Pilipiuk, z zawodu archeolog, jest wyjątkowo płodnym pisarzem fantasy, jednym z poczytniejszych w Polsce. Piewca polskości w najbardziej patriotycznym aspekcie, miłośnik truskawkowej pryty i „ojciec” jednego z oryginalniejszych bohaterów literackich, domorosłego egzorcysty-amatora i bimbrownika – Jakuba Wędrowcza. W swojej nowej książce zabiera nas w podróż w czasie, kilkadziesiąt lat wstecz, do innej Polski. W PRL ludzie nie mają lekko, ale nie tylko oni cierpią – wampiry także nie czują się najlepiej.
Ale co zrobić, życie nikogo nie rozpieszcza.
Historia opowiedziana przez autora jest banalnie prosta, co wcale nie znaczy, że mało interesująca. Mamy lata 80-te, niedoszła samobójczyni, Małgorzata, budzi się jako wampirzyca. Wkrótce po przemianie trafia pod skrzydła innych nieumarłych, którzy odkrywają przed nią drugą stronę miasta i jej „dziwnych” lokatorów.
Bowiem świat pełen jest wampirów, wilkołaków i innych stworów. By za bardzo nie spoilerować powiem, że wraz z nowymi znajomymi przeżyje mnóstwo zaskakujących i zabawnych przygód. Na jej drodze staną partyzanci z AK z jej babcią na czele, brat współpracujący z tajnym Wydziałem Z, pewna mumia szukająca ukochanej, w tle przewinie się też pewien bliski nam łowca wampirów i egzorcysta, a nawet dobrze znany starszemu pokoleniu muzealnik i detektyw-amator. Co z tego wszystkiego wyniknie dla głównej bohaterki? Trzeba przekonać się samemu, a naprawdę warto.
Książkę czyta się z zapartym tchem, od pierwszej do ostatniej strony; historia wciąga czytelnika bez reszty. To iście wyborna opowieść, pełna specyficznego poczucia humoru tak dobrze znanego z opowieści o Wędrowyczu, mnóstwa tajemnic i kilku naprawdę nieoczekiwanych zwrotów akcji. Nie możemy narzekać na brak kuriozalnych i zakrawających o absurd sytuacji, intrygujących spotkań i dowcipnych dialogów.
Pilipiuk posiada zdumiewający dar tworzenia różnorodnych postaci na potrzeby swoich książek. Bohaterowie u niego są świetnie skonstruowani, niebanalni i odznaczają się czymś niezwykłym, co sprawia, że na stałe zapadają nam w pamięć. Autor umyślnie zaciera granicę między ciemną i jasną stroną ich osobowości. Sprawia to, że jednocześnie są zabawni i przerażający, dobrzy i źli, waleczni, ale i wiedzą, kiedy się wycofać, wszystko to składa się na jedyny w swoim rodzaju „pilipiukowskim pierwiastkiem”, którym przesiąknięci są na wskroś.
W Wampirze z M-3 Pilipiuk parodiuje miniona epokę i wyśmiewa się z panujących wówczas realiów, krytykuje system, jakim był komunizm, ze swoimi dziwnymi ustawami, działaniami i urzędami. Naśmiewa się z pewnych amerykańskich wampirów lubujących się w zwierzątkach i baseballu, czy z właściciela pewnego wehikułu z silnikiem Ferrari. Robi to jednak inteligentnie i z klasą, tak by niepotrzebnie nie psuć lektury, a wręcz przeciwnie by wywołać mnóstwo radości i pozytywnych wrażeń płynących z lektury.
Wielki Grafoman, po raz kolejny pokazuje, że pisanie to dla niego ogromna przyjemność. Wampir z M-3 to pozycja, którą pochłania się za jednym razem, wysysa do ostatniej kropli, szybko i przyjemnie. To zaskakująco kaloryczna potrawa, która każdego doprowadzi do śmiechu. Książka, po którą warto sięgnąć.
Tytuł: Wampir z M-3
Autor: Andrzej Pilipiuk
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 14 stycznia 2011
ISBN: 978-83-7574-223-7
Oprawa: miękka
Format: 125×195 mm
Liczba stron: 332
Seria: Bestsellery polskiej fantastyki