Bohaterem powieści Noc rośnie we mnie jest Mikołaj, młody idealista u progu kariery naukowej, który usiłuje na nowo ułożyć sobie życie w kilka miesięcy po tragedii, która odebrała mu wszystko. Dla Julii, ambitnej początkującej pisarki, skrywająca sekrety przeszłość Mikołaja to wymarzony temat na niebanalną powieść…

Zapraszamy do lektury fragmentu książki!

O książce:

Sekrety – budzą naszą ciekawość, poruszają wyobraźnię, pociągają swoją tajemniczością, kuszą, niepokoją. Droga do poznania może okazać się bardzo kręta, a największą przeszkodą dochodzenia do prawdy staje się milczenie, które paradoksalnie coraz bardziej intryguje.

Osoba posiadająca sekret, którego pilnie strzeże, siłą rzeczy staje się niezwykle fascynująca. A wiadomo przecież, że od fascynacji do miłości tylko jeden krok. Właśnie, miłość. Uczucie podstępne, kapryśne i nieprzewidywalne, które komplikuje nam życie tak, że przestajemy widzieć rzeczy wyraźnie. Co to tak właściwie znaczy kogoś kochać? Czy ktoś kiedyś w zadowalający sposób zdefiniował miłość, która przecież ma wiele twarzy, wymyka się regułom, prawom i definicjom?

Bohaterem powieści Noc rośnie we mnie jest Mikołaj, młody idealista u progu kariery naukowej, który usiłuje na nowo ułożyć sobie życie w kilka miesięcy po tragedii, która odebrała mu wszystko. Dla Julii, ambitnej początkującej pisarki, skrywająca sekrety przeszłość Mikołaja to wymarzony temat na niebanalną powieść. Jej ciekawość zostanie jednak wystawiona na próbę – Mikołaj pilnie strzeże swoich tajemnic. Jak daleko wypada posunąć się, by rozwikłać tajemnice drugiej osoby? I gdzie przebiega granica między prywatnością, wścibskością a doskonałym materiałem literackim? W tej szalonej, nierzadko dramatycznej, opowieści o miłości, przyjaźni i zdradzie, nic nie jest pewne, a fikcja i rzeczywistość niebezpiecznie zlewają się w jedno.

Czy to na ulicach Londynu, czy w scenerii Trójmiasta, bohaterowie muszą stawić czoła wydarzeniom, które zmienią ich na zawsze.

Olga Dziedzic – urodzona w 1986 r., z wykształcenia filolożka angielska, tłumaczka oraz literaturoznawczyni, ukończyła m. in. studia na kierunku literatura XX i XXI wieku na Uniwersytecie w Southampton. Jej opowiadanie Stół, wyróżnione publikacją w konkursie dla debiutantów Otwartym tekstem, ukazało się w magazynie literacko-kulturalnym Chimera (marzec 2014). Do swoich pisarskich inspiracji zalicza Paula Austera, Czesława Miłosza, Alice Munro, Harukiego Murakamiego oraz Mario Vargasa Llosę. Ze względu na zamiłowanie do historii z przyjemnością sięga po dzienniki i wspomnienia. W wolnych chwilach podróżuje. Właśnie ukazała się jej pierwsza powieść – Noc rośnie we mnie (Nowy Świat, Warszawa 2014).

Autorka: Olga Dziedzic
Tytuł: Noc rośnie we mnie
Wydawnictwo: Nowy Świat
Wydanie: I
Rok wydania: 2014
ISBN: 978-83-7386-539-6,
Format: A5
Liczba stron: 212
Kategoria: proza polska

Noc rośnie we mnie
Olga Dziedzic
(fragment)

Kilkakrotnie nacisnął przycisk dzwonka, ale nikt nie odpowiedział. To niemożliwe, byli przecież umówieni na osiemnastą. Koncert zaczynał się za trzy kwadranse, wykluczone, żeby o tym zapomniała. Od tygodnia nie mówiła o niczym innym. Julia uwielbiała piosenki Marii Peszek i kiedy specjalnie dla niej kupił dwa bilety, nie posiadała się ze szczęścia, że wreszcie usłyszy ją na żywo, więc dlaczego teraz nie otwierała drzwi? Przestraszył się nie na żarty, że może coś jej się stało. Zadzwonił jeszcze raz, tym razem trzymając przycisk palcem znacznie dłużej niż wypada. W odpowiedzi cisza i tylko nieznośne dudnienie jego serca. Ogarnęły go złe przeczucia, próbował odgonić je jak uporczywą muchę, ale trucizna zaczęła się już sączyć. Wpadł w panikę i uderzył kilka razy dłonią w drzwi, z całej siły, wzywając ją po imieniu. W akcie desperacji chwycił za klamkę. Ku jego zdumieniu okazało się, że drzwi nie są zamknięte. Kto przy zdrowych zmysłach zostawia otwarte drzwi? Zadał sobie to pytanie, wpuszczając się do środka, gdzie panowały egipskie ciemności i grobowa cisza. Musiało stać się coś złego. Może ktoś ją napadł, zrobił jej krzywdę? Spocił się ze strachu. Nie obawiał się o siebie, ale o nią. Jego wzrok przez dłuższą chwilę dostosowywał się do otaczających go ciemności. Błądził po omacku przez korytarz, czując ciarki na plecach. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że coś niedobrego czai się w mroku, szykując do ataku. Serce waliło mu jak opętane. Dotarł do otwartej przestrzeni. W fotelu, z nogami pod brodą siedziała jakaś mała figurka, która w ciemności wydawała się niemal nieludzka. Zamierzał rzucić się na nią, zaatakować pierwszy, dowiedzieć się, co zrobiła z Julią. Wpierw jednak wytężył wzrok i dopiero wtedy zrozumiał, że to właśnie Julia siedzi w fotelu, najwyraźniej nie widząc go ani nie słysząc. Zapalił światło. Spojrzała na niego przerażonym wzrokiem, unosząc się na łokciach i dopiero spostrzegłszy, że to on, opadła miękko na fotel. Napędził jej nie lada stracha, ona jemu zresztą też. Wyciągnęła z uszu słuchawki – a więc dlatego nie słyszała, jak dzwonił. Panika Mikołaja przerodziła się w gniew. Gwałtowny, irracjonalny. Podszedł do niej i złapał ją za ramię.
– Oszalałaś? Odchodziłem od zmysłów, byłem pewien, że coś ci się stało!
W przypływie złości zrobił jej wykład na temat niezamykania drzwi, nieliczenia się z jego uczuciami, nieodpowiedzialnego zachowania. Krzyczał i gestykulował. Patrzyła na niego oniemiała, nie rozumiejąc skąd taka reakcja. Zatrzymał się w pół zdania, widząc jej zdumione oblicze, łzy w oczach, czując, że przeholował. Instynkt i zdrowy rozsądek go zawiodły. Niepotrzebnie najadł się strachu, ale tak naprawdę z własnej winy. Ściszył głos. Wyrwała mu się i powiedziała urażonym głosem:
– Zapomniałam, okej? Ale to nie znaczy, że masz prawo traktować mnie w taki sposób, jasne? Co ty sobie myślisz, że kim ty jesteś?
– Przepraszam. Poniosło mnie. Martwiłem się o ciebie! Nie odpowiadałaś na moje dobijanie do drzwi.
– I to jest powód, żeby tak się pieklić? Serio? Musisz odpuścić, zostawić mi trochę przestrzeni, bo się uduszę! Przykro mi, że tak wyszło, ale to nie był jakiś gest wymierzony w ciebie, rozumiesz? Słuchałam muzyki i zwyczajnie zagapiłam się.
– Po ciemku? Przy otwartych drzwiach? Kto robi takie rzeczy? – zapytał zdumiony.
– Ja! I nic ci do tego! Mam prawo robić to, co lubię. A jeśli już musisz wiedzieć, to szukałam inspiracji. Porządkowałam w głowie myśli. W ciemności rodzą się najlepsze pomysły. Wygląda na to, że straciłam poczucie czasu.
– Przepraszam. Naprawdę. Masz rację, nie mam prawa krzyczeć na ciebie ani cię pouczać. Ale na przyszłość proszę miej na uwadze, że się o ciebie martwię – poprosił na koniec.
– Co ty masz z tym martwieniem, co? Instynkt terytorialny, czy coś? Nie jestem twoją własnością. Tyle czasu dawałam sobie radę sama i nie potrzebuję, żebyś się o mnie martwił. Potrzebuję, żebyś akceptował mnie taką, jaka jestem. Ze wszystkimi dziwactwami. Potrafisz to dla mnie zrobić?
Po chwili zastanowienia pokiwał głową, ale czar prysł, atmosfera między nimi była tak gęsta, że można by kroić ją nożem. Najgorsze z możliwych rozpoczęcie wieczoru, który zaplanował.
– To dobrze, trzymam cię za słowo – odrzekła sucho. – A teraz idę się przebrać. Zdaje się, jesteśmy spóźnieni.
Stał w przedpokoju, opierając się o framugę, liżąc rany, nie wiedząc co począć z rękami. Na komodzie dostrzegł papierosy i zapalniczkę, więc wyjął jednego z paczki i zapalił dla rozładowania napięcia. Nie palił od czasów liceum, tyle że wtedy robił to, żeby sobie zaimponować, poczuć się jak dorosły, a teraz kiedy naprawdę był już dorosły, czuł do siebie odrazę, wciągając głęboko w płuca gryzący dym. Zaraz potem wkradło się jednak rozkoszne uczucie odprężenia, więc zaciągnął się raz jeszcze. Kątem oka dostrzegł przebierającą się Julię. Wciągała na nogi grube, ciemne rajstopy, zapinała klamrę stanika. Kiedy zaczęła wkładać sukienkę, nie potrafił oprzeć się pokusie. Bezszelestnie wsunął się do sypialni. Złożył maleńki pocałunek na jej nagim ramieniu, wyjął z jej dłoni zamek od sukienki, z którym się szamotała. Zapinał go jedną ręką, powoli i z rozmysłem, dotykając przy tym jej pleców. Odwróciła się i uniosła lekko brwi, spoglądając na niego przewrotnie i nie kryjąc rozbawienia. Otrzymał rozgrzeszenie. Objęła wargami papieros, który trzymał w palcach i zaciągnęła się. Kiedy wydmuchnęła dym bokiem ust, nieco komicznie i zadziornie, puszczając do niego oko, zrozumiał, że nie będzie im dane udać się dzisiejszego wieczora na koncert. Odłożył papieros na brzeg popielniczki, którą mu skrupulatnie podała i zdjął marynarkę.
* * *
Rano zbudziło go nieprzyjemne drapanie w gardle. Spróbował się poruszyć, ale zesztywniałe kończyny okazały się nieskore do działania. Za oknem powoli rzedła ciemność, wskazówki zegarka wskazywały siódmą. Julia spała snem sprawiedliwego, wtulona w miękki prostokąt poduszki. Po cichu wysunął się spod kołdry. Stąpając ostrożnie, żeby jej nie zbudzić, wydostał się do przedpokoju w poszukiwaniu łazienki. Na biurku w dużym pokoju paliła się lampka – jedyne źródło wątłego światła w półmroku, który panował dookoła. Początkowo zamierzał tylko zgasić lampkę, ale gdy podszedł do biurka, ciekawość wzięła nad nim górę. Znalazł tam stosy papierów: niektóre zapisane odręcznie, inne na komputerze, wszystkie niemiłosiernie pokreślone czerwonym długopisem. Wyglądało to na dzieło szalonego umysłu mszczącego się nad nieszczęsnymi kartkami, wiecznie niezadowolonego z efektów pracy – swojej pracy, biorąc pod uwagę wyjątkowo okrutny i brutalny sposób, w jaki zgwałcono te Bogu ducha winne skrawki papieru. Mikołaj nie wyobrażał sobie, żeby ktoś odważył się dokonać tak straszliwej zbrodni na czymś, co wyszło spod cudzego pióra. Julia niewątpliwie należała do perfekcjonistów. Na półce nad biurkiem książki stały na sobie rzędami, wypełniając szczelnie ścianę aż po sufit. Te, które nie zmieściły się na półce, ustawiono w stosach na podłodze. Przykucnął i przez chwilę głaskał je czule po grzbietach, próbując dostrzec tytuły. Kiedy się wyprostował, jego wzrok natrafił na stos papierów, na górze którego umieszczono jaskrawożółtą, samoprzylepną kartkę z odręczną notatką:
Co gryzie Mikołaja K.? Dlaczego James nabrał wody w usta?
Uczuł nieprzyjemny ścisk w żołądku. Rozbawiłoby go nieuniknione skojarzenie z „Co gryzie Gilberta Grape’a” i doceniłby to niemal kafkowskie „Mikołaj K.”, gdyby nie poczuł się nagle jak bohater dreszczowca. I jeszcze wmieszała w to Jamesa! Stało się dla Mikołaja aż nadto oczywiste, że Julia nie uwierzyła jego zapewnieniom. Wcale nie uważała tematu za zamknięty, choć ją o to poprosił. Czego się spodziewał?
Z natury była wnikliwa i ciekawska. Dociekanie prawdy miała we krwi. Uchylanie się od odpowiedzi na pytania, które zadawała, było wodą na jej młyn. Sam sobie był winien, że rozbudził w ten sposób jej wyobraźnię. Odkleił samoprzylepną kartkę i z uczuciem rosnącej frustracji zaczął przeglądać notatki, zapiski oraz hipotezy na swój temat. Nawet jeżeli daleko im było do prawdy, to jednak zaskakiwały go rozmachem, kłuły zmysłem obserwacji. Zawiódł się na Julii okrutnie, ale mimo oburzenia, postanowił dać jej szansę na wyjaśnienia.
Otworzyła oczy, czując, że ktoś szturcha ją w ramię. Mikołaj siedział na brzegu łóżka ze śmiertelnie poważną miną i wskazywał oskarżycielsko palcem na kartki, które trzymał w dłoni. Wyrwana z czułych objęć Morfeusza Julia za nic nie potrafiła zrozumieć, o co może mu chodzić. Usiadła, spoglądając na niego pytająco.
– Co to jest? – zapytał ostro. W jego głosie pobrzmiewało zniecierpliwienie. Nie spodobał jej się ten niestosowny ton, coś napięło się w niej w środku i natychmiast zaczęła gotować się do kontrataku.
– O co ci chodzi? Nie wiem, co tam masz.
– Nie zgrywaj się. Nie poznajesz własnego pisma? Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego robisz zapiski na mój temat? Prowadzisz jakieś dochodzenie? Nie wierzysz mi? Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?
– Jak śmiałeś? – wysyczała. – Jakim prawem grzebiesz w moich rzeczach, przeglądasz moje notatki?
– Naprawdę? To jest twoja odpowiedź? Ty możesz szperać w mojej przeszłości, a ja nie mam prawa zaglądać w twoje zapiski? Tak to działa? – zapytał ironicznie. Nic nie odpowiedziała, więc kontynuował:
– Zamierzałaś w ogóle mi o tym powiedzieć? Czy może miałem dowiedzieć się w trakcie wieczoru autorskiego? Powitajmy oklaskami młodą, utalentowaną autorkę i jej muzę – dokończył pogardliwie, dla emfazy bezgłośnie klaszcząc w dłonie. Gdyby przyjrzał się sobie z boku, nie byłby w stanie rozpoznać samego siebie. Nigdy i w stosunku do nikogo nie zachowywał się w taki sposób. Był mężczyzną kulturalnym, opanowanym i rozsądnym, ale nie wiedzieć czemu, Julia wydobywała z niego to, co najlepsze i to, co najgorsze. Choć bezwiednie, to jednak niezwykle skutecznie odzierała go z konwencji społecznych, którymi obrósł, obierała ze skóry, w której na co dzień pokazywał się światu. To, co znajdowało się pod spodem nie zawsze było ładne, ale taki był naprawdę. Wyraźnie wzburzona Julia zerwała się na równe nogi.
– Nie przesadzaj, dobrze? Na razie to są tylko nic nieznaczące zapiski, kilka spraw, które musiałam sobie przemyśleć, a ty nie miałeś prawa tego czytać, to moja własność.
– Nie, Julia! To ty nie miałaś prawa pisać o mnie bez mojej zgody… nie w ten sposób.
– O co ci chodzi? To tylko słowa, przetworzone i przelane na papier myśli.
– Bardzo szczere i bardzo bolesne. Świadczące o tym, że mnie o coś podejrzewasz, że mi najzwyczajniej nie ufasz.
– Zaufanie nie ma tu nic do rzeczy! Odbiło ci, Mikołaj? Zamierzasz mnie cenzurować? Bo jeśli tak, to nie masz tu czego szukać. Tam są drzwi. – Zawiesiła w powietrzu rękę. Teraz to on zerwał się na nogi i podszedł bliżej. Życzyła sobie konfrontacji, to proszę bardzo. Stali naprzeciwko siebie, mierząc się wzrokiem, gotując do skoku. Gdyby ktoś włożył w ich dłonie miecze, chwilę później dałby się słyszeć zgrzyt metalu. Pojedynek wydawał się nieunikniony. Mikołaj pierwszy zadał cios:
– Wykorzystałaś mnie! Po co właściwie ze mną jesteś, co? Dla inspiracji? Próbujesz wycisnąć z tego jakieś opowiadanie? Jeżeli szukasz pieprzonej muzy, to trafiłaś pod niewłaściwy adres, słyszysz?
– Jak śmiesz? Za kogo ty mnie masz? – odbiła piłeczkę.
– Nie wiem – odparł bezradnie, zniżając głos. Dalsza kłótnia nagle wydała mu się pozbawiona sensu.