Od lat bardzo lubię pełnokrwiste horrory i mroczne thrillery, ostatnio jednak zagustowałam w klasycznych powieściach grozy, zwłaszcza tych osadzonych w rodzimych realiach, o fabule osnutej na motywach ludowych wierzeń i folkloru. Nie tylko z tego powodu, że taka tematyka zaspokaja poniekąd moją etnologiczną pasję, ale głównie dlatego, że wątki nadprzyrodzone zawarte w ludowych opowieściach są przerażająco wiarygodne i prawdopodobne, więc ich siła oddziaływania na wyobraźnię jest tym większa. Stąd właśnie moje chwilowe rozstanie ze Stephenem Kingiem na rzecz prozy Stefana Dardy. Stąd też moje zainteresowanie najnowszą powieścią Łukasza Henela idealnie wpisującą się w sferę moich fascynacji.

Młody, poznański biznesmen Tomek w czasie podróży służbowej podwozi piękną autostopowiczkę, która zostawia na tylnym siedzeniu jego samochodu stary medalion. Tomek postanawia zwrócić dziewczynie naszyjnik, ale ta znika bez śladu. Zatrzymuje więc samochód i wchodzi w las szukając nieznajomej. Ścieżka prowadzi go do starego, zrujnowanego pałacyku wystawionego na sprzedaż. Budynek i otoczenie tak go zauroczyły, że postanowił go kupić i wyremontować wietrząc interes życia. Tomka nie odstraszają ani mroczna przepowiednia, niepokojące sny, ani dziwna rezerwa wyraźnie wystraszonych mieszkańców pobliskiej wsi. Nie dają mu do myślenia zła sława tego miejsca ani też tajemnicze przypadki zaginięć w okolicy posiadłości. Nawet, kiedy stwierdza, że pałac najwyraźniej jest nawiedzony, a jemu samemu grozi niebezpieczeństwo, nie ma zamiaru posłuchać głosu rozsądku i ostrzeżeń miejscowych – właśnie ponownie spotkał uroczą autostopowiczkę Beatę i nawiązał z nią namiętny romans. Znalazł także przyjaciela w osobie księdza Jacka, który zachęca go do podjęcia próby przepędzenia mrocznych sił z nawiedzonego pałacu. Nic jednak nie jest takie, jak się wydaje; Tomek jest zupełnie nieświadomy, jak ogromne niebezpieczeństwo mu zagraża.

On okazał się zaskakująco dobrą lekturą, rasową powieścią grozy, która może nie zaczyna się od trzęsienia ziemi i nie elektryzuje od pierwszej strony, ale z całą pewnością przykuwa uwagę i wprowadza w odpowiedni nastrój od samego początku. Czytelnika ogarnia niejasne, ale narastające poczucie zagrożenia, nieubłaganie nadciągającej katastrofy – mniej więcej do połowy powieści trochę sztucznie podtrzymywane, w związku z czym fragmentami tak pieczołowicie budowane napięcie opadało i wkradało się znudzenie – jednak w drugiej części autor poradził sobie znacznie lepiej, nie pozostawiając czytelnikowi czasu na głębszy oddech, całkowicie panując nad tokiem akcji.

Z odpowiednio mrocznym klimatem doskonale harmonizuje prawdziwie przerażająca sceneria stworzona ze zgrabnie i umiejętnie połączonych klasycznych motywów: opuszczony, owiany złą sławą pałac w głębi lasu, miejscowa legenda o panoszącym się w okolicy złu, tajemnicze przypadki śmierci, koszmarne sny, mroczna przepowiednia, przesądy i stanowiąca klucz do rozwiązania zagadki przeszłość głównego bohatera. No i sam bohater – wciągnięty w wir wydarzeń czy to za sprawą przypadku, czy też przeznaczenia – który, zgodnie z zasadami rządzącymi tym gatunkiem literackim, wbrew ostrzeżeniom i licznym znakom na niebie i ziemi nie daje się łatwo zastraszyć i coraz bardziej zbliża się ku katastrofie.

Niektóre motywy i wątki na pierwszy rzut oka mogą się wydać banalne i przewidywalne, ale to tylko pozory. Henel umiejętnie wykorzystał popularne, klasyczne elementy powieści grozy, by stworzyć wyjątkową i atrakcyjną fabułę. Jeśli jednak w pewnym momencie nabierzecie przekonania, że rozgryźliście ją i wiecie, w jakim kierunku się rozwinie – jesteście w błędzie. W najmniej oczekiwanej chwili fabuła totalnie zaskakuje i to w takim stylu, że dosłownie opada szczęka. Co prawda w treści pojawiają się pewne subtelne sygnały, na tyle jednak niejednoznaczne, że wydają się zupełnie nieistotne. Dopiero finał otwiera oczy na wcześniejsze znaki, a jest on do tego stopnia niespodziewany, że konieczny jest powrót do obszerniejszych fragmentów powieści w celu upewnienia się, że fabuła rzeczywiście od początku do tego zmierzała, a nie była to nagła fanaberia autora. W jednej chwili wszystko nabiera sensu, a atmosfera robi się bardziej złowroga, kiedy odkryje się drugie dno fabuły. Jestem pod wrażeniem tej przemyślanej, misternie utkanej konstrukcji, jaką okazał się On. Autor wyjątkowo dobrze zamaskował wszystkie fałszywe tropy i nadał znaczenie nawet najbardziej błahym epizodom. Również zakończenie robi ogromne wrażenie… jak na mój gust nawet zbyt wielkie. Wolałabym, aby autor pozostał w bardziej dla mnie atrakcyjnym kontekście miejscowych legend o nie do końca wyjaśnionej genezie, odwołujących się do folkloru i zła, którego istnienia raczej trzeba się domyślać, kierującego się niezrozumiałą dla człowieka logiką. Mimo tego to, co ostatecznie zaproponował autor sprawia, że włosy stają dęba, a wzdłuż kręgosłupa biegnie dreszcz przerażenia.

Mój dystans do rodzimej prozy udało się przełamać bardzo niewielu autorom. Od dziś w kategorii horror i powieść grozy, tuż obok Stefana Dardy króluje Łukasz Henel. Gorąco polecam jego najnowszą powieść On – mimo kilku mankamentów lektura zdecydowanie godna uwagi, pozycja obowiązkowa dla każdego miłośnika tematyki. Na pewno nie jest to książka, o której zapomnicie tuż po przeczytaniu. Ja wciąż zastanawiam się nad interpretacją niektórych scen i znaczeniem poszczególnych epizodów. I wciąż mam gęsią skórkę.

Autor: Łukasz Henel
Tytuł: On
Wydawca: Videograf
Data wydania: czerwiec 2013
Liczba stron: 283
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-7835-206-8
Kategoria: horror, powieść grozy

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/