28 lutego nakładem wydawnictwa Replika ukaże się powieść obyczajowa Świat w pastelach Ingi autorstwa Anety Rzepki. Zapraszamy do przedpremierowej lektury fragmentu książki.

 O książce:

Na przekór wszystkiemu.

Niewiele jest na świecie osób tak sympatycznych, ciepłych i życzliwych jak Gabrysia. Nie bez powodu młoda polonistka jest lubiana i szanowana nie tylko przez swoich wychowanków. Gabrysia wytrwale i dzielnie stawia czoła wszystkim wyzwaniom, które stają na jej drodze. A przecież ma jeszcze na głowie ukochaną córkę, dom i męża. No właśnie: męża, który – delikatnie rzecz ujmując – w ogóle jej nie wspiera, nie mówiąc już o jakimś większym zaangażowaniu w życie rodzinne.

Uciekając od szarej rzeczywistości i poszukując przestrzeni, w której mogłaby po prostu „być sobą”, Gabrysia pod pseudonimem Inga pisze bloga. Angażuje się także w pracę zawodową, podejmując się utworzenia sprawnie działającego kółka teatralnego. Jednocześnie poznaje wstydliwy sekret Mateusza, nieśmiałego chłopca borykającego się z brakiem zainteresowania ze strony rodziców. Próbuje go wesprzeć, jednak nawet nie przypuszcza, że niedługo sama będzie potrzebowała pomocy…
Jak poradzi sobie z wszystkimi zobowiązaniami?

Czy Nikt_Ważny, wytrwały czytelnik jej wpisów, nie stanie się dla niej właśnie Kimś…?

Tytuł: Świat w pastelach Ingi
Autorka: Aneta Rzepka
Data premiery: 28 lutego 2012
Wydawca: Replika
Oprawa: miękka + skrzydełka
Liczba stron: 328
ISBN: 978-83-76741-61-1
EAN: 9788376741611
Gatunek: obyczajowa, romans

ROZDZIAŁ I
Szara rzeczywistość
Kto wstawi się za nami u Pana, co drogami krętymi każe iść?

1.
Nocna lampka rzucała nieśmiały krąg światła na przykrytą bordowym obrusem ławę oraz stojący na niej kubek z niedopitą herbatą. Pokój ogarniała senna atmosfera jesiennego wieczoru. Tylko pukający w okno deszcz miał odwagę zakłócić ciszę, a jednocześnie zmącić intymne sam na sam Gabrysi z laptopem. Nie spotkała go za to żadna kara. Ani jedno niechętne westchnienie  nie wydobyło się z piersi spoglądającej w monitor dziewczyny. Lubiła, kiedy  padało.
Uderzające o szybę krople zawsze napełniały ją poczuciem bezpieczeństwa i spokoju. Wełniany koc doskonale chronił przed chłodem, herbata w kubku wciąż była ciepła, dziecko spało, otulone kołdrą, a cichutka muzyka deszczu tworzyła miły nastrój… Niech sobie gra jak najdłużej. Nawet do rana.

***

Świat w pastelach Ingi
O mnie:
Mam na imię Gabriela, ale na szczęście mało kto tak do mnie mówi. Z zawodu jestem nauczycielem, prywatnie – miłośnikiem dobrej sztuki i mamą  czteroletniej Dominiki, którą zdrobniale nazywamy Miką.
Zaczęłam pisać bloga, bo czuję się dziwnie samotna, niezrozumiana.
Czegoś mi brakuje, chcę w końcu mieć możliwość powiedzenia/napisania tego, co naprawdę myślę.
Mam dość chodzenia w masce i udawania, że wszystko jest wspaniałe. Bo jest wiele rzeczy, które zwyczajnie mi się nie podobają, a najbardziej chyba tory, którymi biegnie moje życie.
Może spotkam kogoś z podobnymi problemami? Chyba właśnie na to liczę i na możliwość bycia szczerą do bólu.
Dlaczego Inga? Bo tak nazywam dziewczynkę, którą wymyśliłam bardzo dawno temu. Miałam wtedy pięć, może sześć lat. Zawsze o wszystkim jej mówiłam, nie bojąc się, że komukolwiek zdradzi najskrytsze tajemnice. Była  najwierniejszą przyjaciółką, jaką mogłam sobie wymarzyć, jedyną osobą, która tak naprawdę mnie znała. W końcu stała się mną, najprawdziwszym skrawkiem mojej osobowości. Razem cierpimy, razem zbieramy okruszki radości i razem szlochamy wieczorami w poduszkę. Cichutko, żeby nikt nie słyszał. A rano  przemywamy oczy dużą ilością lodowatej wody, żeby ukryć ślady łez.
Kim jest Inga? Małą dziewczynką uwięzioną w ciele dorosłej kobiety, która boi się pokazać światu dziecięcą wrażliwość.
Chociaż może nie do końca. Ta wrażliwość została brutalnie zgnieciona, przytłoczona przez wymagania dorosłości, zmieszana z codziennym brudem, pozbawiona uroku.
A tak bardzo chciałaby błysnąć świeżym odcieniem na tle szarej rzeczywistości. Postanowiłam jej to umożliwić.
Blog będzie naiwną, ale szczerą opowieścią Ingi o życiu Gabrysi. Zapraszam. ~ Inga
Piknięcie komórki zmusiło Gabrysię do uniesienia głowy i odebrania telefonu.
– Halo – powiedziała tonem, w którym można było wyczytać niezadowolenie oraz źle ukrytą niechęć.
– No cześć! – usłyszała głos męża. – Śpisz już?
– Nie, ale zaraz idę – skłamała gładko. Nie mogła się przecież przyznać, że grzebie w Internecie, bo Michał by marudził, że tylko przy komputerze siedzi, kiedy on ciężko pracuje. Zresztą i tak zaraz miała iść do łóżka. Zależało jej, żeby wyglądać na śpiącą, gdy mąż wróci z pracy. Nie miała mu nic do powiedzenia i nie chciała słuchać potoku słów, które wyrzucał z siebie rzęsistym gradem. Niewiele z nich rozumiała poza chaosem.
– Zaczekaj na mnie, już jestem na stacji.
– Michał, jestem zmęczona, rano muszę wstać…
– Czekaj na mnie, na razie.
Rozłączył się.
O, niech sobie nie wyobraża, że ostatnie słowo będzie należało do niego! Wcale nie miała zamiaru czekać. Wyłączyła komputer i pobiegła do łazienki. Szybki prysznic, piżama, rozpuszczenie włosów. Nawet nie zerknęła w lustro,
żeby zobaczyć, jak rozsypują się na ramionach. Niepotrzebna strata czasu. Dla Michała ważne były ręce, które mogą usługiwać, wszystko inne mogło nie istnieć. Nigdy nie dostrzegał smutku w szarozielonych oczach, nie interesowało go, dlaczego na czole osiadł cień zmęczenia, a na ustach rzadko gościł uśmiech. Żona miała spełniać zachcianki i tyle. Nigdy nie pytał, co czuje, tylko, co robi.
„Ech, ci faceci!” – Gabrysia z ciężkim westchnieniem opuściła łazienkę. W drodze do pokoju sprawdziła jeszcze, czy garnek z zupą stoi w lodówce, a gaz na pewno został wyłączony. Wszystko w porządku, można iść spać. Jak przyjemnie rozciągnąć się na całej powierzchni łóżka, otulić szczelnie kołdrą i zatopić w miękkość poduszki.

***

Blask światła bezlitośnie wdarł się pod powieki śpiącej Gabrysi, a bulgotanie napoju, pitego wprost z butelki, zmusiło ją do otwarcia oczu. Obraz telewizora mrugał, rzucając na ścianę niebieskie cienie. Byle tylko Mika się nie obudziła.
Szybkie zerknięcie na łóżko córki uspokoiło wyrwaną ze snu dziewczynę. Dziecko spało odwrócone tyłem do pokoju, z kołdrą zaciągniętą na głowę. Dobrze, bo gdyby teraz wyrwano je ze snu, pewnie marudziłoby do czwartej, a rano nie chciało wstać.
– Nie śpisz? – zapytał Michał, zakręcając butelkę i odstawiając ją na komodę. – Co tam słychać?
– Nic – mruknęła niechętnie Gabrysia. – Kładź się już.
– Zaraz, poczytam telegazetę i idę.
Aż zazgrzytała zębami ze złości. Jakże mogła pomyśleć, że dziś będzie inaczej niż zwykle? Przecież zawsze czytał wiadomości o pierwszej w nocy, zawsze się kręcił po pokoju, zawsze ją budził i ostatecznie zawsze denerwował, bo znowu butelka na komodzie, brudne skarpety pod fotelem, a szelka od plecaka nad drzwiczkami szafki. Rano plecak spadnie, robiąc dużo hałasu. Och, nie jej problem. Ona się nie obudzi, ale on zrobi awanturę, że…
Nie, lepiej nie myśleć, lepiej zasnąć spokojnie, póki można.
Za późno. Telewizor zgasł, lampka też. Mąż wsunął się pod kołdrę. Jego noga spoczęła na udzie Gabrysi, a dłoń bezbłędnie chwyciła za pierś. Mocno,  pewnie. W uścisku nie było jednak nic, co sprawiłoby przyjemność. Dziewczyna była jak w potrzasku. Stalowe mięśnie uniemożliwiły zmianę pozycji, niemal wgniatały w łóżko.
– Puść mnie – nakazała półgłosem. – Chcę spać.
– Zaraz – stęknął tuż przy jej uchu. – Dwie minuty i będzie po sprawie.
Rytmicznie poruszał biodrami. Dłoń z piersi powędrowała na brzuch, pod gumkę od piżamy. Wystarczył jeden stanowczy ruch, żeby pozbawić  dziewczynę spodni. Twardość przyrodzenia zwarła się z miękkością pośladków. Żaden opór nie miał prawa zaistnieć. Był niepotrzebny, bo to, co nieuniknione, zwyczajnie musiało się stać. Jeden ruch bioder, drugi, trzeci…
Michał opadł na łóżko, pozwalając, aby nasienie trysnęło na prześcieradło. Po chwili wstał i posprzątał kilkoma papierowymi chusteczkami. Później nawet ich nie wyrzucił, tylko ułożył na półce niczym jakieś cenne trofea. Najwidoczniej tylko na tyle było go stać. Wrócił do łóżka. Gabrysia uparcie milczała. W  takich chwilach czuła się jak te chusteczki – zużyta i ciśnięta w kąt. Nie  potrafi ła jednak zaprotestować. Odetchnęła z ulgą, poprawiając piżamę.
Do rana będzie miała spokój. Byle teraz już zasnąć, bo budzik zadzwoni punktualnie o szóstej…