Wyobraź sobie, że przemierzasz labirynt, który sama tworzysz, wędrując. Jeżeli nie postąpisz naprzód, nigdy nie znajdziesz wyjścia, bo nie będzie ono istniało. Jeżeli się cofniesz, wszystko to, co stworzyłaś, zmieni się w przeszkodę. A jeżeli wreszcie znajdziesz wyjście, jaka to będzie dla ciebie satysfakcja, skoro wiesz, że sama stanowiłaś jedyną drogę?
Każdy z nas doskonale wie, że dorastanie nie jest rzeczą łatwą i bezproblemową, z pewnością zaś na tyle znaczącą, że nie bez powodu od zarania dziejów, we wszystkich kulturach świata, symboliczne przejście ze stanu dzieciństwa do dorosłości wiązało się z dopełnieniem rytuałów inicjacyjnych. Ostateczne zerwanie z dzieciństwem, niewiedzą, aseksualnością symbolizowała inicjacyjna śmierć, zaś ponowne narodziny oznaczały nic innego, jak samopoznanie, poszerzenie świadomości, stworzenie swojego nowego ja, wkroczenie w dorosłość.
Ciekawą wariację obrzędu przejścia, naszpikowaną symboliką i bogatą w metafory, zaprezentował w swej najnowszej powieści Jose Carlos Somoza – hiszpański psychiatra, który poświęcił się pisarstwu. Inspiracje z pogranicza psychologii, religioznawstwa i antropologii kultury są wyraźnie widoczne w Tetrameronie, intrygującej opowieści o dorastaniu.
Soledad znaczy Samotność; dwunastoletnia dziewczynka nosząca to imię bardzo dobrze zna to uczucie. Jej matka nie żyje, a ona sama nie potrafi znaleźć z ojcem wspólnego języka, zaś w szkole i gronie koleżanek czuje się niemal niewidzialna. Pewnego dnia podczas klasowej wycieczki Soledad odłącza się od grupy, a błąkając się wśród ruin pustelni natrafia na tajemnicze drzwi. Spiralnymi schodami schodzi do ciemnej piwnicy, gdzie przy stole siedzą cztery postaci. Dziewczynka zostaje zaproszona do wysłuchania osobliwych, niepokojących historii opowiadanych przez członków kręgu Tetramerona: dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Soledad jeszcze nie wie, że pod koniec tej przygody będzie kimś zupełnie innym…
Tetrameron to lektura dziwaczna, tajemnicza i na jakimś poziomie niepokojąca – w sposób, w jaki niepokoją nas surrealistyczne sny złożone z fragmentów pozornie do siebie niepasujących, niedorzecznych, groteskowych, nielogicznych – tworzących chaotyczną, koślawą całość o znaczeniu, które wymyka się naszemu pojmowaniu. Byłam jednak na to przygotowana po moim wcześniejszym spotkaniu z prozą Somozy w Trzynastej damie. Również i ta powieść, na wskroś przesiąknięta bogatą metaforyką i symboliką, unurzana w atmosferze z pogranicza jawy i snu, zacierająca granice między prawdą a ułudą, nie jest lekturą lekką, łatwą i przyjemną. Wręcz przeciwnie: tu każde słowo, każdy gest i motyw mają swoje znaczenie i to najczęściej niejedno. Powieści Somozy są jak mity – skrywają fundamentalne pytania i życiowe prawdy pod płaszczykiem obrazów, symboli, przenośni mających swe korzenie nie tylko w psychologii, ale także w religiach i tradycji różnych kultur świata.
Tetrameron to powieść szkatułkowa – nie tylko z tego względu, że każda historia kryje w sobie kolejną, jest konsekwencją i kontynuacją poprzedniej, a razem tworzą pewną intrygującą – i znaczącą – całość, ale także w sensie bardziej dosłownym. Stopniowe zrywanie bohaterki z dzieciństwem i wszystkim, co się z tym wiąże, proces samopoznania, jaki przechodzi i odkrywanie tajemnic własnej psychiki przyrównuje autor do otwierania kolejnych szkatułek znajdujących się jedna w drugiej – inną metaforą dojrzewania jest motyw schodzenia dziewczynki po schodach, w mrok – to z kolei wędrówka w głąb siebie, a odrzucenie bransoletki będącej pamiątką po zmarłej matce – ostateczne zerwanie z dzieciństwem, wkroczenie w dorosłość.
Powieść Somozy jest zresztą dosłownie naszpikowana wymownymi, aluzyjnymi gestami i symbolami – seksualne podteksty, nawiązania do rodzącej się w Soledad kobiecości, wymowna zmiana zachowania bohaterki w trakcie słuchania opowieści, która z wystraszonej, nieufnej dziewczynki przeistacza się w pewną siebie, świadomą drzemiącej w niej siły kobietę, emocjonalnie i mentalnie dorównującą dorosłym, zamieniająca dziecięcą naiwność i niewinność w zrozumienie i świadomość – a wszystko to okraszone nierzeczywistą, oniryczną atmosferą – to musi robić i robi ogromne wrażenie na czytelniku.
Niemniej fascynujące jest odkrywanie drugiego, a nieraz i trzeciego dna opowiadanych historii – przypowieści, mitów, jak zwał, tak zwał. Każda z nich tylko pozornie nie ma nic wspólnego z bohaterką, zaś zgłębianie powiązań, zależności i relacji między nimi, jak również mnogości ich znaczeń, jest prawdziwą intelektualną przygodą. Bo tak naprawdę to historie opowiadane w kręgu Tetramerona zawierają fundamentalne treści i odwieczne, ważkie pytania gnębiące ludzkość od jej zarania: kim lub czym jest człowiek, czy to, co w nim drzemie, jest złe czy dobre z natury; czym jest szczęście, szaleństwo, wolność, samotność, śmierć, dobro i zło, prawda i złudzenie – i jak je od siebie odróżnić, ile jesteśmy w stanie poświęcić, by osiągnąć cel i zrealizować swoje pragnienia. Soledad wychodzi tym opowieściom naprzeciw, poszukuje w nich sensu, odpowiedzi – i swojej nowej tożsamości, tożsamości już nie dziewczynki, ale kobiety.
Nie mogłabym nie wspomnieć o osobliwym tytule powieści, narzucającym skojarzenia z dziełem Boccaccia, Dekameronem. Na pierwszy rzut oka grupka dziesięciu florentyńczyków snujących swe historie, by oderwać się od koszmarnej rzeczywistości ogarniętej zarazą ma wiele wspólnego z kręgiem czworga gawędziarzy z powieści Somozy. Jednak w Tetrameronie rola opowiadaczy jest dużo bardziej znacząca – są oni kimś w rodzaju duchowych przewodników, mistrzów inicjacji, zaś ich historie zawierają wskazówki – niekiedy bardzo przewrotne – objaśniające świat i prawa nim rządzące – są drogowskazem na drodze ku dorosłości. To zresztą kolejna cecha łącząca pisarstwo Hiszpana z takimi dziedzinami nauki, jak psychologia, religioznawstwo czy antropologia kultury, szczególnie zaś ciekawie prezentuje się ono w kontekście prac Mircea Eliadego o inicjacjach i obrzędach przejścia w różnych kulturach świata.
Tetrameron to niebanalna, osobliwa proza, która pod płaszczykiem dziwaczności i surrealizmu skrywa życiowe prawdy i stawia ważkie pytania dotyczące natury człowieka i świata. Bogata symbolika powieści otwiera drogę do różnorodnych interpretacji; odpowiedzi na pytania zawarte w opowieściach bohaterów każdy z nas musi udzielić sobie sam i niewykluczone, że w tym celu, podobnie jak Soledad, będzie musiał przemierzyć labirynty własnej duszy i psychiki. Bo tak naprawdę to nie tylko historia o dorastaniu – to opowieść o życiu i zmianach, jakim człowiek podlega podczas swej ziemskiej wędrówki.
Autor: Jose Carlos Somoza
Tytuł: Tetrameron
Tytuł oryginału: Tetrammeron
Przekład: Agnieszka Rurarz
Data wydania: wrzesień 2014
Wydawnictwo: Muza
Ilość stron: 235
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-7758-599-3
Kategoria: proza zagraniczna
Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: zwiedzamwszechswiat.blogspot.com