Stefan Wiechecki urodził się 10 sierpnia 1896 roku w Warszawie na Woli jako jeden spośród dziesięciorga rodzeństwa. Jego ojcem był pisarz, Teodor Wiechecki, właściciel sklepu wędliniarskiego przy ul. Marszałkowskiej.
Po zdaniu w 1916 roku matury w elitarnym, jedynym wówczas polskojęzycznym gimnazjum Wojciecha Górskiego, wstąpił do I Brygady Legionów Polskich pod dowództwem Józefa Piłsudskiego. W 1918 roku wrócił do cywila i jako Stefan Gozdawa (pseudonim wzięty z Rodziewiczówny) grywał w różnych teatrach – w sumie kilkanaście ról. W 1920 roku brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 2 Pułku Ułanów i przy jego dowódcy pełnił funkcję adiutanta w stopniu wachmistrza.
W 1923 roku został rzecznikiem prasowym Polskiego Czerwonego Krzyża, ożenił się z Leokadią Fałdowską. Później porzucił pracę rzecznika i w latach 1924–1926 był dyrektorem Teatru Popularnego na Woli. Teatr finansowany był przez ojca Wiecheckiego i ostatecznie upadł. Przez wiele lat państwo Wiecheccy mieszkali w pobliżu Kercelaka, miejsca, gdzie stykały się gwary z całego miasta, których językoznawcy dla przedwojennej Warszawy wyodrębnili co najmniej pięć.
Po upadku teatru Wiech odbył staż reporterski w Kurierze Warszawskim oraz Kurierze Czerwonym, gdzie został sprawozdawcą sądowym – sprawozdania pochodziły ze śródmiejskich sądów grodzkich. W wyniku tej pracy jego twórczość ewoluowała i pojawił się charakterystyczny dla Wiecha styl gwarowy. Podczas powstania warszawskiego publikował w staromiejskim dzienniku Powstaniec. Wszystkie jego utwory objęte były w 1951 roku zapisem cenzury w Polsce, podlegały natychmiastowemu wycofaniu z bibliotek.
Był autorem popularnych felietonów pisanych gwarą warszawską, przedstawiających w satyrycznym świetle mieszkańców Targówka i Pelcowizny; w felietonach stworzył postać Teofila Piecyka, komentującego codzienne życie stolicy. Felietony, humoreski i reportaże Wiecha były wydawane również w zbiorach, m.in.: Ja panu pokażę! (1938), Wiadomo – stolica! (1946), Helena w stroju niedbałem (1949), Ksiuty z Melpomeną (1963), Śmiech śmiechem (1968), Dryndą przez Kierberdzia (1990).
Wiechecki przedstawił też swych bohaterów, choć nieco innych niż w felietonach, w powieści Café „Pod Minogą”, i jej kontynuacji Maniuś Kitajec i jego ferajna; jest również autorem wspomnień Piąte przez dziesiąte. W 1959 został zrealizowany film Café „Pod Minogą” na motywach powieści pod tym samym tytułem.
Oprócz tych 2 powieści Wiech po wojnie napisał swoją interpretację historii Polski pt. Helena w stroju niedbałem, czyli królewskie opowieści pana Piecyka. Dla Polskiego Radia nagrał też swoje monologi i czytał swoje felietony.
Po wojnie, w latach 50’ i 60’, Wiech był krytykowany przez polonistów Jana Błońskiego i Zygmunta Lichniaka za zaśmiecanie języka polskiego gwarą z przedmieść Warszawy. Z ostrą krytyką wystąpił także Jacek Bocheński na łamach Życia Warszawy. W obronie Wiecheckiego stanął profesor Bronisław Wieczorkiewicz. Sam autor zaś napisał ironiczny artykuł Znakiem tego zamieszczony w Expressie Wieczornym, ozdobiony rysunkiem Jerzego Zaruby. Na rysunku tym Wiech trzyma esej Bocheńskiego a Walery Wątróbka pokazuje go palcem ze słowami Śmiej się pan z tego!.
Tuwim nazywał Wiecha Homerem warszawskiej ulicy i warszawskiego języka. W Kwiatach polskich o Wiechu pisał tak: Potem to ślicznie Wiech uwieczniał, z daleka więc do pana Wiecha pełen wdzięczności się uśmiecham… I cóż pan teraz uskutecznia?. Do jego czytelników należeli m.in.: Stefan Kisielewski, Antoni Słonimski i Maria Pawlikowska-Jasnorzewska.
Wiech nie posługiwał się czystą gwarą przypisaną którejś z przedwojennych dzielnic Warszawy, była to raczej jej mieszanka. Po wojnie, gdy gwara wyszła z użycia i stała się językiem martwym, Wiech nadal ją rozwijał. Dziś trudno już dociekać, co zostało przez Wiecha przetworzone, co jest prawdziwym wyrażeniem gwarowym, a co zostało przez niego wymyślone.
Pierwszy zbiór opowiadań Znakiem tego Wiechecki wydał własnym sumptem, nikt nie był zainteresowany ich drukiem. Dopiero, gdy cały nakład rozszedł się w dwa tygodnie, znaleźli się chętni wydawcy. Wiech spotykał się z niezbyt przychylnym przyjęciem krytyków i literatów zarówno przed wojną, jak i w okresie powojennym. Przed wojną zaszufladkowano go jako felietonistę, po wojnie zaś gwara warszawska nie pasowała do miasta zasiedlonego przez przybyszów z całego kraju i została zakwalifikowana jako gwara peryferii Warszawy. Akcja przedwojennych felietonów Wiecha dzieje się prawie zawsze w Śródmieściu, po wojnie zaś na Targówku i Szmulkach, gdzie ocalały fragmenty autentycznego miasta i jego mieszkańców. W okresie przed wojną w twórczości Wiecha widać starania o odwzorowanie typów i zachowań ludzkich, po wojnie jego twórczośc to stylizowana kronika Warszawy doby socjalizmu.
Już przed wojną powstała postać Teofila Piecyka, zwanego czasem Teosiem Piecykiem albo panem Piecykiem, i Walerego Wątróbki. W powojennych felietonach pojawiły się też inne fikcyjne postacie stereotypowych warszawiaków. Najczęściej przewijali się:
Teofil Piecyk;
Walery Wątróbka;
Gienia Wątróbkowa – żona Walerego Wątróbki;
szwagier Piekutoszczak – brat Gieni; jego imię – Feliks – występuje w utworach bardzo rzadko. Piekutoszczak to prawdopodobnie warszawska, gwarowa forma nazwiska Piekutowski;
Maniuś Kitajec (Marian Kondracki);
Piskorszczaki – bracia Piskorscy: Stanisław i Wacław „Szmaja”,
wuj Wężyk z Grójca i jego żona, ciotka Wężykowa;
ciotka Kuszpietowska;
Apolonia Karaluch.
Cytaty z twórczości Wiecha:
Świadkiem dowodowym był ich długoletnia przyjaciółka, pani Wiktoria Komoda, która z rozdartym, jak mówiła, sercem złożyła następujące zeznanie:
– Trzy lata patrzałam, proszę sądu wysokiego, na to, co się tam działo. Same najpierwsze złodzieje w całem Grochowie, tak zwana więzienna elita tam się schodziła i różny towar przytaszczała. Czego tam nie było: radia, gramofony, bielizna męska i damska, a Kolczyk chodził i wszystko sprzedawał. Jednego razu przychodzę, patrzę, a pan Kolczyk na łóżku leży na obcej bieliźnie, kradziony sok malinowy do wody sobie dolewa, kradzionemy serdelkami zakąsza i mówi:
– Patrz pani, pani Komoda, jak sobie żyję, wszystko mam, o czem mnie dusza zamarzy – i nogą mnie wskazał na salceson włoski, któren leżał na łóżku.
(Wysoka obdukcjo)
(…) te nasze przodki w ogólności chomonciaki, czyli żłoby niepiśmienne byli, kościołów także samo jeszcze nie posiadali i do bożków się modlili.
Bożki, czyli bałwani, to byli drewniane albo kamienne faceci, zarządzające słońcem, wiatrem, deszczem i inszem gradobiciem. Sam najważniejszy między niemi był uskuteczniony z dębowej szczapy i cztery oblicza posiadał. A nazywał się Światowid (…).
Ale koniec końców poznali się nasze na bałwanach. Dowiedzieli się o tem szkopy i koniecznie chcieli naszych pradziadków chrzcić. Wtranżalali się do nasz na Ziemie Odzyskane i co i raz chrzciny urządzają.
Ale nasze przodki skapowali koniec końców, że ich przy tem w kant nabijają. (…) szkopy oprócz bałwanów meble także samo jem z domu wynoszą, na platformy układają i do Berlina wysyłka idzie. (…) spomknęli się wtenczas z Czechami i mówią: „Chrzcijcie nas wy!” (…) Mietek Piastuszkiewicz (…). Przygruchał sobie jedną Czeszkie, niejaką Dąbrowszczankie, na zapowiedzie dał i w krótkim czasie się z nią ochajtnął.
(…) i zaczęli się ogólnie chrzciny.
(…) Niemcy nic o tem nie wiedzieli. Przyjeżdżają za parę tygodni (…) i mowę zawalają do Mietuchny, że w dalszem ciągu zamierzają chrzciny nam wyprawiać. A Miecio w śmiech:
„Kogo będzieta chrzcić, kiedy to wszystko ochrzczone?”
„Na czysto?”
„Na sto procent, niech ja skonam!”
„No, dobrze – mówią Niemcy – a bożki dlaczego stoją?”
„Dla chaseny, czyli towarzyskiej draki żeśmy ich zostawili, żeby was na wodę napuścić!”
I w charakterze dowodu rzeczowego jak nie gwizdnie Mietek Światowida w jedną mordę, jak nie sztachnie w drugą mordę, w trzecią, w czwartą… A Dąbrowszczanka z wierzchu bożka parasolką.
Widząc to reszta gości, z czem kto miał pod ręką, leci grzać bałwanów. W trymiga zniszczyli wszystkich co do sztuki, żeby nie to, że warszawiacy, co na tych chrzcinach tyż byli, wyszabrowali większe partie bożków i opychali do Kowna Litwinom, którzy jeszcze przez czas dłuższy za poganów chodzili.
Widzą Niemcy, że krewa, kropidła pod pachy i chodu za Odre i Nyse!
( Ogólne chrzciny w Helena w stroju niedbałem)
Stefan Wiechecki zmarł na serce 26 lipca 1979 roku, został pochowany na Cmentarzu Powązkowskim. Jeszcze za życia otrzymał wiele ważnych odznaczeń: Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Order Sztandaru Pracy II klasy oraz Srebrny Krzyż Zasługi.
Do dziś twórczość Wiecheckiego nie doczekała się publikacji całości dorobku pisarskiego. Wśród jego dokonań wymieniane są:
Zbiory opowiadań i felietonów: Stefan Wiechecki, „Dzieła wybrane, czyli Wiech – śmiej się pan z tego. Tom I – wybór felietonów 1936 – 1939, Tom II – wybór felietonów 1946 – 1955”, PIW, Warszawa 1958; „Znakiem tego” (1936), „Wysoka eksmisjo” (1937), „W ząbek czesany…” (1938), „Syrena w sztywniaku” (1938), „Ja panu pokażę!” (1938), „Piecyk i S-ka” (1939), „Wiadomo – stolica” (1945), „Spacerkiem przez Poniatoszczaka” (1946), „G jak Gienia” (1948), „Helena w stroju niedbałem, czyli królewskie opowieści pana Piecyka” (1948), „Z bukietem w ręku” (1949), „Do wyboru, do koloru” (1950), „Na perłowo” (1951), „Spokojna głowa” (1952), „Szafa gra” (1955), „Śmiej się pan z tego” (1956), „Zero do kółka” (1956), „Wariackie papiery (1957), „Rodzina Mortusiaków” (1959), „Dryndą przez Kierbedzia” (1960), „Warszawa da się lubić” (1962), „Ksiuty z Melpomeną” (1963), „Wątróbka po warszawsku” (1965), „Wisła się pali” (1967), „Śmiech śmiechem” (1968), „Przez lufcik” (1972), „A to ci polka!” (1974).
Powieści: „Café »Pod Minogą«” (1947), „Maniuś Kitajec i jego ferajna”(1960)
Wspomnienia: „Piąte przez dziesiąte” (1970)
Opowiadania przedwojenne: Wydane pod redakcją Roberta Stillera i do 2010 ukazały się: „Bitwa w tramwaju”, „Zakochany złodziej”, „Mąż za tysiąc złotych”, „Głowa spod łózka”, „Trup przy telefonie”, „Skarby w spodniach”, „W sidłach demona”, „Fatalna czternastka”, „Czaszka w rondlu”, „Wytworny rzeźnik”.
W 1990 roku ukazał się zbiór przedwojennych opowiadań Wiecha o tematyce żydowskiej, pt. „Koszerny kozak czyli opowiadania żydowskie”. Całość twórczości Wiecha o tematyce żydowskiej zawierają tomiki: „Mąż za tysiąc złotych”, „Głowa spod łóżka”, „Trup przy telefonie”, „Skarby w spodniach”.
W 1990 ukazała się biografia Stefana Wiecheckiego „Nad szarej Wisły brzegiem … Książka o Stefanie Wiecheckim-Wiechu” Tadeusza Wittlina. Imieniem Wiecha został w roku 2006 nazwany pieszy pasaż w Śródmieściu Warszawy, a na domu przy ul. Stalowej 1 znajduje się tablica go upamiętniająca. Imieniem Wiecheckiego nazwano jeden z parków na Targówku, istnieje też ulica Teofila Piecyka, jednego z bohaterów wymyślonych przez Wiecha, nazwana tak jeszcze za życia autora.
Źródło: Wikipedia.org