Eleonora Akwitańska to z całą pewnością jedna z najsłynniejszych i najbardziej wpływowych kobiecych postaci średniowiecza, znacznie wyrastająca ponad swoją epokę. Dwukrotnie koronowana na królową ( Francji – jako żona Ludwika VII i Anglii – u boku Henryka II Plantageneta), matka dwóch królów (Henryka i Ryszarda Lwie Serce), stawiała czoło zarówno cesarzowi, jak i papieżowi, rządziła dwoma królestwami, wykazując się niebywałym zmysłem politycznym i dalekowzrocznością, brała udział w wyprawie krzyżowej, wpływała na ówczesną obyczajowość i kulturę – wydawać by się mogło, że dzieje tej ze wszech miar barwnej i nietuzinkowej postaci są gotowym materiałem na intrygującą i fascynującą powieść, której nie trzeba ani ubarwiać, ani w inny sposób wzbogacać – wystarczy ująć w ramy fabuły dostępne fakty. No cóż, okazało się, że jednak można zaprzepaścić potencjał drzemiący w tej historii i sprowadzić ją do nie najwyższych lotów historycznego romansu okraszonego dziwacznymi, zupełnie niepotrzebnymi magicznymi pierwiastkami.

Akwitańska księżniczka Alienor wyrasta na najlepszą partię Europy – ożenek z nią przyniósłby potencjalnemu małżonkowi nie tylko bogactwo, ale też władzę i potężne wpływy, nic więc dziwnego, że o jej rękę ubiega się wielu kandydatów. Po śmierci ojca, który zaręczył córkę z hrabią Andegawenii Henrykiem Plantagenetem, Alienor zostaje wydana za króla Francji, Ludwika VII. Ta decyzja krzyżuje szyki pretendentce do angielskiego tronu, Matyldzie, walczącej o koronę dla swego syna Henryka z kuzynem, Stefanem z Blois. Małżeństwo Alienor z Plantagenetem znacząco ułatwiłoby wyegzekwowanie jego praw do angielskiego tronu; w tym celu Matylda wysyła swoją zauszniczkę, niejaką Loannę de Grimwald, na francuski dwór. Kobieta zostaje powiernicą Alienor i ma za zadanie przygotować grunt pod przyszły mariaż swej pani z Henrykiem. Loanna, pochodząca z rodu założonego przez samego Merlina, posiada magiczne zdolności, które pomogą jej w wypełnieniu misji – zwłaszcza, że musi działać nie tylko wbrew aktualnym politycznym układom, ale i z niezależną, hardą osobowością Alienor.
 
Ostatnio można dostrzec ciekawy, acz nieco karkołomny trend w powieściach historycznych polegający na wzbogacaniu osnutej na faktach fabuły wątkami bądź elementami fantastycznymi. Są pisarze, którzy czują się w takich klimatach jak ryba w wodzie; wyważenie proporcji między prawdą historyczną a fantastyką otwiera przed nimi nowe możliwości, dzięki czemu fabuła nabiera nowego wymiaru i dodatkowo intryguje. Rzecz w tym, by nie przekroczyć cienkiej linii dzielącej kicz od pikanterii, by bujna wyobraźnia nie poniosła autora przysłaniając fakty i odbierając wiarygodność całej historii. Znakomicie z wyzwaniem poradziła sobie chociażby Elżbieta Cherezińska w Koronie śniegu i krwi czy Philippa Gregory we Władczyni rzek. Niestety, Noce królowej udowadniają, że twórczość tych pisarek to za wysokie progi dla Mireille Calmel; fabuła jej powieści przypomina naiwną bajeczkę, mało wyrafinowaną alternatywną wersję historii, gdzie kluczowe wydarzenia (które były przecież logicznym następstwem politycznych intryg i zabiegów dyplomatycznych) są skutkiem działania magii. Rozumiem, że beletrystyka rządzi się własnymi prawami, a autor ma prawo naginać fakty historyczne do własnej koncepcji – w przypadku francuskiej pisarki odniosłam jednak wrażenie, że jej ingerencja poszła za daleko, że poniosła ją wyobraźnia, a ucierpiała na tym cała historia niezwykłej kobiety, jaką była Eleonora Akwitańska.
 
Po Nocach królowej oczekiwałam ciekawie opowiedzianej historii matki Ryszarda Lwie Serce, jednej z najpotężniejszych i najbardziej wpływowych kobiet średniowiecza – tymczasem na pierwszy plan wysuwa się nie ona, lecz… jej powiernica wywodząca się z druidzkiego rodu, Loanna, oraz jej uczuciowe perypetie i magiczne działania, za sprawą których ma przeforsować polityczne plany Matyldy, matki Henryka Plantageneta. Poza oczywistą niedorzecznością tej koncepcji działania bohaterki wypadają dość nieudolnie – aż dziw bierze, że komuś takiemu udało się doprowadzić do mariażu Alienor i Plantageneta, jak chce autorka. Kolejnym aspektem powieści, nad którym można tylko rwać sobie włosy z głowy, jest portret samej władczyni – Alienor ma w sobie więcej z kapryśnej, rozerotyzowanej nastolatki niż potężnej królowej, którą w istocie była: Calmel skupia się głównie na jej romansach z partnerami obojga płci, więc siłą rzeczy kreuje postać płaską, ubogą i jednowymiarową, zupełnie niepodobną do historycznego pierwowzoru, w najmniejszym nawet stopniu nie oddającą jej bogatej i barwnej osobowości. To prawda, że kluczowe fakty z jej życia przedstawia dość wiernie: nieszczęśliwe małżeństwo z Ludwikiem VII, nieudaną wyprawę krzyżową czy wydarzenia, które poprzedziły jej rozwód i powtórne zamążpójście, tym razem za Henryka Plantageneta – ale na tym koniec. Taki rozwój fabuły pozostawia po sobie jedynie niedosyt i niesmak, nie tego oczekiwałam po lekturze.
 
Noce królowej  to powieść, którą należałoby potraktować jako lekki, dość naiwny romans historyczny inspirowany losami Eleonory Akwitańskiej – w żadnym wypadku jako beletryzowaną biografię dającą czytelnikowi pewną wiedzę na temat postaci czy też lekturę zdolną zachwycić bardziej wymagającego czytelnika gustującego w doskonałej prozie Philippy Gregory (porównanie niestety narzuca się samo, bowiem i Brytyjka  stworzyła cykl traktujący o losach dynastii Plantagenetów). Prozę Mireille Calmel poleciłabym czytelniczkom szukającym romantycznych uniesień w magiczno – średniowiecznej scenerii. I tyle.
 
Autorka: Mireille Calmel
Tytuł: Noce królowej
Tytuł oryginału: Le Lit d’Alienor
Przekład: Bella Szwarcman – Czarnota
Wydawnictwo: Książnica – Grupa Wydawnicza Publicat
Data wydania: czerwiec 2014
Liczba stron: 407
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-245-8149-8
Kategoria: beletrystyka historyczna
 
Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: zwiedzamwszechswiat.blogspot.com