Pierwsze słowa jakie cisną mi się na usta w związku z tą powieścią to: niesłychana, monumentalna, intrygująca. O takiej książce nie można nie napisać. Poruszyła mnie i, wbrew wszystkiemu, zachwyciła. Dlaczego „wbrew wszystkiemu”? Zaraz wytłumaczę, na razie popadam w ekstazę czytelniczą i szukam synonimów do określenia „elektryzująca”.

Wędrówka po XIX-wiecznym Londynie nie może być krótka – to metropolia pełna ciemnych i niebezpiecznych zaułków i tajemniczych miejsc, których nie znajdzie się w najpopularniejszych przewodnikach. Mimo iż dużo mniejszy niż współczesny (dzielnica Notting Hill, które dziś namierzymy o „rzut beretem” od centrum, wówczas znajdowało się daleko na przedmieściach), Londyn tamtych lat był nie mniej intrygujący, a już na pewno nie bardziej bezpieczny. Narrator jest naszym przewodnikiem, który nie obiecuje spokoju i sympatycznych przeżyć – ostrzega, że możemy nie tylko się zgubić, ale także stracić życie. Wędrówka trwać będzie przez ponad osiemset stron, trzeba się więc zaopatrzyć w wygodny fotel, ciepły kocyk oraz duże ilości herbatki z cytryną. I już można wyruszać.

Zagłębimy się w świat wiktoriański, ale nie taki, który znamy z kart powieści Jane Austen. W tamtej rzeczywistości istniały tylko pałace i dwory elit brytyjskich, czasem trafiał się okazały dworek, w którym rezydował pastor z rodziną. Na peryferiach migotały miejskie kamienice pełne zubożałych starych panien, które jednak nie musiały pracować, by żyć. Faber rujnuje sympatyczny obraz wiejskich rezydencji i domków zamieszkiwanych przez miłe panienki i przystojnych dżentelmenów, których jedynymi problemami były spory spadkowe, a czasem konieczność przeprowadzenia się z większego domu do trochę mniejszego. Prowadzi nas do podziemi, w tajemnicze, ciemne, brudne zaułki, przedstawia nam londyński półświatek, w który nie jest bezpiecznie zapuszczać się bez przewodnika.

Na początku podróży poznajemy różne osoby, fragmenty ich historii, drobne elementy życiorysów, ale dzieje się tak tylko po to, by doprowadziły nas one do właściwej bohaterki. W ten sposób na naszej drodze staje Sugar, nietypowa londyńska prostytutka. Młoda dziewczyna, zmuszona do nierządu przez własną matkę, nie jest klasyczną pięknością – chuda jak szczapa, koścista niczym suchotnik i ma płaskie piersi, a jej szerokie dłonie z trudem mieszczą się w damskich rękawiczkach. Przypomina rudego, bladego chłopca o dziwnej chorobie skóry, ale zdaje się mieć magnetyczny wpływ na mężczyzn, którzy lgną do niej jak ćmy do światła. Prawdopodobnie ma to coś wspólnego z jej inteligencją i oczytaniem – nietypowymi zaletami w świecie prostytucji. Sugar poznaje Williama Rackhama, który, nie mogąc się jej oprzeć, zmienia całkowicie swoje życie. Potrzebuje pieniędzy na utrzymankę, więc przejmuje od ojca interes i staje się potentatem perfumeryjnym, odnajduje sens i radość życia. Sugar spełnia swoje marzenie – wydostaje się z ponurych zaułków dzielnicy nierządnic, by zamieszkać w czystej, przestronnej i bogatej okolicy. Rackham ma żonę i córkę, ale nie przeszkadza mu to uczynić z Sugar swojej pomocnicy, powiernicy i najważniejszej istoty w życiu. Z czasem dojrzewają do decyzji o wspólnym zamieszkaniu – dziewczyna zostaje guwernantką Sophie, córeczki Williama. Ten wybór okazuje się być jednym z najbardziej nieszczęśliwych w życiu obojga…

Ten rozbudowany wątek jest tylko jednym z wielu. Z jednej strony poznajemy funkcjonowanie świata prostytucji,  z drugiej  mamy dramaty rozgrywające się za zamkniętymi drzwiami bogatych rezydencji i mniej wystawnych domów mieszczańskich. Mnogość postaci pozwala nam na poznanie najróżniejszych aspektów życia w XIX-wiecznym Londynie, a genialne portrety psychologiczne, misternie utkane sylwetki zapadają w pamięć – zdaje się, że na zawsze.

Wracam do mojego „wbrew wszystkiemu”… Zrazić czytelnika może język Fabera, który miejscami nie jest ugładzony, elegancki. Czasami mnie zniesmaczał, sprawiał, że zastanawiałam się, czy książka, w której znajdują się takie określenia może należeć do moich ulubionych. Po jakimś czasie zdałam sobie jednak sprawę z tego, że nie może być gładki i piękny – byłby fałszywy i nie ukazałby świata przedstawionego w sposób wiarygodny. Często wulgarny, czasem po prostu plugawy – jednak fascynuje i przyciąga, bo jest oczywiste, że takim musi być, aby stać się realnym. Nie znaczy to przecież, że musimy nagle zacząć lubować się w mocnym naturalizmie języka, wystarczy, że zdamy sobie sprawę z jego prawdziwości, że odkryjemy, iż to właśnie dzięki temu zapominamy o fikcyjności i przenosimy się w czasie, by uczestniczyć w czymś, co, jak się wydaje, rzeczywiście miało miejsce.

Nie można przy tym nie zwrócić uwagi na znakomity styl, jakim autor operuje, pozornie bez wysiłku nawiązując do najlepszych tradycji prozatorskich. Przypomina Dickensa, Hugo, Flauberta, Zolę… Poetyckie porównania i metafory, wspaniałe opisy i cudownie prowadzona narracja obok brutalnego i wulgarnego języka półświatka – kontrasty, jakich pełna była XIX-wieczna rzeczywistość.

Autor: Michel Faber
Tytuł: Szkarłatny płatek i biały
Data wydania: 2008
Liczba stron: 844
Oprawa: miękka
Wydawca: W.A.B.
Gatunek: społeczno-obyczajowa

Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze: http://zielonowglowie.blogspot.com/