Mona Lisa z Isleworth, choć o jej istnieniu wiadomo od dawna, długo nie była pokazywana publiczności – po raz pierwszy obraz pokazano we wrześniu ubiegłego roku. Przez wiele lat uchodziła za genialną kopię „prawdziwej” Mony Lisy. Najpierw trzymana w szwajcarskim skarbcu, trafiła z czasem do jednego z domów w zachodniej Anglii, gdzie dostrzegł ją kolekcjoner Hugh Blaker, po czym zabrał do swojej posiadłości na przedmieściach Londynu, właśnie do Isleworth – stąd nazwa obrazu. Po śmierci Blakera dzieło trafiło do kolekcji Henry’ego Pulitzera.
Początkowo nagromadziło się wokół obrazu wiele wątpliwości i spekulacji, zarówno co do autorstwa jak i czasu powstania dzieła. Podejrzewano, że może to być wcześniejsza wersja portretu Giocondy namalowana przez samego Leonarda, a część ekspertów była zdania, że jest to późniejsze dzieło jednego z uczniów słynnego mistrza, na którym autor odmłodził modelkę o dekadę. Najnowsze badania, których wyniki właśnie ogłoszono, wskazują jednak na autorstwo Leonarda, który najwyraźniej stworzył dwie wersje portretu tej samej modelki, wcześniejszą i późniejszą, w odstępie około 10 lat. Słynna Mona Lisa pokazywana w Muzeum w Luwrze, jak nietrudno się domyślić, jest wersją późniejszą.
Badaniami nad drugim portretem zajmował się Stanley Feldman, historyk sztuki i członek szwajcarskiej Fundacji Mony Lisy (Mona Lisa Fundation). Zwrócił się on po pomoc do włoskiego specjalisty od twórczości Leonarda da Vinc. Alfonsa Rubiniego, który zasłynął m.in. badaniem geometrii Człowieka witruwiańskiego. Miał on zanalizować portret Giocondy i orzec, czy wykonano go według geometrii charakterystycznej dla artysty. Rubinio potwierdził, że obraz jest dziełem Leonarda.
Oto zestawienie obu obrazów:
Jednocześnie Instytut Technologii w Zurichu zastosował do badania portretu testy węglowe, pozwalające na bardzo precyzyjne datowanie. Ustalono, że niemal na pewno obraz powstał w XV wieku, co wykluczyło spekulacje, jakoby była to dużo późniejsza kopia z końca wieku XVI. Dodatkowym dowodem jest analiza pociągnięć pędzla, której wyniki również wskazują na to, że oba obrazy zostały stworzone przez tego samego artystę.
Z kolei w styczniu 2012 roku muzeum Prado w Madrycie (Hiszpania) ogłosiło, że posiada niemal w pełni odrestaurowaną kopię obrazu, w tym wypadku już prawdopodobnie namalowaną przez ucznia Leonarda da Vinci pod okiem samego mistrza, w tym samym czasie gdy tworzył on Monę Lisę. Kopia daje dobry ogląd tego, jak mógł wyglądać oryginalny obraz w tamtych czasach, ponieważ przez wieki, werniks, którym jest pokryty oryginalny obraz, zżółkł i popękał ze starości.
A co wiemy o samej słynnej Monie Lisie?
Słynny portret to obraz olejny namalowany na drewnie topoli o wymiarach zaledwie 77 na 53 cm, czyli mniejszy, niż zwykliśmy przypuszczać. Jego autorem jest, oczywiście, bodaj najsłynniejszy twórca włoskiego renesansu, Leonarda da Vinci. Obraz powstał w początkach XVI wieku (ok. 1503–1506), a obecnie znajduje się w paryskim Luwrze, będąc własnością rządu Francji. Jest to jeden z najsłynniejszych i najbardziej cenionych obrazów renesansowych. O jego olbrzymiej wartości świadczy osobliwy rekord. Podczas przenosin na tymczasową wystawę w Waszyngtonie w 1962 roku, obraz został ubezpieczony na kwotę 100 milionów dolarów.
Mona Lisa jest obrazem charakteryzującym się raczej ciemnymi i chłodnymi barwami. Dominuje w nim zieleń i to zarówno w szacie samej Mony, jak i w znajdującym się za nią lesie. Kompozycja jest zdecydowanie statyczna, lecz zamknięta.
21 sierpnia 1911 roku obraz został skradziony z Salonu Carré w Luwrze przez 29-letniego pracownika muzeum o nazwisku Vincenzo Perrugia. Kradzież wydała się, gdy złodziej usiłować sprzedać obraz do Galerii Uffizi, co tłumaczył potem chęcią zwrócenia najbardziej znanego dzieła Leonarda ojczystemu krajowi. To spowodowało, że w oczach włoskiej opinii publicznej stał się bohaterem, w związku z czym został skazany na zaledwie 7 miesięcy więzienia, a sam obraz wrócił do Francji w roku 1913.
Większość ekspertów twierdzi, że modelką jest kobieta o imieniu Lisa Gherardini, żona bogatego florenckiego kupca Francesca Giocondo (stąd alternatywny tytuł La Gioconda), który zamówił ten portret u da Vinciego. Portret zawisnąć miał w jadalni, stąd jego niewielkie rozmiary. Ze względu na opieszałość Leonarda, Francesco Giocondo odmówił zapłaty za gotowy obraz. Malarz zabrał ukończony obraz do Francji i nigdy nie przekazał w ręce Giocondy.
Na początku XX wieku pojawiło się wiele wątpliwości i niepotwierdzonych hipotez związanych z tożsamością Mona Lisy. Niektórzy uznali, że do tego obrazu odnoszą się słowa – głoszone przez Leonarda w ostatnich latach jego życia – mówiące o portrecie pewnej damy z Florencji wykonanym na zlecenie Giuliana de’ Medici, co wykluczałoby Lisę Gherardi, z powodu braku jej powiązań z de’ Medici.
Pierwsze zapisy o modelce obrazu pojawiły się w 1550 roku, w pierwszej historii krytycznej sztuki włoskiej, Giorgia Vasariego, który napisał: Leonardo namalował dla Francisca del Giocondo portret żony Mony Lisy. Jednak w 1911 roku, po kradzieży obrazu z Luwru, zaczęto podawać w wątpliwość słowa Vasariego. Wysuwano przypuszczenia, że tajemnicza kobieta była jedynie wytworem wyobraźni malarza lub że portret przedstawia samego da Vinci.
Historyk sztuki Giuseppe Pallanti w książce zatytułowanej Mona Lisa, kobieta naiwna potwierdza tezę Vasariego, opierając się na gruntownych studiach nad źródłami, jakie stanowiły dla niego bogate zbiory dokumentów z epoki, zachowane w Archiwum Państwowym we Florencji. Pallanti w swojej pracy zapewnia, że ma wystarczające podstawy, aby potwierdzić istnienie Lisy Gherardini oraz jej związek z obrazem.
Inną hipotezę przedstawia dr Lilian Schwartz, sugerując, że obraz przedstawia samego Leonarda da Vinci. Schwartz użyła komputerowego programu do cyfrowego porównania rysów twarzy Mony Lisy i Leonarda i doszła do wniosku, że obie postaci mają identyczne umiejscowienie i wymiary nosa, ust, podbródka oraz czoła. Przeciwnicy tej teorii podkreślają, że podobieństwo może wynikać z faktu, że porównywała ona twarz malarza, używając jego autoportretu. Wskazane podobieństwo może więc wynikać z tego, że autorem obu dzieł jest ta sama osoba. Nie ma również dowodu na to, że porównywana rycina była rzeczywiście autoportretem Leonarda.
W książce Mistery of the Mona Lisa dziennikarka Rina de’ Firenze przedstawia wczesne życie da Vinci i jego matki Cateriny, twierdząc, że to właśnie ona jest przedstawiona na portrecie. Natomiast Maike Vogt-Lüerssen przestawia argumenty przemawiające za tym, że przedstawioną kobietą jest Izabela Aragońska – księżna Mediolanu. Miałyby o tym świadczyć takie fakty, jak strój modelki wskazujący na powiązania z rodziną Visconti-Sforza oraz podobieństwo do innego obrazu księżnej.
Debatę wydaje się zamykać książka wydana przez muzeum Luwr Leonardo Da Vinci At The Louvre, w której autorzy twierdzą, że odkryte w ciągu ostatnich lat dokumenty potwierdzają, że postać na obrazie to Lisa Gherardini. Jednym z tych dokumentów była odręczna notatka Agostina Vespuciego sporządzona na marginesie tomu Epistiutale ad familiares autorstwa Cycerona. Zapis datowany na 3 października 1503 roku informował iż Leonardo pracuje nad portretem Lisy del Giocondo.
We wrześniu 2006 francuscy eksperci ogłosili że Mona Lisa podczas pozowania mistrzowi była w ciąży lub zaraz po porodzie. Dzięki najnowszej technologii odkryliśmy, że Mona Lisa okrywała suknię specjalnym woalem z gazy, jaki niegdyś nosiły kobiety w ciąży lub zaraz po porodzie – powiedział telewizji LCI Michel Menu. Wielu ekspertów już od dawna sugerowało, że Lisa Gherardini w trakcie pozowania była w ciąży.
W 2003 roku Margaret Livingstone, neurobiolog z Harvardu, podjęła próbę naukowego rozwiązania zagadki uśmiechu Mona Lisy. Zauważono, że uśmiech Mony Lisy staje się wyraźniejszy, gdy człowiek patrzy jej w oczy, wydaje się natomiast znikać po zwróceniu wzroku bezpośrednio na usta Livingstone odkryła, że złudzenie to wynika z faktu, iż ludzkie oko postrzega świat na dwa całkowicie odmienne sposoby:
– gdy patrzymy bezpośrednio na obiekt, światło pada na centralną część siatkówki, zwaną dołkiem środkowym, który znakomicie radzi sobie z postrzeganiem relatywnie jasnych obiektów,
– gdy patrzymy na coś kątem oka, światło pada na zewnętrzną część siatkówki, co umożliwia znacznie lepsze widzenie półcieni.
Livingstone stwierdziła, że obraz Leonarda angażuje obie części siatkówki i w ten sposób oszukuje nasze oko. Analizy wykazały, że artysta sprytnie wykorzystał cienie rzucane przez kości policzkowe, aby uczynić usta znacznie ciemniejszymi od reszty twarzy. Uśmiech Mony Lisy wydaje się przez to bardziej oczywisty, kiedy patrzymy jej w oczy, ponieważ postrzegamy go wtedy przez zewnętrzną część siatkówki. Kiedy patrzymy bezpośrednio na jej usta, lepiej dostrzegamy ciemniejszą cześć obrazu (przez dołek środkowy), dzięki czemu uśmiech wydaje się znacznie mniej wyraźny. Badanie zostało opisane na łamach książki Richarda Wisemana Dziwnologia.
Źródła: Gazeta.pl, Wikipedia.org