Na rynku księgarskim co rusz pojawiają się kolejne pozycje mówiące o roku 1944. Opisujące, gloryfikujące, krytykujące – najróżniejsze. Patrzę na nie i niezmiennie przychodzi mi do głowy myśl: co jeszcze nowego można dodać w tej tematyce? Wspomnienia po jakimś czasie zaczęły się powielać, a komentatorzy historyczni co rusz usiłują napisać coś oryginalnego, choć w rzeczywistości przerabiają tylko na nowo to, co zostało już powiedziane wcześniej…

Każdego, kto pyta mnie, co warto o powstaniu czytać, odsyłam głównie do książek Barbary Wachowicz. Jej sposób przeżywania, patrzenia na tamten czas, miniony, a jednak tak bardzo bliski sercu, jest podobny do mojego. Ona widzi CZŁOWIEKA, jego myśli, odczucia, jego nadzieje i marzenia, jego bohaterstwo i tchórzostwo, skupia się na jednostkach, nie na pokoleniu, na decyzjach podejmowanych w sercu żołnierza wyrosłego w konspiracji, a nie zapadających w gabinetach dowódców. Takie mówienie o powstaniu jest mi najbliższe i ono właśnie ukształtowało nie tylko moje spojrzenie na ten okres, ale także mój patriotyzm, miłość do Polski, do jej przeszłości i bohaterów.

Niedawno ukazała się powieść, która zwróciła moją uwagę samym już tytułem i zawartą w nim zapowiedzią swoistego połączenia międzypokoleniowego. Czytając o niej miałam wrażenie, że autor chce pokazać, iż powstańcy nie byli nierzeczywistymi bohaterami, odrealnionymi postaciami z przeszłości, kimś zupełnie od nas różnym. Wręcz przeciwnie – chce unaocznić czytelnikowi, że chłopcy i dziewczęta, którzy chwycili wówczas za broń, to byli dokładnie tacy sami ludzie, jacy żyją dzisiaj, chodzą wśród nas, którymi sami jesteśmy. Identyczni – z marzeniami, wierzeniami, przesądami. Zbuntowani, niejednoznaczni, kochający i nienawidzący… Niegodzący się z ograniczeniami, chcący wykrzyczeć światu w twarz, że istnieją i są godni, by ich szanować. Takie spojrzenie na Pokolenie Kolumbów zawsze zwraca moją uwagę.

Przeczytałam książkę Magda. Pożegnanie z pokoleniem i mam po tej lekturze bardzo mieszane uczucia. Na całe nieszczęście najważniejsza w tym wszystkim jest kiepsko skonstruowana główna bohaterka. To młoda kobieta urodzona w Anglii, malująca obrazy odnoszące się do Powstania Warszawskiego i podążająca śladami swojej babci, sanitariuszki. Przez cały niemal czas miałam ochotę odepchnąć Magdę, poprosić, by wróciła do Londynu, zajęła się narzeczonym i przestała mi zasłaniać Historię. Najlepszymi fragmentami książki są te, dzięki którym przenosiłam się w czasie do powstańczej stolicy, uczestniczyłam nie tylko w walkach, ale przede wszystkim w rozmowach młodych ludzi, w ich życiu. Egzystencja Magdy szybko przestała mnie interesować. Chaotyczność jej czynów, niezrozumiałe decyzje, niejasne myśli i wnioski – to wszystko sprawiało, że wydawała mi się osobą, która nie ma pojęcia, czego szuka, nie wie, kim jest i po co w ogóle robi to, co robi.

Te fragmenty Magdy, które przenoszą nas do Warszawy w trakcie powstania są pisane o wiele wyraziściej, klarowniej. Dialogi wciągają, chaos narracyjny zostaje opanowany. Paradoksalnie, wszystko staje się spokojniejsze. Zakładam, że taki właśnie był cel autora – pokazanie świata przeszłości jako czasu przepełnionego o wiele większym sensem, niż rzeczywistość, w której obecnie żyjemy.

Trochę mi żal, że postać Magdy nie zdołała wzbudzić mojej sympatii, choć przecież powinnam się z nią w pełni identyfikować. Jest w końcu przedstawicielką mojego pokolenia, tego, które powstanie z lekka mitologizuje, dla którego chłopcy i dziewczęta sprzed siedemdziesięciu lat są wzorami godnymi naśladowania, ludźmi, którzy będąc w mojej sytuacji wznieśli się ponad strach i małostkowość. Chodząc po ulicach Warszawy nie zwracam uwagi na sklepy czy nowoczesne budynki – dla mnie stolica to niezmiennie miejsce pamięci. Widzę tablice, pomniki, włazy kanałowe, miejsca znane mi ze starych, czarno-białych zdjęć. Szukam murów, które pamiętają, które widziały. W taki sam sposób patrzy na Warszawę Magda, lecz jej wrażenia są zbyt pocięte i pourywane, bym była w stanie skupić się na nich tak, jak bym chciała.

Podczas lektury spotykamy także ludzi, których zostało już tak niewielu. Tych, którzy kiedyś walczyli o wolność, o szansę na pokazanie światu, że Polak nie jest w stanie długo wytrzymać upodlenia. I ci ludzie, tacy jak Stefan Wolski czy Karol Modelski, postaci stworzone przez wyobraźnię autora na podstawie jego rozmów z prawdziwymi powstańcami, patrzą na przeszłość zupełnie inaczej niż Magda. Oni zmagają się z pamięcią o szczegółach, o tym, co zrobili, bądź czego zaniechali, co powinni byli uczynić lub czego robić nie powinni.

Dla nich jest to także pamięć o rozczarowaniu. Nie potrafią zapomnieć sojusznikom zdrady i porzucenia Warszawy na pastwę wroga, ciężko im wybaczyć tym rodakom, którzy zdradzali dla świętego spokoju albo po to, by pokazać walczącym, że nie wszyscy są po ich stronie. Na ten temat w powieści pada wiele gorzkich słów. Wypomina się Miłoszowi nie tylko wymyślanie antybohaterów, ale także posługiwanie się w czasie okupacji litewskim paszportem, który dawał mu bezpieczeństwo jako sojusznikowi. Ma się pretensje do Szczypiorskiego, który sceną z Początku wcisnął w wyobraźnię przyszłych pokoleń obraz Polaków oddających się zabawie w chwili, gdy Żydzi ginęli za murami getta.

Te dwa spojrzenia na Powstanie Warszawskie, tak różne, a jednocześnie zazębiające się, przenikające i uzupełniające, są bardzo ważnym elementem powieści. To motyw, dla którego warto ją przeczytać i przeżyć. O Powstaniu Warszawskim pamiętamy i pamiętać będziemy – wbrew nieustannie sączącemu się z różnych stron czarnowidztwu, wbrew krytyce, której końca nie widać, a która co jakiś czas przybiera na sile, szczególnie w okolicach jubileuszy. Będziemy pamiętać o ludziach, którzy zacisnęli pięści i postanowili pokazać, że nie wolno bezkarnie odbierać człowiekowi jego życia, marzeń, przyszłości. O tych, którzy nie chcieli, by krew przelana przez ich przodków poszła na marne.

Autor: J. B. Poznanski
Tytuł: Magda. Pożegnanie z pokoleniem
Wydawca: Zysk i S-ka
Data wydania: 2014
Wydanie: 1
Liczba stron: 344
Oprawa: miękka
Kategoria: wojenna, obyczajowa

Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie