Od kiedy tylko zobaczyłam niezwykle klimatyczną okładkę opublikowanej przez Instytut Wydawniczy Latarnik powieści Sanato, a następnie przeczytałam opis jej fabuły, miałam przeczucie, że właśnie to wszystko w niej znajdę. Nasiliło się ono, gdy obejrzałam filmowy trailer książki.
Jesienią 1931 roku do luksusowego sanatorium w Zakopanem, przyjeżdża niemiecki lekarz Matys Dresler, szczycący się odkryciem rewolucyjnej metody leczenia gruźlicy za pomocą zastrzyków z płynnego złota. Dowodem skuteczności tej metody ma być Ira Załęska, jego narzeczona, a zarazem pierwsza pacjentka. Ośmioro pensjonariuszy, w tym młoda mężatka, Nina Ostromęcka, wyrażają zgodę na poddanie się eksperymentalnemu leczeniu. Wydaje się, że terapia przynosi pozytywne wyniki. Jednak już wkrótce okazuje się, iż w umysłach pacjentów zaczynają ujawniać się przerażające skutki uboczne.
Sanato jest najnowszą powieścią Marcina Szczygielskiego – pisarza, dziennikarza i grafika, a także autora popularnych sztuk teatralnych. Na swoim koncie ma on książki dla dorosłych: PL-BOY, Wiosna PL-BOYa, Kuchnia na ciężkie czasy, Nasturcje i ćwoki, Farfocle namiętności, Berek, Bierki, Furie i inne groteski, Poczet Królowych polskich, Kallas, Filipinki – to my!, a także dla młodzieży: Omega, Za niebieskimi drzwiami, Czarny Młyn, Czarownica piętro niżej i Arka Czasu. Do jego dorobku zaliczają się też sztuki teatralne. Jak dotąd miałam okazję przeczytać tylko jedną książkę Marcina Szczygielskiego – Poczet Królowych polskich – lecz wywarła ona na mnie tak ogromne wrażenie, iż również ze względu na nazwisko autora zapragnęłam poznać treść Sanato. Czy przeczucie dotyczące tej książki mnie nie zawiodło? Jakie wrażenia mam po skończonej lekturze?
Już sama konstrukcja powieści rozbudziła moja ciekawość. Jej fabuła jest wyraźnie przemyślana i kompozycyjnie zwarta. Książka rozpoczyna się mocnym akcentem, po czym cofamy się o parę miesięcy, by dowiedzieć się, jak doszło do opisanej tu sytuacji. Autor dokładnie, nieraz wręcz drobiazgowo opisuje miejsca, w których rozgrywa się akcja, dzięki czemu można je sobie łatwo wyobrazić. Tak więc od razu bez trudu przeniosłam się do świata wykreowanego przez pisarza, zaś moje zainteresowanie fabułą nie opadało ani przez chwilę.
Początkowo akcja toczy się powoli, miarowo, ale przez cały czas daje się wyczuć, że w miejscu, w którym rozgrywają się wydarzenia, stanie się coś złego. Muszę przyznać, iż autorowi znakomicie udało się oddać ciężką, mroczną, przytłaczającą, przygnębiającą atmosferę panującą w sanatorium, sugerującą czytelnikowi, że coś tu jest nie w porządku, nawet jeszcze wtedy, gdy nic podejrzanego się nie dzieje. Podobnie świetnie oddany został zresztą klimat lat międzywojennych. W pewnym momencie akcja przyśpiesza i toczy się coraz szybciej, nie dając chwili wytchnienia. Następują przerażające, mrożące krew w żyłach wydarzenia, zaś groza narasta wraz z rozwojem akcji coraz bardziej. W tym miejscu chciałabym zaznaczyć, że imponująca jest wyobraźnia autora, który stworzył niezwykle sugestywne, plastyczne, oddziałujące na wyobraźnię obrazy, niczym z koszmarów sennych. Prowadzi on czytelnika przez labirynt tajemnic, emocji i budzących strach zdarzeń. Fabuła trzyma w napięciu od początku aż do samego końca, a nawet i wówczas zupełnie nie opada, gdyż w głowie kłębi się wiele pytań. Budzi grozę oraz wywołuje prawdziwy dreszcz, który odczuwałam do ostatniej strony powieści.
Wyraziście zostały w książce nakreślone sylwetki bohaterów – mamy okazję poznać ich dość dobrze, szczególnie zaś główną bohaterkę i zarazem narratorkę Ninę: jej osobowość, uczucia, a także niektóre wydarzenia z przeszłości, która daje w pewnym momencie o sobie znać. Łatwo więc można wczuć się w jej losy, o czym sama przekonałam się w trakcie lektury, którą pochłaniałam z mocniej bijącym sercem i narastającym lękiem. Choć bowiem treść powieści przeraża, książka ma ogromną siłą, która przyciąga jak magnes, dzięki czemu trudno oderwać się od czytania.
Ważnym atutem powieści jest znakomity warsztat literacki autora, widoczny przede wszystkim w bogactwie języka, które świetnie współgra z fabułą i treścią książki.
Będąc już po lekturze powieści Sanato, mogę odpowiedzieć na postawione wcześniej pytanie: czy książka ta nie zawiodła moich przeczuć i oczekiwań? Z całą pewnością nie! Mogę szczerze powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych horrorów, jakie do tej pory czytałam. To rewelacyjna według mnie powieść, która dostarcza mocnych, niezapomnianych wrażeń. Ta fascynująca, mroczna i poruszająca historia, przepełniona gęstniejącą z kartki na kartkę atmosferą grozy całkowicie zawładnęła moją wyobraźnią, szczególnie gdy książkę czytałam późnym wieczorem. Przeczytałam ją przysłowiowym jednym tchem, gdyż ciekawość nie pozwalała mi się od niej oderwać. Wciąż jeszcze pozostaję pod wielkim wrażeniem, jakie wywarła na mnie zawarta w książce opowieść. Cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać i że przeczucie co do niej mnie nie omyliło. Gdybym miała stworzyć swój prywatny ranking książek należących do tego gatunku literackiego, powieść Sanato na pewno znalazłaby się w czołówce.
Książkę Marcina Szczygielskiego polecam przede wszystkim miłośnikom horrorów i powieści grozy, ja zaś mam nadzieję, że autor nie poprzestanie na niej i sięgnie jeszcze kiedyś po ten gatunek. Wszystkich zaś, którzy gustują w budzącej strach lekturze, zapraszam do Sanato – drzwi do mrocznego, przerażającego świata stoją przed Wami otworem…
Autor: Marcin Szczygielski
Tytuł: Sanato
Data wydania: 22 maja 2014
Wymiary: 138×205 mm
Liczba stron: 357
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Instytut Wydawniczy Latarnik
ISBN: 978-83-63841-17-1
Gatunek: powieść grozy, horror