Prawie martwy to dziewiąta już część przygód komisarza Wintera, która ukazała się w Polsce. Tym razem Eric będzie musiał zmierzyć się z zagadką, której korzenie sięgają daleko w przeszłość.

Już od samego początku powieści w Goteborgu dzieją się przedziwne rzeczy. Mamy bowiem samochód, w którym znaleziono kule, ale brak w nim nieboszczyka, którego można by spodziewać się w takich okolicznościach. Nie należy się tym jednak martwić – w Prawie martwym trup ściele się, może nie gęsto, ale niezaprzeczalnie. Tylko co ma z tym wszystkim wspólnego pisarz Jacob Ademar, któremu przyszło mieszkać obok niezbyt miłego i niewątpliwie głośnego sąsiada? Tego dowiecie się, sięgając po nową książkę Edwardsona.

Tym, co z pewnością działa na korzyść najnowszej powieści Edwardsona, jest umiejętne prowadzenie narracji z punktu widzenia różnych postaci. Choć przez większą część czasu śledzimy losy porucznika Wintera, to autor nie zapomina o całej reszcie stworzonych przez siebie postaci. Dzięki technice punktów widzenia Prawie martwy jest powieścią bogatą w każdym aspekcie – zarówno strona fabularna, obyczajowa jak i psychologiczna wiele na niej zyskały.

Kolejnymi plusami powieści jest sama intryga kryminalna oraz stworzona przez autora mroczna, przygnębiająca aura. Osoby, którym znana jest twórczość Edwardsona, bez problemu rozpoznają twardy i momentami ascetyczny styl, który nadaje powieści tego niesamowitego klimatu, którym charakteryzuje się proza Szweda. Jak już wspomniałam również intryga dogodzi wszelkim fanom kryminałów. Autor sprawnie połączył zagadkę z przeszłości z teraźniejszością, splatając losy bohaterów, których na pierwszy rzut oka nic nie łączy. Choć w Prawie martwym brak filmowych zwrotów akcji, nie można uznać tego za zarzut. Podczas czytania po prostu nie sposób się nudzić – głównie za sprawą misternie opracowanej intrygi, która zachwyca i wciąga już od pierwszych stron.

Kolejnym plusem jest niewątpliwie kreacja postaci (choć znajdzie się w niej poważny mankament, o którym powiem później). Nie zmienia to jednak faktu, że w powieści Edwardsona to właśnie bohaterowie najbardziej zaciekawiają czytelników. Oczywiście z komisarzem Winterem na czele. Wprost wspaniale czyta się jego monologi wewnętrzne, rozterki i problemy zdrowotne i małżeńskie. Nie ma nic dziwnego w tym, że Szwedzcy autorzy kryminałów uznawani są za najlepszych obserwatorów ludzkich bolączek i spraw obyczajowych. Edwardson nie jest wyjątkiem. Sprawił, że losy jego bohaterów były równie ciekawe, co intryga kryminalna.

Jedynym, lecz bardzo istotnym minusem powieści Edwardsona są dialogi. Choć początkowo wydawały mi się ciekawym zabiegiem odzwierciedlającym bardzo skomplikowane relacje międzyludzkie, szybko zorientowałam się, że jest to po prostu bardzo denerwująca maniera autora, która nie raz sprawiała, że miałam ochotę rzucić książkę w kąt. Urywane zdania, wieczne powtórzenia – coś takiego może naprawdę mocno wkurzyć. Zwłaszcza, że monologi wewnętrzne bohaterów stworzone były bardziej niż poprawnie. Niestety złe dialogi bardzo wpływają na odbiór powieści. Trudno jest orzec, że jakaś książka nam się podobała, jeśli dialogi w niej uważamy za pretensjonalne i nierzeczywiste. A takie właśnie są rozmowy w Prawie martwym. Dlatego, choć pomysł na powieść i sama intryga bardzo mnie zaciekawiły, to sam proces czytania był dla mnie momentami problematyczny. Nie zmienia to jednak faktu, że powieść Edwardsona uważam za dobry kryminał, trzymający w napięciu i traktujący o istotnych kwestiach. Szkoda, że pojawiły się w nim błędy, jednak, jak wiadomo, błędy zdarzają się nawet najlepszym.

Dlatego też szczerze polecam nową powieść Edwardsona, nie tylko tym, którzy z jego twórczością są już obeznani. Będzie ona miłym zaskoczeniem również dla tych, którzy nigdy wcześniej nie spotkali się z powieściami tego pana.

Autor: Ake Edwardson
Tytuł: Prawie martwy
Data premiery: 17 lipca 2013
Oprawa: miękka
Liczba stron: 560
Wydawnictwo: Czarna Owca
Gatunek: kryminał, sensacja