W liczbach spotkania Polaków z literaturą nie wyglądają najlepiej. Czytamy niewiele, często dokonując przy tym kiepskich wyborów, nasz gust trudno uznać za wyrafinowany, a oliwy do ognia dolewa jeszcze szerzące się piractwo. Bo kiedy już czytamy, to w wielu przypadkach nielegalnie. Ceny tomów, zarówno obszernych, jak i drobnych, w miękkiej czy twardej oprawie, nie rozpieszczają, bywa, że domowe budżety nie zachęcają do wydawania znacznych kwot w księgarniach.

A jednak – wbrew złowrogim statystykom, na przekór kryzysowi finansowemu i prognozom malującym przyszłość rynku wydawniczego w ciemnych barwach – tegoroczne święto czytelnictwa w Krakowie obchodzono hucznie. Szacuje się, że 17. edycja krakowskich Targów Książki przyciągnęła aż 40 tysięcy czytelników. Motywacją dla odwiedzających mogły być atrakcyjne rabaty, liczne promocje, konkursy, spotkania z autorami i oczywiście tzw. gratisy – zakładki do książek, balony, słodycze, notesy, długopisy, a nawet koszulki.

Tramwaj prawdę ci powie

Jednodniowy ulgowy bilet wstępu na Targi kosztował 5 złotych, normalny niewiele więcej, bo 7 złotych. Oba upoważniały do nieodpłatnego przejazdu krakowską komunikacją miejską z obiektu przy ul. Centralnej do wybranego punktu na terenie miasta w dniu, w którym wydano wejściówkę. Poszkodowani mogli poczuć się ci, którzy postanowili maksymalnie wykorzystać czas czytelniczej gorączki i zakupili bilet czterodniowy w cenie 17 złotych. Drobna oszczędność i wygoda nieporównywalna do rozwiązania, które wymagałoby stania w kolejce do kas każdego ranka w dniach 24-27 października, wykluczały bonus w postaci powrotu do domu bez konieczności zaopatrzenia się w tradycyjny bilet MPK.

Co ciekawe, to właśnie komunikacja miejska, wypełnione po brzegi tramwaje czy autobusy, były świetnym źródłem informacji o wydarzeniu, które w ostatni weekend października zawładnęło życiem kulturalnym Krakowa. Nikogo nie dziwił widok osób różnej płci, w różnym wieku obładowanych reklamówkami z logiem danego wydawnictwa i uginających się pod ciężarem zgromadzonych w nich książek. Kwestię niezliczonych kilogramów wyeliminowali kupujący, którzy na Targi wybrali się z pokaźnymi walizkami na kółkach, a takich sprytnych konsumentów było naprawdę wielu.

Znaleźli się i tacy, którym to nie książki były w głowie, a wspomniane już upominki i drobiazgi rozdawane na większości stanowisk. Pierwszego dnia trwania Targów, zaraz po otwarciu kas, w jednym z tramwajów dało się słyszeć radosne okrzyki młodej dziewczyny, która miała już za sobą błyskawiczną wizytę na hali przy ul. Centralnej. W jednej dłoni dzierżyła kolorowe balony, w drugiej kilka jeszcze nierozpakowanych z folii koszulek, z jej torebki wysypywały się cukierki, długopisy i małe notesy. – Mówię Ci, opłaca się jak nie wiem co! Płacisz piątkę za wstęp, a patrz ile mam rzeczy za darmo. Nabrałabym więcej, gdybym nie wzięła kosmetyczki. Przez nią nie mam miejsca! – z entuzjazmem w głosie powiedziała dziewczyna do swojej towarzyszki z dzieckiem w wózku. Balony i część cukierków trafiły do malucha, resztę gadżetów uczestniczka Targów upchała do torebki. Z jej ust ani razu nie padło słowo książka.

Na szczęście znakomita większość osób odwiedzających stanowiska wydawnictw za cel obrała sobie zakup pożądanych tytułów. Darmowe zakładki czy łakocie były tylko dodatkiem. Komunikację miejską opanowały zaś pozytywne obrazki, które zdecydowanie zdominowały sytuacje podobne do tej, którą opisano powyżej. Starsza kobieta z nosem w biografii papieża Franciszka z trudem podtrzymująca liczne torby z książkami dla dzieci wywołała uśmiech na niejednej twarzy. Pasażer bez barwnego tomu przed oczyma i z mniej niż dwoma reklamówkami wyglądał osobliwie w otoczeniu opanowanym przez szaleństwo czytelniczych zakupów.

Promocja promocji nierówna

Ale czy rzeczywiście gra była warta świeczki? Owszem, chociaż nie każde wydawnictwo zdecydowało się na spektakularne zniżki, jakich mogliby oczekiwać czytelnicy. Bywało, że znane i poważane oficyny przeceniały tytuły o 1-2 zł., gdy mniejsze firmy decydowały się na 50-procentowe obniżki. Nie zabrakło stanowisk, na których pozycje z ubiegłych lat można było kupić dosłownie za grosze (5-10 zł.). Wszystko zależało od oczekiwań i zorientowania w możliwościach uzyskania kuponów rabatowych. Dzięki akcji Książka za książkę w łatwy i szybki sposób można było otrzymać takowy kupon, oddając na specjalnym stoisku książkę z własnej biblioteczki. Jedna książka to jeden kupon rabatowy do wykorzystania na stanowiskach wydawnictw biorących udział w akcji. Drugą, świetną alternatywą mogła być wymiana książek KBH i bookeriada.pl. Aby wziąć udział w wymianie i móc bez większych ograniczeń wybierać w stosach tytułów wystarczyło przynieść maksymalnie dziesięć pozycji, najlepiej wydanych po 1995 roku.

Najdroższe, ale i często najbardziej pożądane było oczywiście tegoroczne bestsellery i wydania premierowe. Zainteresowanie nowościami na rynku podsycały dodatkowo spotkania z autorami, do których kolejki wydawały się nie kończyć. Ogromną popularnością cieszył się Jonathan Carroll, autor wydanej niedawno powieści pt. Kąpiąc lwa. Pisarz podpisał dziesiątki egzemplarzy swojej najnowszej książki. Nie inaczej wyglądała sytuacja w wielu innych punktach. Targi zaszczyciły swoją obecnością m.in.: Roma Ligocka (Dziewczynka w czerwonym płaszczyku), Kiran Desai (Booker Prize, Brzemię rzeczy utraconych), Małgorzata Gutowska-Abramczyk (Cukiernia Pod Amorem), Katarzyna Grochola (Nigdy w życiu!).

Również wysoka literatura nie dała o sobie zapomnieć. W sobotę Rita Gombrowicz promowała niezwykle intymny dziennik swojego męża, legendarnego autora, Witolda Gombrowicza. Kronos zaraz po wejściu na rynek wywołał niemałe kontrowersje, a spotkanie z towarzyszką życia wielkiego pisarza mogło być nie lada gratką dla wielu pasjonatów prozy czy dramatu współczesnego. Jak nietrudno zauważyć, tegoroczne Targi Książki w Krakowie obfitowały w atrakcje, stąd rekordowa frekwencja nie powinna dziwić.

Być studentem na Targach Książki

Targi, o czym warto wspomnieć, to jednak nie tylko bestsellery, okazyjne ceny książek i sławy, zarówno polskiej, jak i światowej literatury. Wciąż tylko garstka odwiedzających bierze udział w wykładach będących istotną częścią programu atrakcji towarzyszących tak wielkiemu wydarzeniu. Pięć sal seminaryjnych otwiera się rokrocznie dla osób z branży wydawniczo – księgarskiej, ale i innych zainteresowanych, niekoniecznie bezpośrednio z nią związanych. Liczne wykłady odbywają się równolegle w każdej z sal i zachęcają do uczestnictwa ciekawymi, często nowatorskimi tematami odczytów, spotkań i konferencji.

Tegoroczne wykłady miały oczywiście słabe i mocne strony, zależnie od prowadzącego lub firmy patronującej danemu wydarzeniu. W tej edycji można było uczestniczyć w różnorodnych spotkaniach dotyczących: dystrybucji książek, promocji czytelnictwa w Polsce, pozycjonowania księgarń, rynku ebooków, systemów antyplagiatowych, Ustawy o Książce czy prawa w marketingu wydawniczym. Niestety, bywało, że sale świeciły pustkami. Seria wykładów wciąż traktowana jest po macoszemu, odbywa się niejako obok Targów, nie będąc, co zrozumiałe, centralnym punktem programu. Mimo to, ta część czytelniczego święta zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ oferuje możliwość nieodpłatnego dokształcenia w dziedzinach związanych z szeroko rozumianym biznesem wydawniczym i księgarskim.

Targi Książki w Krakowie umożliwiają więc nie tylko przegląd ofert polskich wydawnictw, spotkania z autorami i zaopatrzenie się w atrakcyjnie wycenioną literaturę, ale także zdobycie wiedzy o rynku książki oraz rozmowę ze specjalistami w zakresie wydawania, dystrybucji, prawa, marketingu czy grafiki.