Niewielkie miasteczko gdzieś w Idaho. Miasteczko, które wydaje się ucieleśnieniem spokoju i ciszy. Jednak dzieją się w nim niewiarygodne rzeczy. Ludzie znikają bez śladu, atmosfera daleka jest od radości. Przybyły na miejsce agent próbuje rozwikłać zagadkę tego dziwnego miejsca. Jeśli wydaje Ci się, że gdzieś to już słyszałeś – ciepło, ciepło, coraz cieplej. Jeśli pierwszym twoim skojarzeniem było Miasteczko Twin Peaks – gorąco. Jeśli sądzisz, że to nowa odsłona ukończonego 20 lat temu serialu – zdecydowanie zimno. Jest to bowiem nowa książka Blake’a Croucha Wayward Pines. Szum, pierwsza odsłona planowanej trylogii.

Witajcie w Wayward Pines, gdzie raj jest domem.

Autor od samego początku wrzuca czytelników w świat tajemnic i niedomówień. Główny bohater Ethan, agent specjalny, budzi się nad jeziorem. Nie pamięta kim jest, nie ma pojęcia jak się znalazł w tym miejscu. Próbuje za wszelką cenę wyjaśnić zagadkę swej tożsamości. Wraz z upływem czasu i kilkoma zbiegami okoliczności jego pamięć powraca, jednak tajemnice dopiero zaczynają się mnożyć. Ethan przybył do Wayward Pines w poszukiwaniu dwóch zaginionych tu agentów, wśród których jest jego była dziewczyna. Ulega wypadkowi samochodowemu, co tłumaczy jego zaniki pamięci. Jednak wraz z próbą rozwiązania problemu okazuje się, że mieszkańcy tego miejsca nie są zbyt skorzy do pomocy. Co więcej, z samego miasteczka …. nie da się wyjechać.

Początkowe skojarzenia z serialem Davida Lyncha nie są pozbawione uzasadnienia. Jak przyznaje sam autor: Wayward Pines jest kulminacją moich dwudziestoletnich starań, których celem było stworzenie czegoś, co wywołałoby we mnie podobne odczucia jak miasteczko Twin Peaks, Przystanek Alaska, Z Archiwum X czy Lost. Zagubieni. Natomiast słowa Bartosza Węglarczyka zawarte na okładce książki nie pozostawiają złudzeń co do grupy odbiorców, w jaką celuje wydawnictwo: Twin Peaks zmieniło nazwę na Wayward Pines. Czekałem na kogoś, kto przytuli osamotnionych fanów przedziwnego serialu Lyncha.

Nie można dać się jednak zwieść. O ile klimatem i początkowymi rozdziałami książka faktycznie może sugerować nowe przygody agenta Coopera, to przewrotnie parafrazując znane przysłowie: im dalej w Wayward Pines, tym mniej Twin Peaks. Kolejne wydarzenia rozgrywające się w miasteczku przywodzą na myśl głównie powieści Stephena Kinga. Blake’a Croucha cechuje bowiem podobna sympatia do dosłowności, rozwlekłych opisów oraz upodobanie do makabryczności. W pewnym momencie dopada myśl, czy to aby na pewno nie nowa książka mistrza grozy.

Zastanawia mnie wiec czy nie popełniono błędu już na wstępie promocji, odwołując się do tylu różnych inspiracji. Gdyby bowiem zostawiono mnie sam na sam z książką (bez tej masy skojarzeń, które pojawiły się w efekcie działania machiny promocyjnej), wywarłaby ona na mnie prawdopodobnie zdecydowanie lepsze wrażenie. Próbując doszukać się podobnych cech do wspomnianych wyżej chociażby Twin Peaks czy Archiwum X, można się zawieść i pozbawić chęci na wniknięcie w świat Wayward Pines. A szkoda by było.

Bo sama książka jest dobra. Ma wszystko co potrzebne: bohatera, któremu się kibicuje, historię, która jest wciągająca i mroczną atmosferę sennego miasteczka. Nieoczywistość rzeczywistości w jakiej znalazł się Ethan czyni jego starania, aby przeżyć, jeszcze bardziej emocjonalnymi. Czy agentowi Burke’owi uda się zwyciężyć? Co w miasteczku robi jego rodzina? I czym tak naprawdę jest Wayward Pines? Czyta się dzieło Croucha z zapartym tchem, próbując znaleźć odpowiedzi na następnej stronie i następnej, i następnej. A zakończenie autentycznie zaskakuje, co jest głównym atutem tej książki. O ile mam zastrzeżenia co do prowadzenia akcji czy rozwlekłości niektórych opisów, tak finał książki był kompletnie nieprzewidywalny, za co należą się brawa autorowi. Sprawia on, że książka pozostawia uczucie niedosytu, zwłaszcza gdy wiadomo, że pojawi się następna część.

Jest jeszcze jedna cecha Wayward Pines, za którą cenię ją bardziej niż podobnego typu opowieści. Blake Crouch pod przykrywką opowieści o małym miasteczku zawarł kilka celnych spostrzeżeń na temat zarówno samej natury człowieka – przywiązanego do wygody, ale też skorego do zachowań stadnych – jak i samej przyszłości gatunku homo sapiens. Nic nie jest tak oczywiste w tej książce jak się wydaje, a konkluzja z niej płynąca nie jest optymistyczna – ewolucja człowieka przebiega nieprzerwanie, i możemy się jedynie domyślać jak będzie wyglądać przyszłość. Crouch jako pesymista, uważa, że nie za ciekawie.

Zważywszy to, ze na postawie Wayward Pines został nakręcony przez telewizję Fox 10-odcinkowy serial w reżyserii M. Night Shyamalana (Szósty zmysł) a w rolę Ethana Burke’a wciela się Matt Dillon, wraz z emisją serii nikogo nie trzeba będzie zapewne przekonywać do przeczytania książki Blake’a Croucha. Abstrahując jednak od tego na jakim poziomie będzie serial, warto sięgnąć po Wayward Pines, aby poznać książkowy pierwowzór. Bo jest tego warty.

Tytuł: Wayward Pines. Szum
Tytuł oryginalny: Pines
Autor: Blake Crouch
Tłumaczenie: Paweł Lipszyc
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 21.05.2014
Oprawa: miękka
Strony: 344
ISBN: 978-83-7515-306-4
Gatunek: Thriller