W 1994 roku wstrząsnęli światem, wydając znakomity album Dookie, który sprzedał się na całym świecie w nakładzie 15 mln egzemplarzy. Dziesięć lat później powtórzyli ten sukces, sprzedając 14 mln kopii albumu American Idiot, który krytycy okrzyknęli punk-operą. Szacuje się, że na całym świecie zespół sprzedał już ponad 75 milionów płyt; a wygląda też na to, że chłopaki nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.

Z pewnością ogromne znaczenie dla sukcesu zespołu miało to, że Green Day wyjątkowo umiejętnie łączy zaangażowane teksty z dynamiczną, fenomenalną muzyką, obok której trudno przejść obojętnie. Dookie był balsamem na rany zadane światu rocka przez śmierć Kurta Cobaina; w pewnym sensie trio Armstrong, Dirnt i Cool powiedziało wówczas światu: Rock is NOT dead!. Od tego momentu kariera zespołu nabrała rozpędu. Kolejny kamień milowy w historii zespołu to właśnie wspomniana płyta American Idiot – bezkompromisowy i zaskakująco trafny komentarz krytyczny nie tylko wobec „amerykańskiego stylu życia”, ale też prowadzonej przez prezydenta USA George’a W. Busha polityki społecznej, gospodarczej i kulturalnej (w tym kontekście nie dziwi, że w 2007 roku zespół pojawił się w jednej z kreskówek z cyklu The Simpsons).

Ben Myers opatruje więc swoją książkę tytułem dość przewrotnym; w oczywisty sposób nawiązuje do tytułu kultowego albomu grupy, trudno jednak na serio potraktować pomysł porównania członków zespołu ze stereotypowym „amerykańskim idiotą”. Z drugiej strony muzycy są wytworami tego samego społeczeństwa, które dało światu i Ameryce G.W. Busha. Ale, ale… czy na pewno tego samego?

W latach osiemdziesiątych, podczas gdy Bush Junior bez skrępowania korzystał z życia i przywilejów, jakie dawała mu pozycja jego ojca, Mike Dirnt i Billie Armstrong zdecydowanie przedwcześnie musieli stawiać czoła trudom życia. Poznali się w 1982 roku, kiedy obaj mieli po 10 lat. Od tamtej pory byli najlepszymi przyjaciółmi i wspierali się w trudnych chwilach. A tych nie brakowało. biologiczna matka Dirnta była uzależniona od heroiny, dlatego chłopak wkrótce po urodzeniu trafił do adopcji, wielokrotnie zmieniając opiekunów. Do tego urodził się z powiększoną zastawką dwudzielną serca, co wywoływało u niego częste ataki paniki i silny, kłujący ból w klatce piersiowej w chwilach silnego stresu. Jak stwierdza Myers z pewnością nie miał lekkiego życia. Ale i Billie nie miał lekko. Pochodził z bardzo ubogiej rodziny, wcześnie stracił ojca (który był zresztą muzykiem jazzowym) i szybko musiał dorosnąć. Z takim bagażem doświadczeń byli wprost idealni na muzyków punkowych…

A jednak coś ich powstrzymało przed obraniem wzorcowo punkowej drogi ku autodestrukcji. Od samego początku, jeszcze jako kilkunastoletnie dzieciaki, kiedy stawiali pierwsze kroki na drodze do muzycznej kariery, wykazywali się wielką determinacją i konsekwencją w dążeniu do celu. Twardo oszczędzali, by kupić sobie przyzwoite instrumenty, jak gąbka chłonęli twórczość zespołów takich jak Judas Priest, Ozzy, AC/DC, Van Halen, Def Leppard, czy Sex Pistols… a to tylko fragment długiej listy ich muzycznych inspiracji. Organizowali koncerty, gdzie tylko się dało (pierwszy w barze, gdzie pracowała matka Billie’ego), zachowując się przy tym całkiem grzecznie, jak na punkowych chłopców – podobno nie wymiotowali na scenę i nie przejawiali skłonności do demolki… Nie wiedzieli jeszcze, że kiedyś będą na samym szczycie, ale pragnęli grać.

Ben Myers za sprawą Amerykańskich idiotów przekazał głodnym wiedzy fankom i fanom pierwszą na świecie kompletną (nieoficjalną) biografię zespołu, trzeba jednak zaznaczyć, że opisana tu historia kończy się u progu roku 2006, w którym to książka ukazała się na amerykańskim rynku. Polskie wydanie nie zostało uzupełnione o najnowszą historię zespołu (zawiera jedynie dyskografię aktualną do roku 2013). To jednak nie stanowi przeszkody w cieszeniu się lekturą, bo mam wrażenie, że to, co najważniejsze, rozegrało się przede wszystkim w pierwszych latach istnienia zespołu oraz w latach dwóch wspomnianych na wstępie spektakularnych sukcesów grupy.

Autor wyraźnie dobrze przemyślał koncepcję swojej książki. Wychodzi od krótkiego rysu historycznego, dzięki któremu łatwiej nam zrozumieć logikę świata, w którym wyrośli przyszli założyciele Green Day. Później pozwala nam śledzić losy chłopaków począwszy od ich trudnego dzieciństwa. Ta perspektywa oraz wnikliwość opisu Myersa pozwalają nam naprawdę dobrze poznać i zrozumieć przyszłe megagwiazdy muzyki rockowej. Lektura jest jednocześnie wciągająca i ciekawa, autor dba o detal, a jednocześnie ani przez chwilę nie przynudza, nie moralizuje, błyska za to poczuciem humoru. Widać, że pisze o swoich bohaterach z sympatią, jednocześnie jednak stara się być rzetelny i nie unika krytyki co słabszych dokonań zespołu czy co głupszych zachowań jego członków. Ze swojej roli biografa wywiązuje się znakomicie, a przy tym opowiada nam naprawdę ciekawą historię, dodatkowo osadzając losy zespołu i jego członków w szerszym kontekście światowej sceny muzycznej. Dziś muzycy są już „statecznymi” ojcami i mężami, wciąż jednak tworzą i bawią się muzyką. Wciąż też mają swoje poglądy i idee.

Zaletą książki jest potoczysta narracja, dzięki której całość szybko i z przyjemnością się czyta, duża liczba ciekawych informacji i anegdot, a także cytatów z wywiadów i publikacji poświęconych zespołowi. Jak przystało na publikację spod szyldu Anakondy, książka jest też świetnie wydana: w twardej oprawie, na świetnej jakości papierze (i tylko zdjęć mogłoby być ciut więcej). Długo czekaliśmy w Polsce na wydanie książki Myersa, ale było warto. Dla fanek i fanów zespołu – zdecydowanie lektura obowiązkowa, ale książką z powodzeniem mogą też zainteresować się osoby, które po prostu tęsknią za rockiem lat dziewięćdziesiątych.

Tytuł: Green Day. Amerykańscy idioci
Tytuł oryginalny: Green Day: American Idiots & The New Punk Explosion
Autor: Ben Mayers
Wydawca: Wydawnictwo Anakonda
Data wydania: 2014
Oprawa: twarda
Liczba stron: 294
Kategoria: biografia