Napisać książkę podczas ekstremalnej zimowej wyprawy na Nanga Parbat – jeden z himalajskich ośmiotysięczników? To prawie niemożliwe – tak pomysł włoskiego wspinacza Simone’a Moro ocenił jego wydawca.

Urodzony w 1967 roku Simone Moro to jeden z najwybitniejszych współczesnych alpinistów i himalaistów. Z wykształcenia jest bibliotekarzem, trenerem pływania, przewodnikiem górskim i oficerem wojska włoskiego. Swoją przygodę ze wspinaniem rozpoczął już w 1980 roku. Obecnie ma na swoim koncie wiele znaczących osiągnięć w dziedzinie wspinaczki. Wśród najważniejszych należy wymienić pierwsze w historii zimowe wejścia na Marble Wall (6400 m), Sziszapangmę (8013 m), Makalu (8463 m) i Gaszerbrum II (8035 m), a także wejście na Mount Everest (8848 m) i powrót do bazy w 48 godzin.

Simone Moro wsławił się nie tylko brawurowymi dokonaniami w dziedzinie wspinaczki, ale też bohaterstwem. W 2001 roku zrezygnował z próby zdobycia szczytu Lhotse (8516 m), przerywając wspinaczkę na wysokości 8000 m, by ratować, samotnie i bez tlenu, brytyjskiego himalaistę Toma Mooresa. Za ten wyczyn został uhonorowany w Paryżu przez UNESCO nagrodą Fair Play, a we Włoszech Złotym Medalem za Zasługi Cywilne.

Jest autorem dwóch książek. Pierwsza – Kometa nad Annapurną – ukazała się w Polsce w 2011 roku nakładem wydawnictwa Stapis. Obecnie, dzięki wydawnictwu Agora, mamy okazję poznać jego drugą książkę – Zew lodu.

Simone Moro, jak sam przyznaje, nigdy nie był zainteresowany „kolekcjonowaniem” kolejnych ośmiotysięczników. Pragnął, by jego górskie wyprawy wiązały się z przygodą i eksploracją, z dokonaniami „prawie niemożliwymi”. Te swoje marzenia konsekwentnie realizuje, zaś kiedy zastanawiał się nad tematem przewodnim planowanej książki, postanowił, że będą nim właśnie te słowa – „prawie niemożliwe”.

Tak więc książka Zew lodu Simone’a Moro powstaje w „prawie niemożliwych” do pisania, niecodziennych i ekstremalnych warunkach, bo w czasie podjętej przez niego zimowej wyprawy na uważany za jeden z najtrudniejszych do zdobycia górskich szczytów – Nanga Parbat (8126 m), zawiera zaś wspomnienia autora związane z jego „prawie niemożliwymi” do zrealizowania marzeniami.

Simone Moro opowiada tu o swych zakończonych sukcesem najważniejszych wyprawach, ale też i o tych, które zakończyły się niepowodzeniem. Opowieści te dobitnie dowodzą, iż każda tego typu próba zdobycia górskiego szczytu była prawdziwą walką – z niepogodą, z niezwykle trudnymi warunkami atmosferycznymi: niewyobrażalnym mrozem, przejmującym, dotkliwym zimnem, silnymi, huraganowymi wiatrami, burzami śnieżnymi. Była to również walka z wieloma bardzo realnymi niebezpieczeństwami grożącymi utratą życia. Była to wreszcie dla Simone’a Moro walka z samym sobą – z własnymi słabościami, tymi fizycznymi, jak i psychicznymi – ocierająca się o granice ludzkiej wytrzymałości.

Autor wielokrotnie podkreśla, iż góry oraz wspinaczka są jego ogromną pasją i miłością – te uczucia są zresztą wyraźnie wyczuwalne podczas lektury książki, jest ona nimi przepełniona. Jednocześnie zwraca uwagę na to, iż ta miłość nie może być ślepa ani głucha, że często wymaga tego, by się zatrzymać, zanim to uczucie zaprowadzi człowieka na skraj zapomnienia. Stąd też jego „porażki”, o których tu także opowiada, a których tak naprawdę nie traktuje w kategorii dosłownych porażek, lecz uznaje za cenne doświadczenia. Jego  wspomnienia dowodzą, że odwaga nie jest potrzebna jedynie do walki o szczyt. Aby zrezygnować, zwłaszcza gdy się jest o krok od realizacji marzenia, również trzeba mieć ogromną odwagę. Simone Moro swoim przykładem pokazuje, że ta umiejętność rezygnacji – tak trudna i tak ważna, by dana przygoda nie okazała się ostatnią przygodą w życiu – nie jest cechą nieudaczników, lecz mistrzów. On sam udowadnia, że wielkość polega nie tylko na zdobyciu szczytu. Wielkość to także podjęcie niełatwej decyzji, dokonanie wyboru i wybranie innego „szczytu”, jakim jest po prostu przeżycie. Wielkość to odpowiedzialność za samego siebie, za drugiego człowieka, to przyjaźń, braterstwo i partnerstwo – o tym bowiem również traktuje ta książka.

Zew lodu to książka pełna różnorodnych emocji, które udzielały mi się podczas lektury. Wraz z jej autorem odczuwałam radość, triumf i uniesienie, towarzyszące osiągnięciu zamierzonego celu, determinację, będącą jego motywacją do dalszej walki, napięcie, kiedy stawał on w obliczu trudnego wyboru i musiał podjąć decyzję o odwrocie. Jednocześnie czytając jego wspomnienia, w wyobraźni przenosiłam się do opisywanych przez niego miejsc i w jakimś stopniu miałam wrażenie, jakbym sama brała udział w tych ekstremalnych górskich wyprawach. Duży wpływ na tę sugestywność przekazu miał zapewne styl pisania, jakim posługuje się Moro. Mając za sobą lekturę wielu książek o tematyce górskiej, wiem, że aby tego typu książka naprawdę trafiła do czytelnika i nie zanudziła go zbyt wieloma technicznymi szczegółami, autor musi umieć opowieść o ciekawych zdarzeniach przekazać w ciekawy sposób, przy czym ważną rolę odgrywa tu język, jakim się posługuje. Simone Moro pisze z lekkością i żywością, dzięki czemu potrafi oddziaływać na emocje i uczucia i pobudzać wyobraźnię odbiorcy.  Przy tym zaś daje się poznać nie tylko jako wielki i wybitny alpinista i himalaista, ale też jako niezwykle sympatyczny i skromny człowiek.

Jak sama się przekonałam, nie ma mowy o jakimkolwiek znudzeniu lekturą jego książki. Zawarta tu opowieść mocno mnie zafascynowała. Bez żadnej przesady mogę powiedzieć, że wręcz żyłam tą książką, do tego stopnia, że gdy dotarłam do jej ostatniej strony, odczuwałam prawdziwy żal, że coś wspaniałego dla mnie zakończyło się. Jedyną pociechę dla mnie stanowi fakt, iż mogę do niej powracać, kiedy tylko znów zapragnę mocnych literackich wzruszeń i przeżyć.

Warto dodać, że atutem tej publikacji są także zamieszczone na końcu książki kolorowe, robiące wrażenie zdjęcia ze wspomnianych tu wypraw Simone’a Moro.

Zew lodu to książka o pasji i miłości, ale też o marzeniach, które są z nimi nierozerwalnie związane i od nich zależne. Simone Moro pięknie ujął tę myśl w słowach:

Żeby móc marzyć i mieć wielkie marzenia, trzeba najpierw znaleźć źródło inspiracji, coś lub kogoś, kto rozpali w nas iskierkę i rozkocha do szaleństwa w dziedzinie, która z nierealnej fantazji przerodzi się na długo, może nawet na całe życie, w naszą rzeczywistość.

Słowami tymi, jak zresztą całą opowieścią zawartą w książce, a także swoim życiem, uświadamia i przypomina, że warto i trzeba mieć marzenia oraz dążyć do ich urzeczywistnienia, choćby nawet wydawały się niemożliwe do zrealizowania.

Zew lodu polecam z całego serca przede wszystkim miłośnikom literatury górskiej. Jestem pewna, że pasjonaci książek o tego typu tematyce nie zawiodą się na fascynujących i emocjonujących opowieściach Simone’a Moro. Myślę jednak, że także i inni czytelnicy mogą znaleźć w tych wspomnieniach coś dla siebie. Warto je bowiem przeczytać choćby dla płynącego z nich ważnego przekazu: jeśli czegoś bardzo mocno pragniemy, wszystko może stać się możliwe.

Autor: Simone Moro
Tytuł: Zew lodu. Ośmiotysięczniki zimą – moje prawie niemożliwe marzenie
Tytuł oryginalny: La Voce del Ghiaccio. Gli ottomila in interno: il Mio quasi impossibile
Przekład: Gabriela Kühn
Data wydania: 20 stycznia 2015
Wymiary: 178×227 mm
Liczba stron: 248
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Agora
ISBN: 978-83-268-1385-6
Gatunek: literatura faktu, literatura górska, wspomnienia