Tytułowa Regina Sowa Kacperska Bergner to 77-letnia niedołężna kobieta, którą choroba pozbawiła niespodziewanie wszystkiego, co do tej pory dawało jej radość i szczęście. Bez żołądka, z aparatem słuchowym, w słabej kondycji psychofizycznej, jest praktycznie zdana na pomoc innych. Skończyłam marnie i nagle, ale przynajmniej się nażyłam, przyznaje mimo wszystko z nieukrywaną satysfakcją. Zgorzkniała, czepialska, małostkowa i niemiła, a co gorsza sprawiająca wrażenie nieustannie przygnębionej. [W]raz z żołądkiem wycięli jej uśmiech. Nie, żeby stała się smutna, tylko uśmiechnąć się nie może ani zgiąć ust, ani tego w sobie co uruchamia to zgięcie. Być może dlatego Regina zamknęła drzwi przed bliskimi, by nikt nie zobaczył, w jakim jest stanie. Zawsze brylowała w towarzystwie, konsekwentnie dążyła do wyznaczanych sobie celów, była silna, energiczna i nie godziła się na szarą prozę życia. Teraz jest ledwie cieniem dawnej Reginy – w ciągu kilku dni stała się leżącą bez makijażu, pozbawioną sensu, ułomną i wymagającą pomocy staruszką. Seniorką, która nie stroni od napojów wyskokowych, a jej podstawowy posiłek to kanapki z kawiorem. Mówi, że starość to łapczywa jest. Niewiele wie o starości poza tym, że ją widziała u innych. Była młoda przez prawie siedemdziesiąt siedem lat i nagle cyk, starość z dnia na dzień, z godziny na godzinę, do szpitala poszła młoda, wyszła, ledwie wyszła, stara. Siedemdziesiąt siedem lat młodości, kilka tygodni starości i to nie na długo. Proporcje – marzenie. Już nie chce pomocy ze strony natrętnych sióstr ani obojętnego syna, nie chce też uczucia od zakochanego w niej od 20 lat Romana, męża innej kobiety. Bo skoro nigdy nie okazywała słabości, czemu teraz miałoby być inaczej?
Regina pochodzi ze wsi Hajborek. Już jako dorastająca kobieta wstydziła się nie tylko miejsca zamieszkania, ale i ubóstwa, brudu, warunków, w jakich żyła, jak wyglądała, co nosiła. Mijały lata, a ona wciąż była przekonana, że bieda, w jakiej wyrosła, wciąż z daleka i nieoczekiwanie rzuca na nią zły urok. Miała sześcioro rodzeństwa, ale była zupełnie inna niż ono. Nic jej nie trzymało w domu rodzinnym – chciała wyjechać i wrócić jako gość, który przywozi ze sobą górę prezentów i wyjeżdża naprędce zostawiając po sobie dobre wspomnienie. Jako młoda dziewczyna udała się do Szklarskiej, by gotować w kuchni. Później, po latach nieszczęśliwej tułaczki po kraju, wybrała emigrację, a Wiedeń stał się jej małą ojczyzną. Nie bała się walczyć o siebie. Szukała szczęścia i akceptacji i miała nadzieję, że pewnego dnia ją docenią: [O]na się starała. O to, by umieć rozmawiać, jakby miała trzy fakultety, bo matury nie zrobiła. O samostanowienie, ponieważ Stacho [jej pierwszy mąż] szybko okazał się dyktatorem. O podziw mamy, sympatię taty, o to, by usłyszeć ‘nasza śliczna Reginka’, a nie tylko ‘nasz śliczna Krysieńka’ [jej siostra]. I wreszcie usłyszała. Przedsiębiorcza, pożądana, zaradna i przebiegła. Zawsze czuła się lepsza od innych. Uważała, że [g]dy czujesz się kimś ważnym, biorą cię za ważnego…, i tak właśnie żyła. Reżyserowała każdy swój dzień i twierdziła, że to podstawa. Lubiła demonstrować przed innymi ‘urodę życia’, funkcjonowała według filozofii zastaw się a postaw się, a robiąc luksusowe spektakle przed mężczyznami, oczekiwała profitów. Próbowała nie gardzić ludźmi, choć w swoim mniemaniu była kimś wyjątkowym: artystką i wirtuozką życia. Dzięki sztuczkom teatralnym odgrywanym na pokaz, wychodziła bez szwanku z wielu trudnych sytuacji, ratując siebie przed przykrymi konsekwencjami własnych posunięć. Kim ona jest, zastanawiają się pielęgniarki w szpitalu. Kim ona jest, zastanawiają się ludzie w sklepie, gdy podchodzi bez kolejki i jakoś nikt jej nie zwraca uwagi. Kierowniczką w komitecie wojewódzkim? (…) Kim ona jest, przez dziesiątki lat zastanawiają się jej siostry i koleżanki, wciąż nowe i chwilowe, bo nie zwierza się, nie plotkuje, bo irytuje i onieśmiela jednocześnie. Kim, kim? Zastanawiają się znajomi, koledzy, coraz bardziej skonfundowany mąż, któremu wciąż się mentalnie wymyka, i syn, nieodmiennie zaintrygowany, nauczony, by schodzić jej z drogi… A ona jest sobą…
Dopełnieniem wizerunku nieprzeciętnej Reginy jest jej 50-letni syn, Pawełek (jak go zdrobniale nazywa), historyk sztuki, który przybywa, by prawdopodobnie pożegnać się z ciężko chorą matką. Mężczyzna zawsze był od niej całkowicie uzależniony, przekonany, że jest upart[ą], tward[ą], apodyktyczn[ą] kobiet[ą], uosobienie[m] Wszelkiej Racji o jakiejś szatańskiej energii i sile przekonywania (…) [To] [w]ilczyca w owczej skórze (…) Wilczyca, która go wyleczyła, wykarmiła, ubrała, wykształciła, nigdy nie pozwoliła biedować i wyposażyła w kapitał, jakiego nie sposób przeliczyć na żadną walutę, bezwarunkową miłość. Wilczyca, przy której ta kapitolińska – od Romulusa i Remusa – co najwyżej wilczkiem jest… Ich relacje zmieniają się – teraz to Pawełek musi zaopiekować się swą autorytarną mamusią. Choćby trzy dni…
Życie Reginy jest bez wątpienia smutne i nie napawa optymizmem. Mur jaki postawiła wokół siebie dawno temu, czy też może nawiązując do tytułu, zamknięte przed bliskim (a może i przed samą sobą) drzwi, sprawiają, że ostateczny rozrachunek z życiem boli jeszcze bardziej. Bo choć awansowała z ubogiej dziewczyny ze wsi Hajborek do rangi Austriaczki gnijącej w swym wiedeńskim apartamencie, odchodzi z kieliszkiem wina w reku, z pianą szwechatera na ustach, leżąc we własnych rzygowinach, w towarzystwie obcego jej praktycznie syna, którego porzuciła dawno temu w pogoni za swoim wymarzonym, właśnie kończącym się, życiem…
Jacek Melchior podaje czytelnikowi słodko gorzki koktajl, pełen niedopowiedzeń, prawdziwych emocji, potężnych napięć i ironii, uwieńczony licznymi retrospekcjami, wprowadzonymi za sprawą jednego słowa, jakiegoś rekwizytu, zwykłego przedmiotu, który uruchamia intrygująca opowieść Reginy o czasach minionych, o kilku epokach na przestrzeni dwóch krajów: Polski i Austrii. Warto dać Melchiorowi szansę, bo postać tej skomplikowanej kobiety obnaża zwodnicze pragnienia niektórych z nas i nie pozostawia nam złudzeń, czy warto ostentacyjnie zamykać każdemu drzwi przed nosem, by u kresu pogrążyć się w samotności, niespełnieniu, rozgoryczeniu.
Cytaty za: Regina zamyka drzwi, Jacek Melchior, Wielka Litera, Warszawa 2015.
Tytuł: Regina zamyka drzwi
Autor: Jacek Melchior
Wydawca: Wielka Litera
Data wydania: 2015
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka
Format: 210 x 135 mm
ISBN: 978-83-8032-003-1
Kategoria: proza polska, obyczajowe