Pięć wieków później Wes Craven nakręcił Wzgórza mają oczy, jeden z klasyków kina gore, opowiadający o zmaganiach amerykańskiej rodziny z klanem zmutowanych kanibali. Wariacji na ten temat jest mnóstwo – same Wzgórza… doczekały się remake’u i kilku kontynuacji, a wspomnieć trzeba jeszcze o Drodze bez powrotu czy Frontiere(s). Legenda o Sawneyu wciąż ma się dobrze, bo też i tabu kanibalizmu jest jednym z najgłębiej zakorzenionych w naszej kulturze. Sam akt zabicia i zjedzenia innego człowieka postrzegany jest jako dehumanizujący, przemieniający osobę, która popełniła ten czyn, w bestię. A co może być groźniejsze niż bestia, która wygląda tak jak my?
Po ten motyw sięgnął Jack Ketchum w debiutanckiej powieści Poza sezonem, ukazującej losy mieszkańców amerykańskiego miasteczka Dead River, zmuszonych przez rodzinę krwiożerczych dzikusów do walki o życie. Książka powstała na początku lat 80. i była tak drastyczna, że spotkała się z bojkotem krytyków, a dopiero po osiemnastu latach wydano ją ponownie bez cięć cenzury; rok później ukazała się też jej kontynuacja pt. Potomstwo, którą teraz na polski rynek wprowadziło wydawnictwo Replika. Czy rzeczywiście jest się czego bać?
Jak to zwykle w kontynuacjach bywa, okazuje się, że klan prymitywnych kanibali, który został w Poza sezonem unicestwiony, jednak przetrwał: przeżyła piętnastoletnia dziewczyna, która po jedenastu latach już jako Kobieta powraca w pobliże Dead River. Prowadzi swoją Rodzinę – mężczyznę i dzieci; niektóre spłodzone z nim, niektóre z kazirodczych związków ojca z córką, jeszcze inne porwane rodzicom. Za dnia kryją się w jednej z jaskiń na wybrzeżu, nocą wyruszają na łowy; ich celem jest ludzkie mięso – oraz niemowlę rodziny Halbard, której dom stoi na odludziu, tuż nad brzegiem morza.
Jak łatwo przewidzieć, fabuła Potomstwa opisuje walkę o życie własne i swoich bliskich. Ketchum po stronie ofiar stawia dość typowy zestaw bohaterów: młode małżeństwo z małym dzieckiem, ich przyjaciółka samotnie wychowująca dorastającego syna, sadystyczny były mąż przyjaciółki oraz podstarzały emerytowany policjant, próbujący za pomocą whisky zagłuszyć koszmarne wspomnienia pierwszego starcia z kanibalami. Obserwujemy postaci te najpierw za dnia, by móc poznać je i polubić – zostali nakreśleni dość oszczędnie, ale wyraziście, więc nie ma z tym problemu – a później nocą, gdy muszą walczyć o przetrwanie. Po raz kolejny Ketchum sięga po sprawdzony motyw: do czego zwykli, przeciętni ludzie są zdolni w sytuacjach skrajnych, zwłaszcza jeśli stawką jest życie ich dzieci? Nie bez powodu największą determinacją wykazują się tu kobiety i to one cierpią najbardziej.
Ciekawie zostało ukazane plemię kanibali: są przebiegli, sprawni i silni oraz niezwykle okrutni; traktują ofiary z tą samą bezceremonialnością, z jaką myśliwi oprawiają zastrzelone zwierzę. Ketchum nie szczędzi czytelnikom opisów patroszenia ludzi ani gotowania zupy z ludzkich podrobów. Obrazowanie życia Rodziny, hierarchii w niej panującej, jej zwyczajów oraz instrumentalnego podejścia do seksu ma w sobie coś z naturalizmu: klan nie jest bezładną zgrają oszalałych bestii, lecz doskonale działającą wspólnotą, której wszyscy członkowie mają swoje zadania i pracują, by grupa mogła przetrwać. Szczególną uwagę zwraca to, że najstarsza członkini plemienia ma dwadzieścia sześć lat, a wyłączając jednego (młodego) mężczyznę, reszta kanibali to dzieci – co czyni przedstawione w powieści wydarzenia jeszcze bardziej szokującymi. Zresztą, motyw dziecięcego okrucieństwa jest przez Ketchuma wykorzystywany często i skutecznie; wystarczy wspomnieć choćby o Dziewczynie z sąsiedztwa. Na szczęście (a może niestety) dzisiejszy czytelnik jest bardziej uodporniony na duże ilości makabry niż ten sprzed trzydziestu lat, więc za opisanie dziewczynki noszącej na brzuchu skórę zdartą z kobiecych piersi raczej nie grozi Ketchumowi bojkot i ingerencja cenzury.
To właśnie duża dawka brutalności w połączeniu z umiejętnym stopniowaniem napięcia sprawia, że książka wciąga – przeczytałam ją w jeden wieczór. Autor umieścił akcję w dwudziestu czterech godzinach, od pierwszego mordu popełnionego przez Rodzinę przez następny dzień, w którym poznajemy bohaterów, a czytelnik wie już, że kanibale zaatakują ponownie, aż po noc, gdy rozstrzygną się ich losy. Akcja pędzi do przodu, sprawnie unikając fabularnych mielizn, a napięcie nie opada aż do ostatnich stron. Ketchum znakomicie posługuje się słowem: zarówno opisy akcji, miejsc, jak i dialogi brzmią wiarygodnie. Pochwalić należy również wydawnictwo Replika za bardzo czytelny układ tekstu na stronie i staranną redakcję. Ilustracja na okładce, przedstawiająca zakrwawione niemowlę leżące na stosie ludzkich czaszek, przyciąga wzrok i dobrze komponuje się z treścią książki.
Potomstwo nie jest jedną z tych powieści, gdzie napięcie narasta od lekkiego niepokoju aż po strach: autor od samego początku zaprasza czytelnika na dziką jazdę bez trzymanki i rozjeżdżanie przechodniów. Krew chlusta, flaki kipią w garze, ludzie wrzeszczą, trup ściele się gęsto. Wielbiciele grozy i makabry z pewnością będą z najnowszej pozycji Ketchuma zadowoleni.
Autor: Jack Ketchum
Tytuł: Potomstwo
Tytuł oryginalny: Offspring
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: marzec 2012
Projekt okładki: Wojciech Jan Pawlik
Format: 205 x 145 mm
Liczba stron: 288
ISBN: 978-83-7674-167-3