StarcieInspirowany klasykiem zatytułowanym Zmierzch Tytanów najnowszy film Luisa Leterriera miał być prawdziwym hitem i nie mieć sobie równych w dziedzinie efektów komputerowych oraz doskonałej akcji. Byli ludzie, którzy długo na Starcie Tytanów czekali i wyszli z kina zachwyceni, ale byli i tacy, którzy twierdzili, że wszystkie najlepsze efekty można zobaczyć w trailerze. Jak jest w istocie? Postaram się to krótko zobrazować, choć przyznać muszę, że nie jest to wcale łatwe zadanie.

Uwolnić Krakena!


Jeśli ktoś po wyłączeniu telewizora narzekać będzie na słabe efekty specjalne, to wypada zapytać jak na jego planecie wyglądają dobre? Wybaczcie sarkazm, ale czego by nie zarzucać Starciu Tytanów, to trzeba docenić kunszt grafików komputerowych, którzy wylali siódme poty, żeby film wyglądał tak świetnie, jak wygląda.  Ich praca bowiem jest jedną z najsilniejszych stron tej produkcji. Wyobraźnia twórców tej produkcji przeszła wszystko, co do tej pory widzieliśmy. Zrobił na was wrażenie Jacksonowy Nazgul? Zatem koniecznie musicie zobaczyć Charona. Jeśli jesteście zdania, że potwór niszczący miasto w Cloverfield, to jedna z najpotężniejszych istot jakie kiedykolwiek męczyły ludzkość, to zapewniam was, że przy Krakenie to chomik… Zdecydowanie nie można się zgodzić ze stwierdzeniem, że wszystkie najlepsze efekty zostały zawarte w trailerze. Trailer ów trwa około półtorej minuty, a w rzeczywistości mamy godzinę i trzydzieści minut efektów specjalnych na najwyższym, światowym poziomie. Wielu ludzi mówiło również, że walka z Krakenem była za krótka, za słaba i bez pomysłu. Twierdzili, że Kraken się obudził, zobaczył Perseusza, po czym zmienił się w kamień i umarł. Przebieg samego starcia można by streścić w ten sposób. Niemniej zarzucanie mu braku sensu, czy pomysłu na rozegranie walki, jest nie na miejscu. Kraken bowiem jest istotą ogromną jak góra i gdyby bohater, zamiast zmienić go w kamień, starał się dziabać mieczem, byłby to szczyt idiotyzmu. Nie wyobrażam sobie, jak inaczej można rozstrzygnąć starcie z takim monstrum. Uwierzcie mi, że nie trwało ono wcale krótko. Sama scena budzenia się stwora trwała odpowiednio długo (czemu towarzyszył zapierający dech w piersiach powietrzny pościg głównego bohatera za jednym z demonów) i była naprawdę niesamowita.

-Cześć jestem Zeus.
-No cześć. Jestem Mars.
-Zaraz, a co ty robisz w mojej bajce?

Skoro już przy Krakenie jesteśmy… Twórcy celowo pozwolili sobie na połączenie różnego rodzaju wierzeń i mitów. Stąd mamy tu właśnie Krakena, morską bestię władającą głębinami w mitologii nordyckiej, mamy całe mnóstwo greckich bogów oraz dżiny wywodzące się z bliskowschodnich wierzeń. Ludziom, którzy znają się na mitologii może to przeszkadzać, ale autorom filmu trzeba oddać, że stworzyli tym bardzo ciekawy i oryginalny klimat. Szczególnie, że wygląd potworów, jakie Perseusz spotyka na swojej drodze, jest unikalny. Najlepiej podejść do tego jak do filmu akcji wzorowanego na mitologii, a nie ekranizacji któregoś z mitów. Tutaj akcja jest największą siłą.

Kamera! Akcja!

No właśnie. Akcja. Jest to kolejny plus produkcji. Drużyna przemierzająca mityczną krainę ciągle stawia czoła najróżniejszym niebezpieczeństwom wypełzającym z najgłębszych otchłani Hadesu. Walk jest tu co niemiara, a zrealizowane są po mistrzowsku. Każdy z aktorów przyłożył się do choreografii najlepiej jak umiał, co dało wspaniały efekt. Wydanie DVD, które mam w ręku, jest dwupłytowe. Na drugiej płycie znajdują się dodatki specjalne w postaci zdjęć z planu. Na nich zobaczyć możecie, jak duży nacisk położono na realizację scen bitewnych. Leterrier doskonale zdawał sobie sprawę, że będzie to największą siłą jego produkcji i tylko to plus efekty są w stanie utrzymać widza w fotelu cały seans, więc nie szczędził czasu i pieczołowitości, by dopiąć wszystko na ostatni guzik. Kiedy oglądamy materiały z planu, widzimy, że aktorzy naprawdę ze sobą walczą. Nie ma tam markowanych ciosów (oczywiście w miarę możliwości), ani udawanych tricków. Każdy z grających w danej scenie bitewnej naprawdę robi to najlepiej, jak potrafi. Niestety, w filmie dobrze zagrane są tylko walki…

Starcie TytanówCo ty, kurna, wiesz o odgrywaniu?!

Ludzie, którzy(sic!) tam występują, aktorami są tylko z definicji. W całym filmie tylko jeden człowiek naprawdę grał. Zawiedli nawet najlepsi. Sam Worthington, tak dobry w Avatarze, czy w Terminatorze, tutaj nijaki i nieprzekonujący. Zawsze doskonały Liam Neeson, jako Zeus nie wniósł zupełnie nic do produkcji. Nawet Gemma Arterton, świetna w Księciu Persji, tutaj była po prostu bladą panią bez wyrazu. Mniemam, że nie jest to całkowita wina aktorów. Starcie Tytanów to film akcji, który na drugim planie zostawia fabułę i osobowość bohaterów, toteż postaci były tak napisane, że biedni aktorzy nie bardzo mieli co zagrać. Nie razi to aż tak bardzo, bo gadania w filmie jest niewiele, a jak już się pojawi i kolą w ucho słabe dialogi, to zaraz wyskakuje jakiś skorpion, czy inny demon i zaczyna się widowiskowe młócenie. Bardzo rozczarowuje postać Perseusza. Tu już nawet nie chodzi o marną grę. Główny bohater został tak słabo napisany, że ciężko zrozumieć motywy jego postępowania, a gdyby nie to, że wycina więcej potworów niż inni, ciężko byłoby odróżnić go od reszty drużyny. Na szczęście jest Madas Mikkelsen (Cassino Royal) grający kapitana Draco. To jedyny aktor, którego postać jest „jakaś”. Mimo słabego scenariusza i zupełnego braku opracowania bohaterów, Mikkelsen zagrał twardego, mądrego życiowo, rozsądnego i spokojnego, a za razem twardego i zaprawionego w bojach żołnierza. I było to widać w każdym jego ruchu, czy grymasie twarzy.

2 w 1

Jeżeli już zdecydujecie się, mimo całego mojego narzekania, zakupić Starcie Tytanów – z pewnością opłaci się to fanom dobrej akcji i naprawdę niesamowitych efektów specjalnych – to polecam najpierw obejrzeć drugą płytę (wydawnictwo Galapagos ). Kiedy już dowiecie się jak wyglądała praca nad filmem, co mówili aktorzy, jak przebiegała kreacja monstrów i jak kręcono sceny walki, tym większa będzie przyjemność z oglądania efektu. Na osłodę dodam, że wydanie dostać można za mniej niż 50 złotych, co jest naprawdę dobrą wiadomością. Pamiętajcie, film nie musi podobać się wszystkim, ale na pewno nie odmówicie mu rozmachu i wysiłku, jaki został włożony, żeby Kraken i inne kreatury ujrzały światło dzienne.