Albo się na starość robię sentymentalna, albo ostatnio mam niebywałe szczęście do wyjątkowo pięknych, wartościowych lektur. Takich, co to z każdym przeczytanym zdaniem coraz głębiej zapadają w serce, nie pozwalając o sobie zapomnieć. Takich, które po odwróceniu ostatniej strony upewniają w przeświadczeniu, że życie bez nich byłoby dużo uboższe, choć może i łatwiejsze. Takich, które znajdują szczególne miejsce w mojej pamięci. Przed paroma dniami do ich grona dołączyła powieść autorstwa Julii Alvarez, Czas motyli. Ta Amerykanka dominikańskiego pochodzenia, której rodzina na początku lat 60-tych uciekła z kraju przed represjami krwawej dyktatury Rafaela Trujillo i dzięki temu prawdopodobnie ocaliła życie, spędziła młodość w cieniu tych, które nie miały tyle szczęścia.

Mowa o siostrach Mirabal, bohaterkach narodowych Dominikany – odważnych, charyzmatycznych, niezwykłych kobietach, które za swe zaangażowanie w działalność rewolucyjną zapłaciły najwyższą cenę. Alvarez, będąca pod wielkim wrażeniem ich nadzwyczajnej odwagi i głęboko poruszona tragicznym losem sióstr, postanowiła spisać ich historię. Nie jest łatwo pojąć, dlaczego ktokolwiek – zwłaszcza kobieta, żona i matka – poświęca siebie, ryzykuje życiem nie tylko swoim, ale także najbliższych – i decyduje się podążać niebezpieczną drogą własnych przekonań, choć musi zdawać sobie sprawę, czym to grozi. One nie dały się zastraszyć, były wierne sobie do samego końca – jednak skąd czerpały na to siły w obliczu paraliżującego wszelkie przejawy niezależności krwawego reżimu Trujillo, pozostaje dla mnie zagadką. Powieść Julii Alvarez, choć jak sama autorka zaznacza nie jest biografią, a jej bohaterkom daleko do historycznych pierwowzorów, jest literacką próbą przedstawienia losów Las Mariposas (czyli Motyli, bo pod takim pseudonimem występowały siostry Mirabal w opozycyjnym podziemiu), nakreślenia ich osobowości w sposób odpowiadający faktom, ale zarazem bardziej wiarygodny pod kątem psychologicznym, niż są one postrzegane dzisiaj – jako pomnikowe, na wpół legendarne, uwielbione bohaterki narodowe. Postaci wykreowane przez Alvarez, choć mocno osadzone w historycznych realiach czasów dyktatury Trujillo, pozbawione są patyny mitu, mniej niedostępne, a bardziej ludzkie. To prawdziwe kobiety z krwi i kości, autentyczne w swoich emocjach, wątpliwościach, obawach, nadziejach. Zeszły ze swojego piedestału wprost na karty powieści, by opowiedzieć swoją historię.

Cztery siostry Mirabal spędziły dzieciństwo w rodzinnym miasteczku Salcedo i już od najmłodszych lat każda z nich wykazywała się tymi cechami charakteru, które ostatecznie przesądziły o ich losach. Najstarszą, Patrię Mercedes, wyróżniała szczególna powaga, stateczność i głęboka wiara, która nieraz pomagała jej przetrwać trudne chwile. Bardzo wcześnie wyszła za mąż i została matką – odpowiedzialną, kochającą, pogodzoną z losem, całkowicie skupioną na swojej rodzinie, będącą jej prawdziwą ostoją w trudnych latach dyktatury Trujillo. Co więc sprawiło, że ta rozważna, realizująca się w ognisku domowym kobieta wkroczyła na ryzykowną i niebezpieczną drogę rewolucji? Minerva od zawsze była niespokojnym duchem, rodzinną buntowniczką i ulubienicą ojca. Niezależna, bezkompromisowa, ambitna, inteligentna, przekonana o swej wartości nigdy nie pogodziła się z ograniczoną, społeczną rolą kobiety i represjami reżimu – to ona pociągnęła za sobą siostry do działania, to od niej wszystko się zaczęło. Maria Teresa to najmłodsza z Motyli i chyba najbardziej wrażliwa. Pod wieloma względami naiwna, niezwykle oddana i pełna podziwu dla odwagi sióstr. Dla nich była gotowa do największych poświęceń, w działalności opozycyjnej nieoczekiwanie odnalazła cel swojego życia.

Dede, ta, która ocalała. Jedyna z sióstr Mirabal, która nigdy aktywnie nie zaangażowała się sprawy rewolucji, zbyt uległa i bojaźliwa, by przeciwstawić się własnemu mężowi i wesprzeć pozostałe Motyle. Przez całe życie w głębokim konflikcie z własnym sumieniem, nigdy nie wybaczyła sobie, że opuściła własne siostry, że przeżyła, podczas gdy one zginęły. Długie życie i opiekę nad rodzinnym domem zamienionym w muzeum traktowała jako zasłużoną karę. Żyje wspomnieniami w domu pełnym duchów, nieustannie roztrząsając przeszłość, przeżywając ją wciąż od nowa, skazana na niekończącą się, naznaczoną sobie samej pokutę. Czy łatwiej zostać bohaterką i męczennicą podziwianą przez tysiące rodaków czy strażniczką ich pamięci, opiekunką całej gromadki osieroconych dzieci, zamkniętą w przeszłości, z której nie ma ucieczki? Czy to łaska czy też okrutna kara? Czy życie Dede w ogóle do niej należy?

Julia Alvarez nakreśliła sylwetki swoich bohaterek nie tylko z wyjątkową psychologiczną wiarygodnością, ale i niebywale malowniczo, wyraziście i sugestywnie. Pozwoliła każdej z nich przemówić własnym głosem i przedstawić najważniejsze wydarzenia życia z ich perspektywy, dzięki czemu historia stała się cudownie wielowymiarowa, bogata i znacznie pełniejsza, niż gdyby udzielić głosu jednemu narratorowi. Ten fascynujący wielogłos pozwala nie tylko poznać dramatyczne realia Dominikany lat 50-tych XX wieku pozostającej pod rządami dyktatury Rafaela Trujillo, ale i ówczesną obyczajowość charakterystyczną dla krajów Ameryki Łacińskiej z naciskiem na sytuację i społeczną rolę kobiety. Cały urok powieści polega jednak na tym, że nie sytuacja polityczna ani warunki społeczno – obyczajowe grają tu pierwsze skrzypce. Najgłębszą warstwą fabuły jest sfera psychologiczna koncentrująca się na relacjach międzyludzkich, pozwalająca zajrzeć do świata wewnętrznych uczuć, emocji, motywacji, poznać najtajniejsze myśli i wątpliwości bohaterów, wkroczyć w niezwykle złożoną strefę najtrudniejszych życiowych wyborów i ich dramatycznych konsekwencji.

Najbardziej fascynująca była dla mnie możliwość przyglądania się dorastaniu sióstr Mirabal, kształtowaniu ich osobowości i hartowaniu charakterów, obserwowania ich relacji rodzinnych i ich wpływu na dalsze życie każdej z nich. Julia Alvarez stworzyła porywającą sagę prezentującą losy rodziny wplecione wydarzenia przełomowe dla całego kraju, delikatnie – wzorem Isabel Allende – przesączone mistycyzmem, buzujące od emocji, nabrzmiałe od moralnych dylematów i głębokiego tragizmu, naznaczone cierpieniem. Bogatą, wieloznaczną treść można odczytać na wielu poziomach; na pierwszy plan wysuwa się walka z dyktaturą Trujillo, walka o wolność – i tu trzeba podkreślić doskonale uchwycone tło polityczne uwzględniające narastające szaleństwo reżimu i okrucieństwo stosowanych represji, jak również różnorodność reakcji i postaw społecznych. Autorka wybrała przykłady reprezentatywne i wyraziste, choć nie tendencyjne, dzięki czemu przekaz bardzo zyskał na wiarygodności. Niemniej wyraziście zarysowane zostało tło obyczajowe, a szczególnie społeczna rola kobiety w na wskroś patriarchalnym społeczeństwie. Każda z sióstr na swój własny sposób przeciwstawia się dominacji mężczyzny, walka z reżimem staje się dla nich również walką ze społeczną niesprawiedliwością. Jednak tym, co mnie poruszyło najbardziej, była niezwykle silna więź łącząca siostry, zrozumienie, miłość i szacunek, jakimi się wzajemnie darzyły. Alvarez z niezwykłym wyczuciem nakreśliła osobowości bohaterek i głęboki wewnętrzny konflikt, jakiemu każda z nich musiała stawić czoła. Religijna Patria – oddana żona i matka, podejmuje decyzję o przyłączeniu się do ruchu oporu, kiedy jest świadkiem bezsensownej, okrutnej śmierci młodego chłopca. Wrażliwa Maria Teresa, przeświadczona o jałowości swej egzystencji, idzie za przykładem sióstr i odnajduje cel w życiu. Buntownicza Minerva ryzykuje życie swoje i swych najbliższych, przeświadczona o słuszności własnych przekonań. Wszystkie trzy giną brutalnie zamordowane przez siepaczy Trujillo – przy życiu zostaje tylko Dede, nawiedzana przez duchy przeszłości, skazana na życie przepełnione bólem niepowetowanej straty, wyrzutami sumienia i z piętnem jedynego ocalonego.

Czas motyli to porywająca, nakreślona z rozmachem, przepiękna i bolesna zarazem, a przede wszystkim wzruszająco prawdziwa opowieść o sile więzi rodzinnych, granicach odwagi, poświęcenia i samotności, potrzebie bycia wolnym, dramatycznym rozdźwięku między poczuciem obowiązku a głosem serca. Historia sióstr Mirabal, mimo, że osadzona w konkretnym czasie i miejscu, jest uniwersalną opowieścią o tragizmie życiowych wyborów, fundamentalnych wartościach, miłości i przyjaźni. Stawia pytanie o definicję prawdziwego bohaterstwa, każe zastanowić się nam nad tym, ile w tym, co za nie uważamy, jest zwykłego ludzkiego strachu, wahania i wątpliwości; prowokuje do rozmyślań nad tym, czy jesteśmy władni panować nad własnym życiem i kształtować je wedle naszego uznania, czy też jedyne, co możemy zrobić, to próbować jak najlepiej rozegrać karty rozdane nam przez los; próbuje odpowiedzieć na pytanie, co stanowi o wartości każdego człowieka i dlaczego człowiek jest w stanie tak wiele poświęcić, by być naprawdę wolnym. Chociaż Patria, Minerva i Maria Teresa zapłaciły za swe życiowe wybory najwyższą cenę, wydaje się, że ich poświęcenie nie poszło na marne. W 1999 roku, niespełna czterdzieści lat po brutalnym morderstwie sióstr Mirabal, ONZ ustanowiło 25 listopada Międzynarodowym Dniem Eliminacji Przemocy wobec Kobiet. Za życia walczące z jednym tyranem, Motyle po śmierci stały się wzorem i inspiracją dla kobiet walczących z wszelkiego rodzaju niesprawiedliwością. Chociażby dlatego warto sięgnąć po znakomitą powieść Julii Alvarez – by oddać hołd tym niezwykłym, wyjątkowym, odważnym kobietom.

Tytuł: Czas motyli
Autorka: Julia Alvarez
Seria: Kaszmirowa
Wydawca: Black Publishing
Data premiery: 15 stycznia 2014
Liczba stron: 424
Kategoria: proza zagraniczna