Wstęp ten sprawia, że nie tylko esej o Jakobinie Luksemburskiej, który wyszedł spod pióra Gregory, ale także wszystkie jej powieści stają się pozycjami niezwykle cennymi pod względem historycznym. Autorka w profesjonalny, a przy okazji pełen pasji sposób pisze o swoich poszukiwaniach, o tym, jak tworzy każdą ze swoich postaci, opisuje proces poprzedzający powstawanie tekstów historycznych. Wszystko to jest tak wiarygodne i budzące respekt, że każe zupełnie inaczej spojrzeć przede wszystkim na powieści Gregory, które niektórzy mogą uznawać za wyssane z palca romantyczne obyczajówki. Tymczasem są to twory pisarki, która do historii ma olbrzymi respekt, podchodzi do niej z szacunkiem, miłością i wiedzą.
Opisanie postaci Jakobiny, baronowej Rivers, matki przyszłej królowej Anglii, nie było łatwe. Źródła historyczne praktycznie o niej milczą. W końcu kobiety, według ówczesnej mentalności, nie zasługiwały na to, by kronikarze rozwodzili się nad ich losami i działaniami. Dochodzenie do tego, jak toczyły się dzieje jakiejkolwiek niewiasty żyjącej w średniowieczu, przypomina syzyfową pracę, niemniej jednak łatwiej opisać królową, niż jej matkę. O Jakobinie nie wiadomo prawie nic, a jednak Philippie Gregory udało się zbudować przekonujący i na pewno prawdziwy obraz jej życia. Jakim cudem?
Autorka podeszła do sprawy z wielkim profesjonalizmem. Ponieważ nie istnieje żadna biografia bohaterki, którą się zajęła, musiała sama zanurzyć się w archiwach, bibliotekach, starych pismach, manuskryptach, tropić, przesiewać i wyciągać wnioski. Brak mi słów, żeby opisać, jak fascynującą wydaje mi się ta praca, pionierska i niezwykle ważna dla każdego Anglika, a także dla każdego człowieka zainteresowanego historią Albionu. Gregory jest także bardzo dobrą znawczynią ludzkiej natury, potrafi więc na podstawie udokumentowanych zachowań i twierdzeń ludzi, żyjących w czasach jej bohaterek, snuć wnioski dotyczące tego, w jaki sposób mogły postępować i myśleć kobiety, o których pisze, a które miały podobne wychowanie, wiedzę, spojrzenie na świat. Przy tym podchodzi do swojej pracy krytycznie twierdząc, że nic, co pisze, nie jest bezsporne, wszystko może ulec zmianie wraz z odkryciem kolejnych tekstów z epoki. Jednocześnie uświadamia nas, że żaden tekst biograficzny nie może być prawdą absolutną, jest zawsze punktem widzenia tworzącego go historyka.
Jakobina Luksemburska była żoną Jana Lancastera, brata króla Henryka V. Pełnił on ważną funkcję w ówczesnym świecie, był mianowicie przedstawicielem swego władcy na ziemi francuskiej w czasach wojny stuletniej. Dla nas jego postać może być o tyle ciekawa, iż to właśnie on przyczynił się do skazania i spalenia na stosie Joanny d’Arc. Jakobina została wdową w 1435 roku, a w dwa lata później, bez wiedzy i zgody króla, poślubiła zwykłego rycerza, Ryszarda Woodville’a. Skandal zrobił się wielki, ponieważ księżna popełniła mezalians nie do pomyślenia. Jej drugie małżeństwo było niezwykle udane, przepełnione wzajemnym szacunkiem i miłością.
Z racji faktu, iż Jakobina została damą dworu królowej Małgorzaty Andegaweńskiej, wiemy, gdzie mogła przebywać i czego mogła być świadkiem w czasie swojego dość długiego, jak na tamte standardy, życia. Na podstawie niewielu wzmianek Philippa Gregory snuje opowieść o czasach i wydarzeniach, o ludziach i ich mentalności, co jakiś czas uczciwie dodając, iż Jakobina mogła coś widzieć, ale nie musiała, mogła coś zrobić, ale nie jest to pewne do końca, prawdopodobnie tak postępowała, ale możliwe, że robiła jednak coś innego. Mimo tego, iż wyciąganie takich wniosków wydaje się szyte grubymi nićmi, wcale nie sprawia takiego wrażenia podczas lektury eseju rozpoczynającego Kobiety Wojny Dwu Róż. Autorka przedstawia wszystko w sposób tak profesjonalny i niekwestionowalny, że postać Jakobiny, córki księcia Luksemburga, żony królewskiego brata, a w końcu prostego rycerza staje się czytelnikowi bliska, niezwykle realna, namacalna, prawdziwa.
Philippa Gregory ma jeszcze jeden talent – potrafi w kilku zaledwie fascynujących i obrazowych zdaniach zamieścić szereg informacji, które sprawiają, iż obraz przeszłości staje nam przed oczyma. Język, jakim się posługuje jest przejrzysty, przystępny, a jednocześnie rzetelny. Pisarka potrafiła na niewielu stronach w taki sposób streścić Wojnę Kuzynów, że miałam wrażenie, iż wiedza sama płynie mi do głowy, bez najmniejszego wysiłku z mojej strony. Przytoczyła najważniejsze fakty, które ilustrują konflikt i jego dzieje wręcz doskonale, a jednocześnie zrobiła to w taki sposób, że nie mamy wrażenia czytania tekstu naukowego. Jest on przepełniony opisami ludzi, ich czynów, wnioskami wyciąganymi z zachowań i wydarzeń, natomiast daty przewijają się tam niemal niepostrzeżenie. Nie sadźcie jednak, że ich tam nie ma – esej ten jest, mimo wszystko, pracą naukową, dającą nam wyczerpującą i znakomitą wiedzę, która zapada w pamięć i daje dużo satysfakcji.
Pozostałe dwa teksty stworzone przez zaprzyjaźnionych z Gregory historyków są równie ciekawe, wciągające i pełne prawdy, nie mają jednak tego posmaku gawędy, brakuje w nich tak wielu umotywowań psychologicznych, umieszczenia zachowań bohaterek na tle epoki. Przyczyna jest prosta – o Elżbiecie Woodville i Małgorzacie Beaufort wiadomo o wiele więcej niż o Jakobinie Luksemburskiej, fakty, które autorzy mieli do dyspozycji nie pozostawiały wiele miejsca na snucie domysłów i tworzenie tła społeczno-obyczajowego. Nie chcę jednak, by ktoś z Was zniechęcił się do tych tekstów. To, że są napisane odmiennie od eseju Gregory niczego im nie ujmuje – na równi zaciekawiają postaciami i czasami w nich opisanymi.
Elżbieta Woodville była córką Jakobiny, piękną kobietą, której drugim mężem został zafascynowany nią młody i przystojny zwycięzca nad Lancasterami Edward IV. Poślubił ją po kryjomu, bez niczyjej wiedzy, po jakimś czasie po prostu stawiając przed faktem dokonanym cały swój dwór i wszystkich doradców. Z racji faktu, iż Elżbieta była córką człowieka, który baronem został niedawno, a wcześniej wywodził się z niższej szlachty, przez całe swoje życie musiała się borykać z oskarżeniami o bycie czarownicą rozkochującą w sobie króla za sprawą magii. Jej losy były niesamowite, pełne bólu, tragedii i cierpienia. Philippa Gregory napisała o niej powieść zatytułowaną Biała królowa, na podstawie której powstał właśnie serial BBC, na który już nie mogę się doczekać (szczególnie czekam na rolę, genialnego niegdyś w roli Thomasa Cromwella, Jamesa Fraina jako Richarda Neville’a). Scenariusz zawiera w sobie wątki z innych książek Gregory, która była jednym z jego twórców – Królowej rzek o Jakobinie, Czerwonej królowej opowiadającej o Małgorzacie Beaufort, przypuszczam, że także Córki Twórcy Królów o Annie Neville, żonie Ryszarda III.
Ostatnia z bohaterek Kobiet… budzi szacunek i respekt swoją walką o posadzenie na tronie syna i utworzenie tym samym nowej dynastii. Batalia Małgorzaty zakończyła się powodzeniem – Tudorowie to chyba najsłynniejsza rodzina królewska, nie tylko najbardziej kontrowersyjna, ale przede wszystkim najbardziej fascynująca. Przodek pierwszego króla z tej dynastii był żołnierzem i dworzaninem, ostatni władca tego nazwiska przyczynił się do powstania złotego wieku w historii Anglii. Niezwykłe dzieje Małgorzaty Beaufort, matki króla Henryka VII Tudora, babki Henryka VIII również znalazły swoje miejsce w książce o najważniejszych kobiecych postaciach Wojny Kuzynów nazwanej później Wojną Dwu Róż.
Początkowo zdziwiło mnie pominięcie w tym zestawieniu Małgorzaty Andegaweńskiej, żony Henryka VI, króla, którego niezdolność do rządzenia stała się przyczyną wybuchu wojny domowej, królowej, która jak lew walczyła o prawa do tronu najpierw swojego męża, a następnie syna. Po lekturze książki doszłam do wniosku, że Anglicy muszą na tę postać patrzeć niezbyt przychylnym wzrokiem. Waleczna do przesady tyle razy zmieniała front, udawała się po pomoc do każdego, kto miał armię i ochotę wyruszyć na Londyn, że w pewnym sensie może być nieraz traktowana jak zdrajczyni. Kobiety Wojny Dwu Róż opowiadają o postaciach, którymi każdy Anglik może się chlubić, umieszczenie wśród nich Małgorzaty widocznie nie do końca twórcom pasowało.
Forma, jaką tym razem wybrała Philippa Gregory do przedstawienia losów trzech wspaniałych kobiet, nie powinna nikogo odstraszać – eseje są napisane stylem wciągającym i przystępnym, a wiedza z nich płynąca wiąże się z doskonałą rozrywką jaką jest czytanie o losach i przygodach postaci, które kiedyś istniały naprawdę. Wydanie przyciąga wzrok, choć trochę rozczarowała mnie liczba ilustracji (w opisie okładkowym napisano, iż pozycja została pięknie zilustrowana portretami, jest ich jednak w książce jak na lekarstwo), a także po macoszemu potraktowana sprawa przypisów, których trzeba szukać pod koniec każdego rozdziału, a przy tym nie są one powiązane z tekstem. Bądź co bądź jest to książka naukowa, a więc przypisy są tu nie tylko wskazane, ale wręcz niezbędne – podawanie źródeł, ale nie przypisywanie ich do wykorzystanych w tekście cytatów jest zabiegiem co najmniej dziwnym.
Na koniec dodam jeszcze, że do tego, aby książkę tę w pełni zrozumieć, a także docenić, konieczna jest miłość do historii, do poznawania faktów, a także podstawowa wiedza o tym, co się działo w Anglii w latach ok. 1450 – 1510 (przynajmniej). Zorientowanie się w tym, kto – z kim – kiedy – dlaczego może być zbyt zawiłe dla kogoś, kto sięgając po Kobiety Wojny Dwu Róż nie ma najmniejszego pojęcia o tym, o co chodziło tym wszystkim awanturnikom, którzy toczyli walki o kawałek władzy, nie przejmując się zupełnie krajem i ludźmi, nad którymi mieli panować. Jednak już podstawowa wiedza wystarczy do tego, by rozsmakować się w opowieściach, które zostały nam przedstawione z talentem, wiedzą i zamiłowaniem przez Philippę Gregory, Davida Baldwina i Michaela Jonesa.
Autorzy: Philippa Gregory, David Baldwin, Michael Jones
Tytuł: Kobiety Wojny Dwu Róż
Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie