W dobie internetu wielu autorów decyduje się na niekonwencjonalne formy publikacji swoich książek. Agnieszka Turzyniecka, autorka kryminału Inspektor Kres i zaginiona, który tej jesieni ukaże się w księgarniach, wybrała taką nietypową drogę dla swojej drugiej powieści pt. Dziewczynka z balonikami. Książka ukazuje się w odcinkach na jej blogu, całkiem za darmo. Niedługo będzie ją można czytać także u nas. Jest to historia młodej kobiety, która podczas pobytu za granicą trafia do szpitala psychiatrycznego. Oto pierwsze opinie czytelników:
Po „Dziewczynkę z balonikami” sięgnęłam z ciekawością, ale też obawą, czy temat nie będzie za bardzo przygnębiający. Wiedziałam, że dotyczy on depresji. Nim przeczytałam 25 odcinków, zastanowiłam się, co sama wiem na temat tej choroby i gdzie się z nią spotkałam. Krąży wiele mitów i poglądów na ten temat. Wiele osób uważa, że osoby z depresją po prostu użalają się nad sobą. Najlepsza dla nich rada to „weź się w garść i zrób coś ze swoim życiem”. Nie można przecież smucić się tak, żeby całymi dniami nie wychodzić z łóżka. Kiedy w naszym życiu nie dzieje się nic poważnego, jakaś tragedia, śmierć czy choroba najbliższej osoby, bankructwo, etc. to nie mamy powodu, by targnąć się na własne życie. Nie może przecież być wytłumaczeniem brak chłopaka, otyłość czy nienajlepsze relacje z rodzicami. Nic bardziej mylnego. Depresja to długoterminowa choroba, o złożonym przebiegu. Przebiegła, bo chory potrafi się dobrze maskować, a potem okazuje się, że jest za późno. Poradników na temat depresji jest sporo, ale po nie sięgają tylko ci, którzy zmagają się z problemem lub ich rodziny i znajomi. Przeciętny człowiek nie wie dokładnie na czym to polega i nie potrafi odróżnić chorobowych oznak od zwykłego użalania się i chwilowego spadku nastroju. „Dziewczynka z balonikami” uświadomiła mi, jak trudno jest wyjść z depresji, jak bardzo jest ona podstępna i że dopaść może każdego. Powieść pisana jest w formie dziennika, w czasie teraźniejszym. Relacjonuje tu i teraz, co dzieje się z bohaterką. Autorka nie koloryzuje, nie owija treści w barwne opisy przyrody, miejsc czy ludzi. Ukazuje myśli i emocje chorej na depresję dziewczyny. Jest to miejscami brutalne, zbyt bezpośrednie, szorstkie, ale ten właśnie zabieg sprawia, że książka jest prawdziwa. Nie jest to łatwa lektura, miejscami może wydawać się nieprawdopodobna, ale ja wierzę, że Agnieszka Turzyniecka wie, o czym pisze. Zbadała temat depresji dogłębnie, opiera się częściowo na prawdziwych wydarzeniach. Powieść mnie zszokowała, ale jednocześnie nie mogłam oderwać się od czytania.
Polecam tę książkę każdemu, bo nigdy nie wiemy kiedy nas, albo kogoś w naszym otoczeniu, dopadnie ten potwór zwany depresją. A może ktoś z bliskich już cierpi, a my nie potrafimy odczytać prawidłowo jego znaków. Jestem zwolenniczką literatury poruszającej trudne tematy, bo daje nam wiedzę i pobudza empatię. A znajomość problemów może przyczynić się do pomocy innym.
-Ewa Bauer, autorka powieści W nadziei na lepsze jutro i Kruchość jutra
„Dziewczynka z balonikami” to porażająco prawdziwa opowieść o młodej kobiecie trafiającej do szpitala psychiatrycznego ze zdiagnozowaną chorobą afektywną dwubiegunową. Zaglądamy w tej książce pod cienką warstwę świata, w którym normalność to tylko średnia statystyczna społecznego obłędu. Poruszając się po omacku, odkrywamy kolejne tajemnice bohaterki, trzymając zaciśnięte kciuki za jej wyzdrowienie i za pogodzenie się z samą sobą. Rzecz napisana z dużym talentem obserwacyjnym i momentami z zadziwiającym realizmem.
– Krzysztof Maciejewski, pisarz
Mała dziewczynka z kolorowymi balonikami – czy może być weselszy widok? Marlena, bohaterka „Dziewczynki z balonikami”, nie jest małą dziewczynką, nie jest też wesoła. Jest młodą kobietą, która zgłasza się do szpitala psychiatrycznego, bo nie może dać sobie rady z myślami samobójczymi. I zostaje na oddziale. Książka opisuje szpitalną rzeczywistość widzianą oczami osoby cierpiącej na depresję, szukającej pomocy. Historia Marleny, kolejne dni spędzane przez nią na oddziale, terapia – to wszystko opisane jest w taki sposób, że czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń – nie sposób pozostać obojętnym na dalsze losy bohaterki – czytając, cały czas zastanawiałam się, co będzie dalej, jak Marlena sobie poradzi. To nie jest lekka, wakacyjna książka, ta powieść nie pozwala „prześlizgnąć się” po opisanej historii, „przelecieć” wzrokiem co drugie, trzecie zdanie. Zmusza do uważnego wczytania się, ani przez chwilę nie nudząc. Jednocześnie daje wgląd w myśli, uczucia osoby cierpiącej na depresję. Często myślimy o kimś, kto ma depresję, że powinien wziąć się w garść, bo życie jest piękne. Dla nas, zdrowych tak. Dla osoby z depresją nie. O tym właśnie jest ta opowieść. O walce ze sobą, o walce z chorobą, jaką jest depresja. I jednocześnie o dziewczynie, Marlenie, która chciała być kochana i doceniona.
– Monika Olasek, tłumaczka języka angielskiego