Henryk Walezjusz był rówieśnikiem Katarzyny – pobrali się, gdy oboje mieli po 14 lat. Ona zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia, on był raczej obojętny – nie minął rok, a delfin już romansował na całego ze starszą o 20 lat Dianą de Poitiers (kto czytał Dumasa na pewno pamięta świetną powieść awanturniczą Dwie Diany). Jakiś czas później mąż Katarzyny został królem Henrykiem II. Mieli razem całą masę dzieci, z których aż trzech synów włożyło na skronie koronę.
Opowieść o każdej postaci, która przewinęła się przez karty historii, może być intrygująca i niesamowicie wciągająca. Gdybym pisała w tej chwili tekst o Katarzynie Medycejskiej przeczytalibyście w jego dalszej części o Nostradamusie i jego złowrogich, a jednocześnie prawdziwych przepowiedniach, o Nocy św. Bartłomieja, o sieci szpiegów w spódnicach, zgrabnych nogach królowej i damskim siodle do jazdy konnej. Nie przeczytacie jednak, ponieważ tekst będzie o kimś zupełnie innym. Postać Katarzyny jest dla mnie w tej chwili ważna, ponieważ była ona matką Henryka Walezego. A moja opowieść będzie właśnie o nim, a dokładniej o tym, co nawyrabiał, gdy został władcą Polski.
Mamusia była istotą o niezwykle silnym charakterze. Postanowiła, że każdy z jej synów będzie królem i niemal udało jej się dopiąć swego. Koronę Francji założył najpierw najstarszy, a po jego rychłej śmierci młodszy – Karol. Katarzyna nie spodziewała się, że po czternastu latach panowania także i on osieroci ojczyznę, pozostawiając władzę następnemu bratu, zaczęła więc robić co w jej mocy, by swego trzeciego w kolejności męskiego potomka posadzić na tronie jakiegoś innego państwa. Nie udało się z Anglią, Szkocją, a nawet Algierią, w końcu padło na Polskę.
W momencie, gdy Zygmunt August zmarł bezpotomnie, w Europie nastąpiło pospolite ruszenie. Francuskie wpływy okazały się najsilniejsze i Henryk Walezy został pierwszym polskim królem elekcyjnym. Młodzieniec nie był zadowolony z faktu, iż musi opuścić znany sobie świat i udać się do kraju, o którego historii, prawach i zwyczajach nie miał zielonego pojęcia. Najgorsze, że kazano mu obiecać, iż poślubi siostrę poprzedniego króla – niemal trzydzieści lat starszą Annę Jagiellonkę.
Zwlekał z przyjazdem do Krakowa tak długo jak tylko się dało. Przekraczając próg Wawelu, zdecydował, że przynajmniej jednej obietnicy nie dotrzyma – był młody, przystojny, wykształcony, ambitny, lubiący się bawić, nie miał zamiaru zawierać małżeństwa z kobietą, która nie dość, że w jego oczach była wręcz stara, to do tego nie grzeszyła urodą. Przybycie nowego władcy było szokiem kulturowym dla obu stron. Polska była krajem bogatym, pod wieloma względami wyprzedzającym Francję, jednak każda strona uważała drugą za barbarzyńską i niecywilizowaną. Poddani uznali swojego nowego władcę za zniewieściałego i niemoralnego, jego raziła surowość, powaga i przywiązywanie olbrzymiej wagi do pozorów dobrego prowadzenia się.
Henryk męczył się tutaj niezmiernie. Tęsknił za swobodą, za francuskim dworem, za matką, za przyjaciółmi i ukochaną, którą zostawił daleko za sobą. Przerażała go myśl, że zostanie zmuszony do niechcianego małżeństwa, że utknie w tym zimnym i dziwnym kraju na zawsze. Z utęsknieniem czekał na każdą wzmiankę o tym, co działo się w ojczyźnie – doszło do tego, że modlił się niemal o śmierć swojego królewskiego brata, dzięki której zostałby następcą tronu. W chwili, gdy nadeszła wiadomość, że Karol IX zmarł, Henryk nie tracił czasu na pakowanie – wsiadł na konia i po czterech miesiącach od koronacji potajemnie uciekł z kraju, na którego tronie zasiadał.
Czy interesuje Was co się działo w wawelskich komnatach i na krakowskich ulicach w czasach, gdy Henryka Walezego ogłoszono królem Polski, a także później, gdy młody Francuz zajechał na zamek wraz z niezliczonym orszakiem? Czy chcielibyście wiedzieć, co robili i myśleli wówczas kupcy, mieszczanie, magnaci, władcy, a także ich słudzy, dworzanie, nałożnice? Czy chcecie poznać bliżej Henryka i Annę? Jeśli jak ja kochacie książki historyczne, uwielbiacie przenosić się w czasie, poznawać tło obyczajowe, społeczne, kulturowe minionych epok, poznawać dziesiątki fascynujących faktów, zależności i przypuszczeń, a przy tym lubicie dowiadywać się więcej o postaciach znanych z podręczników do historii, to sięgnijcie koniecznie po powieść Renaty Czarneckiej Signora Fiorella, kapeluszniczka królowej Bony . Samuel Zborowski i przyczyny jego banicji, rywalizacja między magnackimi rodami o wpływy na dworze, życie siostry zmarłego króla w kraju, w którym każdy rościł sobie prawa do decydowania o jej losie – fascynujące tematy poruszane przez autorkę kończą się dopiero wraz z ostatnią stroną książki.
Tytułową bohaterką powieści jest Włoszka mieszkająca w Krakowie. W tamtych czasach nie było to niczym niezwykłym – za królową Boną do Polski wielką falą napływali jej rodacy. Pani Carpaccio prowadzi dość kontrowersyjny interes, gdyż poza szyciem kapeluszy trudni się „wypożyczaniem” swoich pięknych szwaczek w charakterze „dam do towarzystwa”. Fiorella nie jest główną bohaterką, jej postać służy jako punkt zaczepienia do opisania życia w XVI-wiecznym Krakowie. Na równych prawach funkcjonują tutaj zarówno bohaterowie fikcyjni – kapeluszniczka oraz żak Aleksander, jak i historyczni – Anna Jagiellonka i Henryk Walezy.
Autorka w magiczny wręcz sposób roztoczyła przede mną wizję wszystkich niemal warstw społecznych, na jakie można się było wówczas natknąć w Krakowie – od żebraków spod Kościoła Mariackiego, poprzez środowisko kupców żydowskich, biedniejszych i bogatszych mieszczan, aż po kręgi dworskie i królewskie komnaty. Napisała książkę, od której nie sposób się oderwać, która ciągnie jak magnes i skłania do dalszego drążenia, poszukiwania, czytania, chłonięcia historii. W trakcie lektury po prostu byłam w Krakowie, chodziłam po znanych mi ulicach, które niby bliskie i znane dobrze z wypraw do grodu Kraka, a jednak zmienione przez cofnięcie się w czasie. Poznawałam bliżej postaci do tej pory sprowadzające się do suchej informacji biograficznej i płaskiego portretu, a teraz stające się moimi przyjaciółmi z krwi i kości. Zagłębiałam się w wydarzenia, które niby znane wcześniej jako fakty podręcznikowe, teraz zaczęły nabierać kolorów autentycznych wydarzeń.
Historia jest tutaj przedstawiona językiem żywym, barwnym, niezwykle sugestywnym. Autorka nie sili się na przesadną stylizację mowy swoich bohaterów, co mogłoby zniechęcić do lektury niektórych czytelników. Wielbiciele książek historycznych doceniliby język epoki, niemniej jednak na pewno nie będzie ich razić wybór pisarki. Niechlubne fakty (takie jak orientacja seksualna króla) nie zostały w książce wybielone czy wygładzone, opisane są jednak w sposób kulturalny i elegancki, bez przesadnej wulgarności, do której dążą ostatnio niektórzy twórcy tego typu literatury, a co nieraz napełnia niesmakiem i zniechęca.
W obecnym wydaniu brakuje mi posłowia autorki, w którym wyjaśniałaby drobne zmiany faktów, na jakie zdecydowała się w trakcie pisania – np. w jakim celu uśmierciła Filipa Desportes, dworzanina i poetę, który w rzeczywistości przeżył Henryka Walezego o 17 lat. Twórczyni powieści historycznych ma prawo do takich zmian, dla mnie jednak zawsze ważne jest, by na końcu wyjaśniła, że zmieniła to, przesunęła w czasie tamto, itp. Cóż, trzeba cierpliwie czekać na wznowienie powieści, która przeredagowana i po bardziej uważnej korekcie będzie perełką wśród powieści o polskiej historii.
Naszą alternatywną recenzję książki przeczytasz TUTAJ.
Autorka: Renata Czarnecka
Tytuł: Signora Fiorella. Kapeluszniczka królowej Bony
Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie