Rozwodnik w średnim wieku, głęboko naznaczony samotnością. Człowiek, który notorycznie nie ma co ze sobą zrobić, dokąd pójść, z kim porozmawiać. Jako substytut wybiera więc sen i sponsoring, ale szczególnie to pierwsze wychodzi mu świetnie. Kiedy nie pada w objęcia Orfeusza, przegląda oferty kobiet gotowych spędzić z nim kilka chwil, pod warunkiem, że im za to zapłaci. Za każdym razem zdaje sobie sprawę ze swego położenia. Nie jest naiwny i nie wierzy, że z tych opłacanych spotkań stworzy stały związek. Jest realistą o pesymistycznym usposobieniu. Przy okazji również doskonałym obserwatorem – prawie wszystko widzi, a co mu umknie – sam sobie dopowiada. Dzieli ludzi ze względu na zawarte w anonsach informacje i zdjęcia, a każdą napotkaną kobietę (choćby ekspedientkę czy kelnerkę) postrzega jako osobę, z którą mógłby dokądś pójść, coś jej kupić, ofiarować jej cząstkę siebie. Na pozór szalone, lecz w obliczu tego, jak żyje, staje się zrozumiałe: je poza domem, by nie popaść w bulimię i alkoholizm oraz by nie dołować się jeszcze bardziej smutnym życiem singla.
Z kobietami nie wychodziło mu od zawsze. W szkole kochał się w nauczycielce, którą odprowadzał do domu, brał czule za rękę; później związał się z mężatką, a następnie z dziewczyną z biblioteki; ostatecznie został rozwodnikiem. Wszystkie te relacje bardzo szybko się kończyły, najczęściej to on zostawał porzucony (może to wina „cholerycznych rodziców”?). Wszystko to sprawia, że momentami jest surowy w stosunku do siebie i innych. Cechuje go cięty dowcip i sarkazm. Bez ogródek wspomina o własnych problemach zdrowotnych – o powszechnych, dla wielu wstydliwych, dolegliwościach u mężczyzn po pięćdziesiątce. Niczego nie upiększa, mówiąc o prostacie (przez moment w obecności kobiety jest nawet „facetem sikającym do worka przez rurkę”) i egzemie oraz o fakcie bycia narkoleptykiem. Jego fizjonomia, której elementy składowe to: nadwaga, łysina, łupież, również nie poraża. Dlatego też samotność aż z niego kipi w jego czterech pustych ścianach: Nikt nie czekał, kot nie miauknął, pies się nie rzucił na mnie z radością, drapiąc pazurami o kafle, żona nie spojrzała z wyrzutem za nieobecność nocą.
Pewnego dnia, nie bez oporów, umawia się z Martą, urokliwą nastolatką. W jego głowie natychmiast pojawia się mętlik, ale i skrywana nadzieja i nieśmiałe plany: A zatem miałem zostać kuratorem, wychowawcą licealistki, może powinienem dbać o jej lektury i przejrzeć bibliotekę. Ku jego zaskoczeniu to dziewczyna chce się z nim spotykać częściej, jeździć na weekendy w góry, żyć jak stare, dobre małżeństwo. On daje jej nawet klucze do swego domu, Marta pożycza jego ubrania i nasyca je swoim zapachem, a on cieszy się jak dziecko, bo w końcu może kogoś obdarować nie tylko upominkiem, ale przede wszystkim sercem: Pierwszy raz od lat – od ilu, od ilu? – będę musiał wymyślić prezent pod choinkę, a potem może jeszcze ustawić nad nim drzewko. Co można kupić maturzystce, wszechstronnie uzdolnionej, chyba kompendium wszystkiego… Czy tym razem mu się uda? Czy związek samotnego mężczyzny z dużym bagażem doświadczeń z naiwną, a może i odrobinę wyrachowaną nastolatką ma jakieś szanse?
Lektura Kuratora sprawia czytelnikowi ból. Ta bardzo oszczędna w opisy proza, z ewidentnie męską narracją, pozbawioną ozdobników, która pokazuje dobitnie, dokąd współczesny świat doprowadza człowieka. Nasza rzeczywistość zabija nie tylko uczucia, ale i emocje, wycisza prawdziwe potrzeby, kierując myśli w stronę pozornych i chwilowych jedynie uciech. Życie z dnia na dzień, bez celu, sensu i przyczyny – oto spuścizna naszych czasów. Egzystencja, w której brakuje ciepła, rodziny, przyjaciół oraz spełnienia to przykry, choć prawdziwy obraz, jaki maluje przed nami Zbigniew Kruszyński w swojej najnowszej powieści. Bez patosu, nadęcia, w niemej ciszy, autor wiedzie swego czytelnika tam, gdzie rozpadły się więzi międzyludzkie, gdzie klęskę poniosła komunikacja i właśnie tam każe mu sobie samemu spojrzeć w twarz… Czy zechcemy poświęcić chwilkę tej krótkiej książce i zadumać się nad smutną refleksją snutą nieśpiesznie przez jej bohatera, emocjonalnego bankruta XXI-wieku – oto jest pytanie. Dla Was. Ja już dokonałam wyboru.
Cytaty za: Kurator, Zbigniew Kruszyński, W.A.B., Warszawa 2014.
Tytuł: Kurator
Autor: Zbigniew Kruszyński
Wydawca: W.A.B.
Data wydania: 2014
Liczba stron: 208
Oprawa: twarda
Format: 123mm x 123mm
ISBN: 978-83-280-0878-6
Kategoria: proza polska, obyczajowe
Autorka recenzji prowadzi blog o tematyce literackiej pod adresem: http://mojaksiegarnia.blogspot.com/