taniec-cieni Rytm życia w prowincjonalnych, kanadyjskich miasteczkach sprzed lat biegnie jednostajnie, a ludzie o oczach, które widziały już wszystko, ze spokojem przyjmują codzienność, którą z rzadka zaburzają odwiedziny obcych, kolejna śmierć, albo wkroczenie w dorosłość. Świat nie wstrzymuje wówczas oddechu, a milczące przyzwolenie społeczności każe przejść z tym do porządku rzeczy. A mimo to czas zdaje się czasem stawać w miejscu, banalne wydarzenia nabierają przełomowych znaczeń, nieplanowane gesty zmieniają całe życie. Raz za sprawą gry światła odbitego od okna, raz słowa wypowiedzianego w samą porę.

15 opowiadań, które składają się na debiutancki tom Munro, dziś określanej już jako mistrzyni krótkich form prozatorskich, przenosi czytelnika w powszedniość i swojskość minionych lat. Na pozór banalna fabuła każdego z nich przedstawia wycinek z życia niczym nie wyróżniających się bohaterów: matek szyjących suknie dla dorastających córek, ojców odwiedzających miłość sprzed lat, dzieci beznamiętnie oglądających ubój konia, w końcu zdziwaczałych staruszek zza płotu, uciążliwych sąsiadów, chłopców poznających smak pierwszych pocałunków. Zdarzenia zatrzymane w kadrze wnikliwego obserwatora wyłaniają jednak często drugie dno – w niedopowiedzeniu, wyrazie twarzy, albo nagłej świadomości, za sprawą której życie nagle objawia jedną z tych oczywistych prawd, które tylko czekają na odkrycie.

Styl Munro zachwyca już od pierwszych stron. Potrafi ona bowiem w tak trudnej formie, jaką jest opowiadanie, przekazać kompletną historię, a zarazem pozostawić czytelnika z wrażeniem, że każdy oddzielny tekst jest tylko kolejną wizytą w dobrze znanym świecie ulubionych bohaterów. Konsekwencja i przenikanie podobnych motywów (choć oglądanych z tak różnych stron) sprawia, że Taniec szczęśliwych cieni jest spójnym rozważaniem nad tematami wyborów, dorastania, milczenia, zderzenia marzeń i rzeczywistości. Rozważaniem nienachalnym i dziejącym się w podtekstach – bardziej w obrazach niż w słowach, gestach niż obietnicach.

Muzyka, która płynie (…) jest ulotna, wytworna i radosna – kojarzy się z wolnością i poczuciem wszechogarniającego szczęścia pozbawionego egzaltacji. (…) A najbardziej zdumiewające jest to, że (…) udaje się jej dokonać czegoś, co zwykle bywa nieosiągalne – jej gra wywołuje wszystkie te doznania bez żadnego trudu i nie ma najmniejszego znaczenia fakt, że znajdujemy się w pokoju (…) w czasie okropnego, budzącego mieszane uczucia popołudnia. (…) Starsza pani nie wygląda jak magik, który dokonał czegoś niezwykłego i obserwuje ludzkie twarze, by sprawdzić, jakie wywarł wrażenie (…). Zachowuje się tak, jakby gra (…) w ogóle jej nie zaskoczyła, jakby była czymś najzupełniej naturalnym i dającym zadowolenie; ludzie którzy wierzą w cuda, nie podnoszą od razu wrzawy gdy są świadkami jednego z nich.

Taka jest właśnie proza Munro. Pokazuje wieczność z wyrozumiałym uśmiechem, lekko pokrywa olśnienie banałem codzienności, odkrywa sensy w powtarzalnych życiorysach, poza czasem, bez patosu.

*A. Munro, Taniec szczęśliwych cieni, Kraków 2013, s. 349-350.

Tytuł: Taniec szczęśliwych cieni
Tytuł oryginalny: Dance of the Happy Shades
Autorka: Alice Munro
Wydawca: Wydawnictwo Literackie
Data premiery: 23 stycznia 2013
Liczba stron: 352
Kategoria: proza zagraniczna