Dwaj doświadczeni krytycy filmowi, reprezentujący różne pokolenia, swego czasu sporo rozmawiali o kinie. Z dyskusji tych wyrósł pomysł na książkę, będącą autorskim leksykonem filmowym. 13 po 13. Subiektywny remanent kina to pozycja, w której Lech Kurpiewski i Robert Ziębiński biorą na warsztat 338 tytułów i każdy z nich przydzielają do jednej z trzynastu kategorii. Miało być kontrowersyjnie i obrazoburczo. A jaki jest efekt?

Panowie Kurpiewski i Ziębiński nieźle sobie w Subiektywnym remanencie poczynają, atakując uznanych powszechnie filmowców i ich nierzadko wielokrotnie nagradzane, „kanoniczne” dzieła. Toż to istna herezja, zakrzyknie niejeden kinoman, przeczytawszy, że takie obrazy, jak Incepcja, 2001: Odyseja kosmiczna, Nosferatu wampir, Obywatel Kane, Psychoza czy kontrowersyjny Antychryst są tutaj nazywane filmami wtórnymi, pretensjonalnymi i śmiesznymi w swojej powadze. Brzmi prowokacyjnie? To nie koniec. Dostało się również i polskim twórcom oraz dziełom uznanym za perełki w ich dorobku. I tak na przykład słynne Pręgi Magdaleny Piekorz stanowią przeciwieństwo dobrego kina, Komornik Falka jest li tylko kolejnym obrazem polskiej patologii, a Edi kolorową filmową pisanką. Podobnych kontrowersyjnych opinii znajdziecie w książce Kurpiewskiego i Ziębińskiego więcej. Z niektórymi się zgodzicie, inne podniosą wam ciśnienie, a wobec jeszcze innych pozostaniecie neutralni. Tak to już jest z tym subiektywizmem – o gustach się niby nie dyskutuje, a jednak są tacy, co sądzą, że mają lepszy od innych. I w tej kwestii niczego się zmienić nie da. Czy powyższa uwaga wskazuje na fakt, iż znalazłam się w grupie z podniesionym ciśnieniem? Ależ skąd!

Subiektywny remanent kina to bardzo dobra książka. I nie dlatego, że zgadzam się ze wszystkimi zawartymi w niej tezami i mam taki sam filmowy gust, jak znani krytycy. Nie, nie, wiele zawartych tutaj opinii mnie zwyczajnie zirytowało, nie mniej jednak autorzy na poparcie swoich sądów używają solidnych, mądrych, nawet jeśli niekiedy powtarzających się argumentów, styl jest bardzo dobry, a forma przystępna i sprawiająca, że książkę czyta się niczym interesującą powieść. Wiele można się z Remanentu dowiedzieć na temat kina, a Kurpiewski i Ziębiński poprzez swoje dialogi i monologi zmuszają jednak – czy chcecie, czy nie – do tego, by pewnym „kanonicznym” dziełom światowej kinematografii przyjrzeć się nieco wnikliwiej. Odczuwam też pewnego rodzaju satysfakcję i wdzięczność wobec autorów za to, że nie bali się zwrócić uwagi na fakt, iż „kolorowa” trylogia Kieślowskiego jest znacznie gorsza od niektórych jego polskich filmów, jak choćby Przypadek, Krótki film o miłości czy Krótki film o zabijaniu, a Panny z Wilka i Ziemia obiecana Wajdy w ogóle się nie starzeją, podczas gdy Człowiek z żelaza pozbawiony odpowiedniego kontekstu nie budzi już większych emocji. Przynajmniej ja tak mam, a wy?

Teraz będzie ostro. Subiektywny remanent bardzo mi się podoba i cieszę się, że taka książka powstała. Z pewnością wielokrotnie do niej powrócę. Dlatego z początku nie chciałam wdawać się w żadną polemikę. Jednak muszę, po prostu muszę, bo rzecz rozbija się o konsekwencję. Otóż pan Kurpiewski pisze, że filmy Hitchcocka się starzeją, wietrzeją. Odnosi swoje słowa przede wszystkim do Psychozy, twierdząc, iż nie jest ona już atrakcyjna dla widza. I tutaj się naprawdę zirytowałam, gdzie bowiem podział się krzyczący w tytule książki subiektywizm? Kurpiewski po prostu stwierdza fakt, że widzom Psychoza już się nie podoba. A kim jest ów widz? Widz to, na przykład, ja, pozostająca wciąż pod urokiem filmu, mimo iż oglądałam go wielokrotnie. Widzowie to również miliony (tak, tak, miliony, wystarczy odwiedzić imdb.com) użytkowników forów internetowych, w różnym wieku, którzy żywo dyskutują o nieśmiertelności dzieła Hitchcocka. Więc dla kogo Psychoza jest ramotą, pytam się? Dla jednego z autorów Remanentu? W takim wypadku należało o tym napisać. Amen. Podpisano: Wierna Fanka Hitchcocka.

Z książki Kurpiewskiego i Ziębińskiego można się również dowiedzieć wielu kinematograficznych ciekawostek. Na przykład, którego z reżyserów Quentin Tarantino ceni najbardziej, skąd pochodzi znana z Pulp Fiction, słynna kwestia o robieniu z dupy jesieni średniowiecza, jak zareagował Ronald Reagan podczas projekcji Powrotu do przyszłości, kiedy usłyszał padające z ekranu słowa, że zwykły aktorzyna nie mógłby nigdy zostać prezydentem USA, a także kto miał pierwotnie zagrać w Szklanej pułapce. Przede wszystkim jednak cieszę się z tego, że pewne obrazy sobie dzięki Remanentowi przypomniałam i zapragnęłam obejrzeć jeszcze raz. Żegnam się więc filmowym: the end. I idę włączyć Pół żartem, pół serio. Albo Pociągi pod specjalnym nadzorem. A może The Rocky Horror Picture Show? Nota bene, fragment dotyczący ostatniego z wymienionych przeze mnie filmów warto przeczytać dokładnie. Kurpiewski, odnosząc się w dygresjach do Ziemi obiecanej Wajdy, popełnia ogromny błąd. Pisze bowiem o tym, co Kalina Jędrusik „wyprawia” z Danielem Olbrychskim w pociągu. W jakim pociągu? To przecież powóz był. Powóz!

Tytuł: 13 po 13. Subiektywny remanent kina
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 27 listopada 2012
ISBN: 978-83-7839-402-0
Liczba stron: 424
Kategoria: literatura faktu, historia
Format: 142 mm x 202 mm
Oprawa: miękka
Kategoria: esej, opracowanie, kinematogfaria