Harran przygotowuje się na Światowe Igrzyska Lekkoatletyczne. To wielka szansa dla miasta i jego promocji. Nic więc nie może zakłócić przebiegu tego wielkiego święta, nawet kilka przypadków agresywnych mieszkańców. W Harrenie zaczyna się coś dziać, jakaś niewyjaśniona epidemia, która pomału opanowuje miasto. W dzień rozpoczęcia igrzysk przybiera na sile, by w końcu pochłonąć całe miasto.

Dying Light – tego tytułu nie trzeba przedstawiać fanom survivalowych gier. Zwłaszcza tym z Polski, gdyż to właśnie nasze rodzime przedsiębiorstwo Techland stworzyło tą produkcję.

Akcja gry toczy się w otwartym świecie. Miejscem akcji jest fikcyjne miasto Harran opanowane przez zombie. W takich realiach przebiega także fabuła książki Dying Light. Aleja koszmarów napisana przez Raymonda Bensona. Autor jest doświadczony w temacie adaptowania historii, które znamy ze świata kina, bądź gier komputerowych. Może to być swoiste uzupełnienie do tego co już znamy. Podobny zabieg miał być użyty w książce Dying Light i cóż tylko poniekąd to się udało.

Właściwa fabuła zaczyna się bardzo szybko, od razu dramatycznie. Osiemnastoletnia Mel, jedna z uczestniczek igrzysk, ucieka przed zainfekowanymi. Są agresywni, żądni śmierci, nie mają ludzkich odczuć, ale jednak żyją i można ich unicestwić. W Dying Light nie mamy do czynienia z typowym przypadkiem zombie, choć zarażeni maja z nimi wiele wspólnego. Jest jeden istotny szczegół – ich sprzymierzeńcem jest noc, wtedy też staja się nadnaturalnie szybcy i jeszcze bardziej krwiożerczy. Mel pomału staje się jednym z nich – została ugryziona podczas wielkiej ucieczki, podczas której zginęło wiele jej bliskich osób, w tym jej brat. Dziewczyna ma nadzieję, że chłopak żyje, a jej celem jest przejście przez tak zwana Aleję Koszmarów, czyli miejsce zgromadzenia setek zarażonych i zdobycie antidotum, które ocali ją i brata.

Opowieść napisana przez Bensona jest swoistym preludium do gry. Poznajemy tutaj krótka historie miasta i charakterystykę choroby, jaką zostało opanowane. To oczyma Mel widzimy miasto po infekcji, to ona opowiada o tym jak zachowuje się człowiek, który się zmienia. W końcu poznajemy też samą specyfikę „zombie”, którą nie koniecznie musimy znać z gry.

Dying Light należy do gatunku survival horror i grając naprawdę przechodzi się chwile prawdziwej grozy. W książce tego nie doświadczamy. Mam wrażenie, że Raymond Benson stworzył opowieść dedykowaną młodzieży, bo w takiej tonacji językowej i fabułowej została ona napisana. Mamy irytującą młodą bohaterkę, która posługuje się niezbyt mądrymi spostrzeżeniami w nietrafionych sytuacjach (och, umieram, całe miasto się wali, ale natrafiłam na łazienkę, ale super, ale fajnie) i po prostu przemierza Aleję Koszmarów. Fabuła jest bardzo prosta i liniowa i nie poczułam w niej klimatu, który można odnaleźć w grze. Recenzje zamieszczone na obwolucie książki podkreślają jej nietuzinkowe zakończenie. Jest ok., ale żeby to było wielkie zaskoczenie?

Spodziewałam się czegoś mocnego, z rozbudowaną fabułą, w której poczujemy taki sam niepokojący klimat jak w grze. Otrzymałam „młodzieżowy horror”, którego plusem są wątki niezamieszczone w grze, a które pozwalają lepiej zrozumieć naturę zarażonych. Gra zdecydowanie lepsza.

Tytuł: Dying Light. Aleja Koszmarów
Autor: Raymond Benson
Wydawnictwo: Zysk i S-KA
Liczba stron: 279
ISBN: 9788377856567
Kategoria: Literatura młodzieżowa, horror