Historia bliźniaczek, które los i proroctwo uczyniły wrogami, dobiega końca. Lia jest bliżej spełnienia przepowiedni niż ktokolwiek przed nią. Jej motywacja, by doprowadzić sprawę do końca, jest naprawdę ogromna. Tak musi być, bo właśnie teraz od jej determinacji, siły woli oraz podjętych decyzji zależą losy nie tylko najbliższych dziewczyny, ale i całego świata. Bohaterce nie jest lekko. Już na Altus mówiła o spełnieniu przepowiedni jako o brzemieniu – i miała rację. Fizycznie bywa ciężko, ale psychicznie wprost nie do wytrzymania. Ciągłe poddawanie w wątpliwość intencji i zaangażowania przyjaciół, obrona przed Duszami i Samaelem wyczerpują ją niemal do cna. Nic dziwnego więc, że pragnie jak najszybciej zakończyć to wszystko.
Lia zna już całą treść proroctwa, lecz to wcale nie ułatwia sprawy tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Nadal jest ono pełne tajemnic i zagadek, a także brakujących elementów. Wraz z przyjaciółmi próbuje je rozwikłać, znaleźć odpowiedzi, pozostałe Klucze i kamień, niezbędne do przeprowadzenia rytuału. Największą jednak trudność Lia widzi w tym, że do wypełnienia przepowiedni potrzebne są… obie siostry. Zjednoczone, po jednej stronie. Nie wierzy, że uda jej się przekonać Alice, by pomogła. Mimo to postanawia przygotować wszystko do rytuału i wykonać go samodzielnie, nawet gdyby miało się nie udać.
Sytuacja się komplikuje, gdy będąc w Londynie na balu, Lia spotyka swoją bliźniaczkę – tym razem w całkowicie materialnej postaci i w towarzystwie byłego narzeczonego Lii, Jamesa. Obecnie jest on zaręczony z Alice, co ostatecznie dobija Lię. Od pierwszej chwili nie wierzy w szczerą miłość tych dwojga i próbuje naprawić błędy przeszłości. Ale czy jej działania przyniosą jakiś skutek?
Bohaterka w towarzystwie Dimitriego wyrusza, by odnaleźć kamień. Przez wahania nastrojów, ciągłe obciążenie psychiczne i ogólną niechęć do angażowania w sprawę przyjaciółek, dziewczyna nie wierzy, że uda się go znaleźć. Jednak najważniejszym brakującym elementem pozostaje… Alice. Lia straciła nadzieję na pomoc siostry już dawno, więc nie dziwi jej upór, by mimo wszystko spróbować rytuału. Zmęczenie proroctwem i trudnościami z nim związanymi sprawia, że wynik jest jej prawie obojętny. Nie chce tylko dopuścić do przejścia Samaela, ale to, czy umrze, nie ma znaczenia.
Ostatnie sceny książki są moimi ulubionymi w tej części. Bardzo dobrze napisane, nie pozwalają się oderwać, a nawet powodują pewne wzruszenie. Poza tym książka budzi jednak we mnie mieszane uczucia. Po przeczytaniu dwóch poprzednich tomów miałam chyba nadzieję na coś więcej. Z drugiej strony, tak naprawdę się nie zawiodłam – a przynajmniej nie na akcji. Częściowo przewidywalna, ale napisana sprawnie i dynamicznie sprawiła, że książkę pochłonęłam. Niestety, po drodze chwilami się gubiłam, ponieważ związki przyczynowo-skutkowe stały się jeszcze bardziej chaotyczne. Duża ilość scen wartkiej akcji następujących jedna po drugiej z jednej strony uatrakcyjniają lekturę, a z drugiej czynią ją niechlujną i niedokładną. Nowi bohaterowie pojawiają się i znikają w tle, a i znane już postaci jakby trochę na tym straciły.
Jedną z rzeczy, które mi się bardzo podobały, były opisy zachowania Lii. Zink udało się bardzo dobrze, moim zdaniem, odmalować ogromne wahania nastrojów bohaterki i jej reakcje na otaczający świat. Ukazane mocno i sugestywnie, nadawały tej postaci więcej realizmu oraz umożliwiały identyfikację z bohaterką, czego brakowało w poprzednich częściach.
W tym tomie w końcu dostałam dużo tego, co naprawdę lubię: mitologii, starych języków i zagadek. Oczarowała mnie rozległa wiedza autorki o różnego rodzaju mitach, dialektach, nazwach historycznych miejscowości. To świetna rzecz, sprawiająca, że opowieść stała się bardziej magiczna i tajemnicza niż do tej pory.
Jednakże przez nagromadzenie akcji książka dużo straciła i uważam to za błąd ze strony autorki. Jej technika pisania, która w Strażniczce bramy była lepsza niż w tomie pierwszym, teraz jakby znów nieco spadła. Trudno mi się dopatrzeć przyczyny tego zjawiska, ale czytając po kolei trylogię łatwo to wychwycić. Mimo wszystko Zink rokuje nadzieje na przyszłość.
Skończyłam czytać i co? Brakuje mi Lii i Alice, Soni, Luisy, Edmunda, Dimitriego. Coś było w tych postaciach takiego, że miło mi się z nimi spędzało czas, uczestnicząc w ich niezwykłych przygodach. Michelle Zink mogła wycisnąć z tego pomysłu o wiele więcej, ale i tak poradziła sobie bardzo dobrze. Dlatego jeśli wyjdzie jej kolejna książka, przeczytam ją z wielką chęcią.
Proroctwo sióstr, Michelle Zink – recenzja tomu pierwszego
Strażniczka bramy, Michelle Zink – recenzja tomu drugiego
Autorka: Michelle Zink
Tytuł: Krąg ognia
Tytuł oryginalny: Circle of Fire
Seria: Proroctwo sióstr
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Marta Kapera
ISBN: 978-83-62252-83-1
Wydawnictwo: Telbit
Oprawa: miękka
Format: A5
Liczba stron: 358