Agnieszka Lisak
Dorożki i dorożkarze
W XIX wieku dorożki bez wątpienia można było uznać za zmory miasta. Ich ciągnące się kawalkady nie pozwalały spokojnie przejść na drugą stronę ulicy, ciągle były powodem wypadków (nawet śmiertelnych), w deszczowe dni ochlapywały przechodniów, a w dodatku nigdy nie można było znaleźć wolnej…
Pod koniec XIX wieku gazety coraz częściej donosiły o wynalazku „automatycznych pojazdów”. Była to nader wątpliwa wiadomość, bo czy ktoś widział wóz, jadący bez konia? No, chyba że z góry. Ci o bardziej otwartych umysłach wpadali w zachwyt. Gdyby pojazdy takie faktycznie rozpowszechniły się na ulicach, podniosłaby się zdrowotność miasta. W końcu zniknąłby z nich zapach końskiego moczu, wsiąkającego tak łatwo w drewniane bruki. Podniosłoby się także bezpieczeństwo, zmalałaby liczba wypadków spowodowanych płoszeniem się i przewracaniem koni. I w końcu nastałaby cisza, z ulic zniknąłby stukot kopyt i klekot kół, który zmuszał do zamykania okien latem.
Sami możecie ocenić, na ile te optymistyczne proroctwa sprawdziły się w świecie samochodów…
Poniżej ilustracja, przedstawiająca ślizgające się na lodzie konie.
Sprzedawczynie i sprzedawcy uliczni
W XIX wieku, znacznie szerzej niż dziś, kwitł handel uliczny. Jego najbardziej uciążliwą odmianą był handel obnośny. Chodzący po ulicach i zachwalający na całe gardło swoje produkty sprzedawcy byli prawdziwymi zmorami miasta. Wchodził taki na dziedziniec kamienicy i krzyczał donośnie „sachar mrożony”, „nafta do lamp” lub oznajmiał, że skupuje stare obuwie. Po nim wparowywał kataryniarz lub grupa komików, zazwyczaj mniej niż bardziej śmiesznych. Porządny obywatel nie miał szans na to, by odpocząć i przespać się po pracy.
Poniżej najprawdopodobniej sprzedawca pieczonych ziemniaków.
Poniżej uliczna sprzedawczyni salopy (napoju wyrabianego ze storczyków).
Poniżej uliczny sprzedawca pieczonych ziemniaków.
Poniżej uliczny sprzedawca kawy.
Poniżej uliczny sprzedawca małż.
Poniżej uliczny sprzedawca pieśni.
Poniżej sprzedawca ptasich gniazd.
Poniżej uliczny sprzedawca ziemniaków.
Oddzielny, i jak się zaraz przekonamy – dużo wdzięczniejszy temat – to sprzedawczynie kwiatów. Przy tej okazji chciałam przedstawić mało znanego w Polsce artystę Luisa Marie de Schryvera (1862 – 1942). Francuskiego malarza kobiet, ulic i kwiatów:
Przeczytaj też:
Historie Agnieszki Lisak: Tancerka – zawód wyklęty
Historie Agnieszki Lisak: Jak brać kąpiele słoneczne w celach leczniczych?
Historie Agnieszki Lisak: Czy przyzwoicie jest kąpać się w morzu?
Historie Agnieszki Lisak: O najsłynniejszej wydrze w kraju (1680)
Historie Agnieszki Lisak: Co to były karnety balowe?
Zapraszamy na autorskiego bloga Agnieszki Lisak. Więcej o Autorce przeczytasz TUTAJ.