Boginie z Žítkovej to książka ze wszech miar niezwykła. Jej autorką jest młoda Czeszka (ur.1980), Kateřina Tučková, która za sprawą tejże właśnie publikacji stała się najpoczytniejszą współczesną pisarką u naszych południowych sąsiadów. Nie jest to typowa czeska literatura, którą najczęściej kojarzymy z ‘hrabalovską’ aurą, humorem czy dystansem do rzeczywistości. To bardzo precyzyjnie opracowana powieść historyczno-obyczajowa, oparta na wielu źródłach i zakorzeniona w dokumentach historycznych (wśród nich dokumenty gestapowskich i komunistycznych służb bezpieczeństwa, do których sięgała autorka). To wyjątkowa literacka podróż do świata, który już nie istnieje. Obok barwnego (i jakże modnego dzisiaj) folkloru i wielowiekowej tradycji (do której współcześnie chętnie się powraca) królują tu siły nadprzyrodzone. Jest również szczypta realizmu magicznego. To wszystko stanowi jednakże tylko tło dla płci pięknej.

Boginie… to książka o nieprzeciętnych kobietach: tych dobrych i tych złych. Tych, które chciały pomagać ludziom niosąc im nadzieję i cudowne uzdrowienie i tych, które praktykując czarną magię, zwiastowały innym klątwę, zniszczenie lub śmierć. To historia silnych bogiń i praktycznie niewidocznych wśród nich mężczyzn. Podobno ile w (…) rodzinie było wyjątkowych kobiet, tylu w niej było zagubionych mężczyzn. Ich matki i siostry ponoć wysysały z nich siłę, którą zmieniały w umiejętność bogowania… I właśnie dlatego na Žítkovej prym wiodły boginie…

Bogowanie

Bogowanie jest stare jak świat, a boginie i andzjele były tu od zawsze, mówi jedna z bogiń, Surmena Terézie. Tu, czyli na wzgórzach Žítkovej, wsi położonej nieopodal Starego Hrozenkova, na Kopanicach Morawskich leżących w Białych Karpatach. Nie było na świecie człowieka, który nie padłby z nabożną czcią na twarz przed kobietą, która ledwo go ujrzała, już potrafiła odczytać wszystkie jego troski, choć ani słowem się nie odezwał. Jedna z członków rodziny Surmeny, Baglárka, tak mówiła o boginiach – Ja tam ino jedno wim. Że boginie jak świat światem miały pecha. Jak pamiętam, żadna z nich dobrze nie skończyła… Podobno, im większy miały dar, tym cięższe życie i jeszcze gorszą śmierć. Mimo to wiele kobiet próbowało bogować nawet wtedy gdy nie miały mocy. Boginią bowiem trzeba się było urodzić. Te prawdziwe, posiadające dar, nieustannie ze sobą konkurowały. Ludzie uważali, że jedna drugiej zazdrościła, że zaciekle walczyły o swoją klientelę, a każda robiła, co mogła, żeby pokazać, że to ona jest najlepsza. O boginiach nie miał najlepszego zdania proboszcz ze Starego Hrozenkova, Josef Hoser. Błyskawicznie zasiał wśród parafian źródło nienawiści, tłumacząc ile zarabiają na swoim bogowaniu. W jednym ze swych kazań mówił: Boginie to esencja waszej głupoty! Pasą się na niej, wykorzystują ją i powodzi im się lepiej niż tym z was, którzy ciężko pracują! Mieszkańcy szybko nabrali dystansu do bogiń. Rozniosła się wieść, że żerują na nieszczęściu innych i wiele osób przestało po nie posyłać. Ksiądz z uporem maniaka [p]iętnował je (…), szkalował, nie chciał chrzcić ich dzieci ani przyjmować do wspólnoty Kościoła, odmawiał im nawet ostatniego namaszczenia, co dla głęboko wierzących bogiń oznaczało katastrofę. Nagle zabrakło dla tych kobiet szacunku i wdzięczności, a zamiast nich pojawiła się wrogość, nieżyczliwość, a często zazdrość i pukający do drzwi stróż prawa…

Dora Idesová – strażniczka pamięci czy bogini?

Dora Idesová, jako 8-letnia dziewczynka była świadkiem ogromnego dramatu rodzinnego. Widziała jak jej ojciec-alkoholik zabił matkę siekierą. Dziećmi zaopiekowała się wówczas siostra zamordowanej, potężna bogini – Surmena. Wzięła pod opiekę Dorę oraz jej niepełnosprawnego brata, Jakubka (cierpiał na zespół Aperta). Jednak sielanka nie trwała długo. Ciotka została niesłusznie oskarżona o wykonanie aborcji niezgodnie ze sztuką, w wyniku czego jej 'pacjentka’ zmarła. Oskarżono ją o wykonywanie niedozwolonej praktyki lekarskiej, poprzez którą zagrażała zdrowiu obywateli czechosłowackich, za co otrzymywała ukrywane wynagrodzenie, poprzez co okradała gospodarkę czechosłowacką oraz czechosłowacki lud, czym dopuszczała się przestępstwa (…). Kobieta została aresztowana, a następnie celowo umieszczona w szpitalu psychiatrycznym, ponieważ uznano, iż jej zachowania podyktowane były rzekomo chorobą psychiczną i zalecono jej leczenie w zamknięciu. Rodzeństwo zostało rozdzielone. Dora przeszła prawdziwą szkołę życia w internacie, później walczyła o sprawowanie opieki nad chorym bratem, możliwość odwiedzenia ciotki w szpitalu, aż wreszcie dorosła i ponownie zbliżyła się do świata bogiń. Będąc ostatnią żyjącą boginią w prostej linii (która nie praktykowała), stała się dla czytelnika wnikliwą przewodniczką po ich tajemniczym świecie.

Idesová posiadała jedynie ‘wątłe sztuczki bogowania’ w postaci zbyt bujnych snów, będących prawdopodobnie resztką daru, jakim dysponowały jej poprzedniczki. Nie znała się na ziołach, nie potrafiła przewidywać przyszłości, nie umiała leczyć. Czuła wstręt do przestrzegania wszystkich bezsensownych zasad, którymi kierowali się Surmena i ludzie z Kopanic. Ona zawsze była inna niż boginie – nieufna i pełna podejrzliwych pytań. Uważała, że żyje w innych czasach niż jej matka i ciotka, że nadszedł nowy wiek, że po górach nie tułają się nieochrzczone dzieciny, baba-jaga nie poluje na zbłąkane dzieci, a czarny kot nie przynosi pecha. Mimo to pragnęła odkryć losy wszystkich kobiet z rodu z mroków przeszłości, poinformować świat o ich wyjątkowości i sztuce, którą ich wrogowie brutalnie próbowali wymazać z oblicza Kopanic. Nie chciała, by słuch o nich zaginął, a tkwiąc na granicy dwóch tak odległych światów, po uszy w nauce, a zarazem w samym środku zadziwiającego życia bogiń, miała duże szanse na zrealizowanie swego planu. Przez lata rozbierała na części pierwsze los Surmeny i reszty bogiń, poświęciła im również pracę magisterską. Dzięki niej dostała posadę w Instytucie Etnografii i Folklorystyki Akademii Nauk w Brnie. Później zaczęła pisać doktorat, do którego materiały zbierała latami; korzystała również z opowieści rodziny i krewnych, będącymi strażnikami pamięci. Spędziła dziesiątki godzin w zakurzonych archiwach, wydreptała dziesiątki kilometrów ścieżynkami w Białych Karpatach (…) Wspomnienia dawały jej siłę. I były pełniejsze, barwniejsze, za każdym razem, gdy odkrywała jakiś nowy element układanki o rodzie bogiń z Žítkovej (…). Historię bogowania Dora rozpoczęła od 1630 roku (z którego pochodzi pierwsza wzmianka o działalności bogiń z Zitkovej), a skończyła na roku 1925, kiedy nadszedł kres ich zasadniczej działalności.

Idesová wykazywała się ogromną determinacją w kwestii poznawania prawdziwych losów bogiń. Przeszukiwała archiwa w kraju i za granicą (np. niemieckie archiwa SS-Hexen Sonderkommando czy poznańskie Archiwum Państwowe, w którym znajduje się Hexenkarthothek–kartoteka procesów o czary). Uzupełniała swoją wiedzę czytając kazania i pamiętniki proboszcza Hofera, korespondencję nazistów. Próbowała także uzyskać potrzebne jej informacje u najstarszych mieszkańców Hrozenkova, ale często brakowało jej reszty źródeł, w których mogłaby znaleźć odpowiedzi na nurtujące ją pytania. Opisywała m.in. proces Katarzyny Szperaczki – jej brutalne przesłuchania i oględziny. Takie jak te widoczne na rycinach ze scenami z tortur: [t]ortura zgniatania kciuków. Torturowanie hiszpańskimi butami. Torturowanie na madejowym łożu. Tortura podpalania ciała. Ogromnym zaskoczeniem dla Dory stała się obecność Surmeny na liście osób współpracujących z komunistami, która w Czechach budziła wielkie emocje. Czy to możliwe, by jej ciotka była tajnym współpracownikiem? Czy aby nie znalazła się tam przez przypadek? Może była jedynie osobą rozpracowywaną i inwigilowana przez tajniaków jako wróg ustroju? Pytania mnożyły się w nieskończoność, a ona po latach swych badań niespodziewanie doszła do wniosku, iż boginie [p]rzestały funkcjonować w jej głowie jako zapamiętane z dzieciństwa dobroduszne kobieciny, które pomagały każdemu kto zapuka do ich drzwi. Okazało się, że boginie stanowiły melanż indywidualności, że były wśród nich tez osoby niebezpieczne, niemające oporów przed skrzywdzeniem kogoś, kogo w ogóle nie znały…

Wnioski końcowe

To, co rzuca się w oczy od samego początku Bogiń…, to świetny klimat, który nie ulega zmianie do samego końca tej dość długiej powieści. To książka, poruszająca ogrom oryginalnych wątków, tak jakby autorce wyskakiwały one z kapelusza na życzenie. I choć publikacja ta ma znamiona historyczne i liczy wiele stron, nie nudzi. Kolejną mocną stroną tej prozy są niezwykle ciekawe zagadnienia etnograficznie. Sama (wartka) akcja umiejscowiona w intrygującej scenerii – wśród malowniczej wsi praktycznie odciętej od świata, w obliczu magicznych rytuałów, mnogości ludzkiego cierpienia, po nazizm i komunizm naznaczający te ziemie i ich mieszkańców, na nienawistnym polowaniu na boginie kończąc. To piękny przykład szukania własnych korzeni, nie bacząc na odnajdywane (niekiedy niewygodne) fakty. To próba zmierzenia się z historią własnej rodziny opowiedziana pięknym językiem na przestrzeni kilku wieków (przy okazji gratulacje dla tłumaczki -p. Julii Różewicz). Trzymam mocno kciuki za Kateřinę Tučkovą i wierzę, że czytelnicy tak w Czechach jak i poza ich granicami docenią tę wybitną twórczość, odznaczającą się ciekawą tematyką, chęcią uwiarygodnienia tworzonych historii, zapałem do pracy i fascynacją badanymi zagadnieniami.

Cytaty za: Boginie z Žítkovej, Kateřina Tučková, Wydawnictwo Afera, Wrocław 2014.

Tytuł: Boginie z Žítkovej
Tytuł oryginału: Žítkovské bohyně
Autorka: Kateřina Tučková
Wydawca: Wydawnictwo Afera
Data wydania: 2014
Liczba stron: 448
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 130×205
ISBN:   978-83-937711-3-4
Kategoria: proza zagraniczna, przygodowa i historyczna