sprawach drobnych i wielkich, kim będziemy na tym świecie – ludźmi dobrymi czy złymi, życzliwymi czy okrutnymi, czy może dobrymi i złymi jednocześnie.

Dwie obrączki. Opowieść o miłości i wojnie to smutne świadectwo przerażających czasów Zagłady. Ale to też piękna, zmuszająca do refleksji i przemyśleń, poruszająca, pełna kontrastów historia o życiu i śmierci, o człowieczeństwie i jego braku, o odwadze i strachu, o dobrych i złych ludzkich wyborach, a nade wszystko o miłości i sile dobra, które jest w stanie zapanować nad złem. Myślę, że zacytowane przeze mnie powyżej słowa autorki stanowią bardzo trafne podsumowanie tej opowieści oraz płynące z niej wspaniałe, ważne przesłanie, które każdy powinien zapamiętać.

Czy zatem warto poznać tę historię? Nie tylko warto, ale trzeba. Gwarantuję, że poruszy ona niejednego czytelnika, zostawiając trwały ślad w jego sercu. Polecam z czystym sumieniem.

Autorki: Millie Werber, Eve Keller
Tytuł: Dwie obrączki. Opowieść o miłości i wojnie
Tytuł oryginalny: Two rings. A story of love and war
Przekład: Małgorzata Szubert
Data wydania: 5 marca 2014
Wymiary: 135×215 mm
Liczba stron: 224
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-7943-214-1
Gatunek: literatura faktu, wspomnienia