Nie ukrywam, że dla mnie Tajny dziennik był wyzwaniem, bo, jak pisze sam autor jego dziennik jest żywą powieścią, w której ja i inni jesteśmy bohaterami niewiedzącymi, jak i co będzie jutro, za godzinę. Zmieniamy nieraz zdanie, poglądy, zapominamy się, wydajemy na łup obserwatora z przyszłości, potrzeba więc do niego dużo cierpliwości i chęci, by zajrzeć w przeszłość i odnaleźć w niej człowieka, syna, partnera, przyjaciela, pisarza, mistrza – Mirona Białoszewskiego we wszystkich rolach jakie pełnił w życiu…
Pierwszy wpis datuje się na dzień 20 listopada 1975 roku, a ostatni na 22 kwietnia 1983, kiedy dziennik zostaje niespodziewanie przerwany. Miron jawi się czytelnikom jako pustelnik, co potwierdza słowami: Mam wiele obcości do ludzi, do społeczeństwa. Żyję na boku, sceptyk. Narzekam na buntowników, ale to samotnik żywo zainteresowany tym, co się dzieje dookoła niego, taki który ma oczy i uszy szeroko otwarte. To bez wątpienia człowiek bardzo nieśmiały, który często nie wygłasza sądów, bo nie jest pewien swojej racji, cierpiący na bezsenność, spacerujący nocami po ulicach (albo po ciemnym korytarzu swego bloku), do późna wyglądający przez okno, a o świcie pospiesznie robiący zakupy. To także mężczyzna zakompleksiony, świadomy braku własnej atrakcyjności: Odkąd zbrzydłem, zgrubłem, nienawidzę swoich odbić na ulicy. Unikam, jak mogę.
Ogrom liczby osób, które przewijają się na kartach Tajnego dziennika trudno ogarnąć. Ułatwieniem są przypisy, bez których nie przebrnęłabym przez te książkę na pewno (przy okazji należy pochwalić wydawnictwo za wspaniałą pracę, jaką włożyło w opracowanie materiału). Spotykamy tu zatem ludzi sztuki, kultury i nauki oraz rodzinę i najbliższych przyjaciół autora. Są tu m.in.: Wojciech Siemion, Janusz Głowacki, Adam Ważyk, Adam Mauersberger, Zofia Nałkowska, Joanna Żółkowska, Wanda Chotomska, Maria Janion, Adolf Rudnicki, Julia Hartwig i wiele, wiele innych. Nie dziwi więc, iż atmosfera iście kulturalna (ciągłe wystawy, spotkania literackie) mieszają się z domową (pełną zadań dobrze znanych każdemu z nas). Jesteśmy świadkami wydarzeń historycznych (m.in. śmierć Bieruta, morderstwo Stanisława Pyjasa, wizyta Cliva Harrisa, olimpiady w Monachium i Montrealu, zima stulecia, wybór kardynała Wojtyły na papieża, wybuch gazu w rotundzie PKO, strajki na Wybrzeżu), które jednakże nie odgrywają istotnej roli. Są za to w nadmiarze prozaiczne rozmowy w gronie najbliższych na tematy błahe (o tym, że sąsiadka pani Białoszewskiej ma syna pijaka, że Miron ma przymiarkę sztucznych zębów, a jego ojciec zażywa diabetol), ale i poważne, przykładowo na tematy ostateczne, bo śmierć była w jego życiu obecna od zawsze (Ja tak nie lubię tego, że ludzie umierają. Najgorzej ze wszystkiego na świecie nie lubię właśnie tego). Pisarz często przytacza prowadzone bądź zasłyszane dialogi i skrupulatnie zapisuje swoje sny. Dowiemy się także paru rzeczy dotyczących jego zdrowia, np. to, iż chodzi do Poradni Przeciwgruźliczej, że często miewa bóle nerek, pęcherza czy odciski na stopach oraz że przebył operację na prostatę.
Tak jak w swoich utworach, tak i tu Białoszewski dąży do nadania waloru estetycznego temu, co niepoetyckie, brzydkie, pospolite, zwyczajne. Nie jest to łatwe zadanie, zwłaszcza w bezbarwnych czasach, w których przyszło mu żyć. Często wielokrotnie coś przypomina, w inny sposób się o czymś wyraża i jest tego świadomy: Wiem, że niektóre rzeczy powtarzam. Ale w innych zestawach, w odległych miejscach. A świadkowi życia – czytelnikowi pośmiertnemu, na pewno mylą się cudze przeżycia, imiona, daty. Dlaczego ten świadek ma istnieć – nie bardzo wiem. Nie bardzo wiem, po co to piszę. Zabrnąłem z rozpędu. Nie chcę półprawdy…
Z Tajnego dziennika dowiemy się także, iż Białoszewski lubi zwierzęta, obserwuje ptaki (dużo pisze o wronach), z czułością głaszcze koty i psy, ale nie może znieść cudzych zapachów we własnym domu. Często chodzi do kina i uwielbia pomidory. Nie znosi za to hałasu (jego znajomi z kwiatami i książkami Mirona proszą sąsiadów, by ściszali muzykę), podobnie jak światła w domu (każe malować okna czarną farbą, by nie przepuszczały promieni!). Z przyjaciół czyni sobie często ochronny parasol. Kiedy mu przeszkadzają, stroni od nich i nie wpuszcza do mieszkania. Sam reguluje ich ruch w swoim domu i własne wizyty u nich.
Białoszewski wspomina pobyty w „literackich” Oborach i w Magdalence, dokąd przyjeżdżał jako dziennikarz Kuriera Codziennego. Podróżuje także za granicę do Macedonii, Egiptu i ostatecznie do Stanów Zjednoczonych, gdzie w 1982 roku odbiera Nagrodę im. Jurzykowskiego. Będąc w Nowym Jorku, spędza dużo czasu na Manhattanie w kinach dla homoseksualistów, kupuje akty, zwiedza muzea i spotyka się z ludźmi (m.in. Barańczakiem i Miłoszem), choć nie do końca czuje ten amerykański klimat: Wysiadłem w środku Bostonu, wyszedłem z metra, od razu mnie dopadła nuda. Teatry, trochę ludzi, trochę sklepów, trochę pusto. Siusiu pod drzewem.
W Tajnym dzienniku znajdziemy też przyznanie się Białoszewskiego do homoseksualizmu. Skłonności do niego rozpoznał już jako nastolatek, nie próbował z nimi walczyć, po prostu je zaakceptował. Mówi trochę o swoich przygodach seksualnych, przelotnych związkach czy prawdziwych miłościach. Nie ma tu jednak sensacji, opowieści ociekających erotyzmem czy fantazji. Z pewnością niektórych to rozczaruje…
Drobne, pozornie nieważne fragmenty życia w takiej liczbie doskonale oddają rzeczywistość tamtych czasów. Ten dziennik jest dla Mirona walką o siebie, o uznanie tego, kim jest. To możliwość przyjrzenia się samemu sobie z zewnątrz, a może nawet rodzaj autoterapii. Wnioski: Jestem optymista z natury, sceptyk z rozumu i doświadczenia. Życie mnie nie oszczędzało, ale czułem swój gwiazdę. Wpadanie w choroby i zaniedbania, potem organizowanie się w wyzdrowienie. Ciągnie mnie gotyckie przełamywanie natury, przemawia do rozumu Kalwin. Lgnę do ludzi i im nie otwieram. Nieraz otwieram i żałuję. Nie cierpię zimna, czytam zachłannie o Antarktydzie. Skromność i nieprzyzwoitość. Pisanie nieraz wbrew sobie, choć jestem jednocześnie w tym, co robię, oto cały Miron Białoszewski, oto jego nieskomplikowany świat. Teraz potrzebny jest tylko wrażliwy czytelnik, który zechce wkroczyć do jego rzeczywistości, pokochać to, co na pozór banalne, a co niesie z sobą prawdziwe wartości i jest dowodem wielkiego talentu. To niezwykle cenna publikacja, choć bez wątpienia nie dla wszystkich.
Cytaty za: Tajny dziennik, Miron Białoszewski, Znak, 2012.
Tytuł: Tajny dziennik
Autor: Miron Białoszewski
Wydawca: Znak
Data premiery: 2012
Liczba stron: 920
Wymiary: 165×235
Okładka: twarda
Gatunek: proza polska, autobiograficzne